Wpis z mikrobloga

Wczoraj na zajęciach w #studbaza jeden z ziomeczków wdał się z prowadzącym w dyskusję na temat #strajknauczycieli. I prowadzący, oczywiście za strajkiem, jako argument przemawiający za jego słusznością podawał "a jak ma się taki nauczyciel przebranżowić po 30 latach? Przecież nigdzie go nie wezmą". Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to jakiś argument z dupy. A co ma zrobić pracownik zakładu, który upada na 10 lat przed jego emeryturą? Wtedy jest łatwiej? Czy dla kogokolwiek jest to proste i przyjemne?
Nie jestem ani przeciwniczką, ani zwolenniczką strajku, ale jak ludzie, którzy teoretycznie stanowią elitę intelektualną kraju, wyciągają argumenty niczym dzieci, to się we mnie gotuje. Tu hałas, tu problem z przebranżowieniem, no bez przesady. Nauczyciele, walczcie o wyższe wynagrodzenie, ale z głową, #!$%@?, z głową.
  • 12
  • Odpowiedz
@szalony_ikar: ale niektóre zakłady upadają, bo zapotrzebowanie się kończy, a nie są w stanie zmienić kierunku produkcji. nie raz się słyszało, że szwalnie upadały, bo szycie w Polsce stało się nieopłacalne. i to o coś takiego chodzi.
  • Odpowiedz
@rozowatoxa:
Tylko jest różnica pomiędzy zakładem produkcyjnym a edukacją, służbą zdrowia, służbami porządkowymi. Nikt się nie domaga "darmowej" i powszechnej usługi szwaczek.
Można bardzo łatwo rozwiązać problem strajku nauczycieli prywatyzując całą oświatę. Wtedy biedni nie będą mieli za co się uczyć a nauczyciele dostaną takie wypłaty jakie sobie wynegocjują.
  • Odpowiedz
@rozowatoxa jak ktoś jest nauczycielem biologii to znaczy, że ogarnia biologię. Więc o ile nie siedział xnaście lat na dupsku sprawdzając kartkówki to powinien w danej dziedzinie siedzieć i ogarniać. Problem jest jak się ma 50 lat, ale to wszędzie trudno się przebranzowic. Mam nauczyciela historyka, to jego pasja i robił ciągle jakieś podyplomówki, udzielał się w jakiś kołach historyków czy innych tego typu i on się nie boi wyrzucenia z pracy,
  • Odpowiedz
@kolnay1: Nie. Na oświatę zapotrzebowanie będzie zawsze. Nie znaczy to jednak, że aż tak duże. Jeśli rodzi się mniej dzieci, mniej ich idzie do szkoły, to dlaczego, zachowując tę samą liczebność klas, nie zmniejsza się ilości nauczycieli?
  • Odpowiedz
Jeśli rodzi się mniej dzieci, mniej ich idzie do szkoły, to dlaczego, zachowując tę samą liczebność klas, nie zmniejsza się ilości nauczycieli?


@rozowatoxa: A jest tak? Przy ostatnim niżu liczba nauczycieli mocno się zmieniła, przy przedostatnim też.
  • Odpowiedz
@kolnay1: no, więc skoro można ich zwolnić i oni muszą sobie znaleźć zatrudnienie (zakładając, że muszą pracować, żeby mieć za co żyć), to równie dobrze mogą zmienić pracę jeśli tak im źle.
  • Odpowiedz
@rozowatoxa: No mogą, ale co to za argument? Szczególnie w tej dyskusji, bo czy ktoś tu twierdzi że nie mogą? Ani nie zmienia to faktu, że twoje wypowiedzi mijały się z prawdą (a o tym póki co rozmawialiśmy), ani też nie powinniśmy chyba dążyć do sytuacji, gdzie nauczycielami zostają osoby, które jeszcze nie uciekły. Tu nie działa przykład upadającej fabryki, bo w obecnym systemie jakieś zapotrzebowanie na nauczycieli ciągle będzie. Chyba
  • Odpowiedz