Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, mam problem #rodzina #depresja #relacje
Otóż mieszkamy z mężem w jego rodzinnym domu, teściowie się wyprowadzają i zostawiają dzieciom cały dom. Uzgodniliśmy, że ja z mężem zostajemy na dole i kiedyś zrobimy sobie remont a jego siostra z chłopakiem zrobią sobie górę którą trzeba tak naprawdę tylko wykończyć (oczywiście rodzice ich wesprą i każdy pomoże co tam będzie trzeba w remoncie). Ja jestem chwilowo na utrzymaniu męża, tak uzgodniliśmy, dla mnie to ogromna radość bo naprawdę lubię zajmować się domem, gotować, ogarniać, mam plany na ogródek warzywny itd, no jak to na wsi - roboty sporo. Nie jestem jakimś aktywnym normikiem ale no nie zawsze potrafię usiedzieć na miejscu zwłaszcza jak widzę jak teściowa pracuje i mimo, że wiecznie uśmiechnięta i kochana to widać, że zmęczona i z chęcią przyjmuje moją pomoc. Mam problem ze szwagierką, nie wiem jak jej pomóc, ona ma depresję i takie tam, ja też zresztą, obie się leczymy od wielu lat. Staram się ją zrozumieć ale nie potrafię. Ona nie robi nic. Nawet proszona przez mamę czy kogokolwiek. Rodzina też jest bezsilna. Nie myje się, nie sprząta, zostawia syf, pali fajki, z jej pokoju śmierdzi niestety, ogląda w nocy głośno jutuby, jakby żyła w innym świecie, jakby nikt inny tu nie mieszkał, nie myśli o tym że ktoś nie ma gdzie zjeść bo ona zostawiła syf po śniadaniu, nie myśli żeby umyć kibel po sobie. Żyje z zasiłku i mimo, że się nie dokłada do niczego i ma na siebie więcej niż ja z mężem na osobę to się zamartwia, że jak rodzice się wyprowadzą do z głodu umrze. Mówiłam, żeby się nie martwiła, że przecież nie wiem jak zrobię zupę to się podzielę itd. Chodzi o to, że to przykre, przykre widzieć jak młoda osoba przed 30stką się marnuje, wiem, że nic nie zrobię bo nie mam wpływu na innych życie ale może ma ktoś jakiś pomysł. Boję się trochę czasem coś robić bo wszyscy tu chodzą na palcach żeby jej nie smucić i przykrości nie robić bo ona chora. Jak wyjeżdża na kilka dni do chłopaka to dom odżywa, wszyscy jesteśmy zrelaksowani i można sobie odkurzać, sprzątać, skakać, ona też u chłopaka lepiej się czuje tzn. on nie wierzy w to że ona tu nic nie robi bo jemu przedstawia wizję tego, że ona robi wszystko a inni nic. Nie umiem się z nią dogadać, niby obie jesteśmy chore a zupełnie inne, może ja jej zazdroszczę? Może we mnie jest coś co powoduje, że ona źle się czuje. Chociaż rodzina mówi, że ona zawsze taka była i obwinia ich o to jak jej życie się potoczyło. A ja wiem, że każdy jest odpowiedzialny za swoje życie, codziennie wstaję i pracuję nad tym by poprawić swoje myślenie, by siebie obserwować, brać odpowiedzialność za siebie i swoje odczucia, tyle lat terapii, tyle błędów, ale idę dalej, dla męża, dla teściów (bo są cudowni). Też pewnie jestem wkurzająca, zawsze coś sprzątam nie w porę itd. Ale staram się, staram się żyć obok i z ludźmi ale boję się zwrócić uwagę bratowej bo wiem, że to nic nie zmieni...Ale czy tak musi być? Czy ja przejmę rolę teściowej i będę zapierniczać za wszystkich? A rodzice zamiast sobie pożyć i odetchnąć będą płacić część rachunków dorosłej córce bo wydaje 400zł z zasiłku na fajki? Czy jestem mącicielem w tym domu?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 3