Wpis z mikrobloga

Dziś wpis o jednej mojej wędrówce z najładniejszymi widokami jakie widziałem w życiu, czyli o Wąwozie Skaczącego Tygrysa.

Nie wędrowałem po świecie aż tak dużo. Byłem w Tatrach (które uważam za bardzo piękne), oprócz tego byłem na kilku górach w Azji. Podczas pobytu parę lat temu w Chinach jednym z miejsc, które odwiedziłem była prowincja Junnan. Jest to górzysty rejon Chin leżący na ich południowej części, pomiędzy Wietnamem, a Tybetem. Oprócz gór znany jest także z produkcji bardzo popularnej na całym świecie herbaty.

Jedno z miejsc jakie bardzo chciałem odwiedzić był wspomniany Wąwóz Skaczącego Tygrysa (Tiger Leaping Gorge, 虎跳峡). Jest to kanion na rzece Jangcy leżący ok 1.5h drogi od popularnej miejscowości Lijiang.

Jak się okazało wzdłuż kanionu ciągnie się trasa w sam raz na dwudniową wędrówkę. Pojechałem w sumie na pałę - nie miałem żadnego zakwaterowania, ani dokładnego planu jak stamtąd wrócić. Wsiałem w busa poleconego mi przez babkę w domu gościnnym w Lijiang w którym się zatrzymałem. Jakoś na migi dogadałem się z kierowcą gdzie ma mnie wyrzucić, bo chińscy turyści w busie zmierzali po prostu do hoteli nad kanionem, a żeby trafić na pieszy szlak trzeba było wysiąść po drodze.

O dziwo w busie zgadałem się z dwoma młodymi Chińczykami (tylko jeden mówił, dość słabo, po angielsku). Oni w ogóle nie zdawali sobie sprawy, że jest opcja przejścia tego na piechotę. Jak się dowiedzieli ode mnie to mimo, że nie byli dość dobrze przygotowani (nie mieli wygodnych ciuchów ani butów do chodzenia po górach) to zdecydowali się w ostatniej chwili wysiąść i iść ze mną.

Na początku trasy można się było pogubić, bo praktycznie nie było znaków a jeszcze były jakieś prace ziemne w okolicy i dużo rzeczy było rozkopane. Tu nowi chińscy znajomi się bardzo przydali bo po prostu pytali lokalnych ludzi o drogę. Potem był ciężko odcinek wspinania się serpentyną pod górę. Bałem się, że ci goście nie dadzą rady. W trampkach i dżinsach, podczas, gdy ja miałem dobre buty i krótkie spodenki (było dość ciepło). Zwłaszcza na początku szybko opadli z sił, ale jakoś dali radę. W pewnym momencie pojawił się gość na osiołku (czy koniu - już nie pamiętam) i jechał na nim z nami dobrą godzinę, co chwilę pytają czy za kasę nie potrzebujemy podwózki owym zwierzęciem albo chociaż transportu bagażu. Cebula jednak u nas wszystkich silna (no i fakt, że co to za chodzenie po górach jak się jedzie osiołkiem) więc szliśmy dzielnie o własnych siłach.

Praktycznie od samego początku widok był bardzo ładny. Ale najlepsze było jak się wspięliśmy wyżej. Druga część trasy była już prosta - szło się praktycznie po płaskim wzdłuż kanionu, oglądając rzekę i ogromną górę po drugiej stronie. Po drodze mijaliśmy stada kóz, małe wodospady oraz punkty widokowe. Zatrzymaliśmy się raz na lunch a potem wieczorem doszliśmy do małej wsi i znaleźliśmy dom gościnny gdzie zostaliśmy na noc. Spotkaliśmy jeszcze jednego gościa (też coś mówił po angielsku) i wszyscy razem zjedliśmy dobrą kolację i popiliśmy rozwodnionym chińskim piwem, który po takiej drodze smakował wyśmienicie.

Drugiego dnia pogoda już niestety była trochę gorsza - słońce było za chmurami, więc kanion prezentował się trochę gorzej. Ruszyliśmy w czwórkę w dalszą trasę. Koniec końców zeszliśmy na sam dół do rzeki, szliśmy wydrążonymi w skale tunelami i zatrzymywaliśmy się na fajnych skałach żeby porobić zdjęcie. Trochę wkurzony byłem bo tam już chińscy janusze biznesu co chwilę kasowali ludzi za podejście do rzeki. Tzn może źle na to patrzę - może to ich teren, który po prostu przygotowali tak żeby łatwiej było to zwiedzać turystom i może kasowanie ludzi było normalne. Nie do końca rozumiałem, ale taki trochę niesmak - zwłaszcza, że o ile pamiętam za wstęp na ten cały obszar i tak już raz płaciłem - mniejsza z tym.

Jedną z "atrakcji" było wejście taką kilkudziesięciometrową drabiną zbudowaną metodą chałupniczą - chińskie BHP :) Trochę strach był, ale jakoś się udało.

Ostatecznie po południu skończyliśmy w takim małym zajeździe obok drogi, skąd co jakiś czas odjeżdżają busy. Moi chińscy znajomi ruszyli w jednym kierunku, a ja w drugim.

Ogólnie polecam taką wyprawę każdemu. Na pewno są ładniejsze miejsca na ziemi, ale moim zdaniem jak lubicie piesze wędrówki to to jest naprawdę fajna opcja.

Wybaczcie kiepskie zdjęcie, to było parę lat temu i miałem tylko kiepski telefon.

#ciekawostki #podroze #podrozujzwykopem #azja #chiny #gory #jemprzeciez <- mój tag o Azji
Pobierz kotbehemoth - Dziś wpis o jednej mojej wędrówce z najładniejszymi widokami jakie widz...
źródło: comment_9jRwb5kBeWqQCNyEsybJGzZmMXz3vMzZ.jpg
  • 7