Wpis z mikrobloga

Jest połowa lat 90. W Konstancinie działa ekskluzywny dom publiczny. A w zasadzie studio nagrań. Problem polega na tym, że właścicielami są dwaj gentlemani z Libii, którzy po studiach osiedli w naszym kraju, ale ich związki z Libią są nadal bardzo silne. Aż za bardzo. Polska decyduje się ich po cichu deportować, ale są sankcje ONZ i żadna linia nie lata bezpośrednio do Libii. Wsadzeni są więc do samolotu lecącego via Budapeszt do Tunezji, ale tak się jakoś składa, że Tunezyjczycy nie wpuszczają ich na teren Tunezji (taka drobna przysługa na rzecz libijskich braci) i panowie lądują z powrotem w Warszawie. Egipt daje od razu do zrozumienia, że będzie zobowiązany, by ich nie wysyłać via Kair. Panowie zostają więc wysłani na Maltę, skąd mają trafić promem do Libii, ale Maltańczycy też ich nie wpuszczają, a na lotnisku na Malcie ktoś odruchowo jednemu z panów salutuje (no pułkownik w końcu). Każdy polityk w Polsce wie, że wszędzie wolno, ale do Konstancina nie wolno. Wie, bo mu BOR to mówi. W połowie lat 90 BOR to jednak jest solidna marka. BOR VIP'ów odwiedzających nasz kraj (a czasem naszych VIP'ów) wozi do ekskluzywnego klubu nocnego - też skądinąd pod Warszawą. Wykluczam możliwość, że w tym lokalu cokolwiek było nagrywane. To byłoby przecież amoralne.


Witold Jurasz, https://www.facebook.com/witold.jurasz.16/posts/1106752736178435
#polityka #polska
  • 1