Wpis z mikrobloga

Zawsze jak testuję #perfumy w perfumerii to mam lekkie schizy, że mi wypadnie butelka i będzie niezła skucha... Nie ufam wtedy dłoniom bardziej niż dupie podczas rozwolnienia, więc każdy flakonik biorę powoli i z należytą dokładnością. Każdy ruch jest niczym kolejny kwadracik w grze w sapera.

Ten jeden z najgorszych koszmarów miałem niestety dzisiaj okazję naocznie doświadczyć. Posłuchajcie:

Stał tak ze trzy metry obok mnie gościu w wieku 30 lat. Z twarzy mógłbym rzec, że typowy mirek. Z ciekawości zerknąłem jakie testuje perfumy, ale chyba się tym speszył, bo zaczął odkładać flakonik na najwyższą półkę. WTEM!

JEBUDU!!!

Cały sklep na chwilę zamarł po głośnym huku tłuczonego szkła. Butelka w kolorze szarego kwarcu uderzyła dnem o posadzkę ukruszając jeden z rogów. To co się potem wydarzyło przeszło moje oczekiwania. Chłopak szybko pozbierał fanty, założył z powrotem dodatkową ozdobę, która w trakcie upadku odłączyła się od butelki niczym drugi stopień od rakiety SpaceX i nerwowo odkłada wszystko na półkę jakby nic się nie stało. W tym czasie z uszkodzonego flakoniku płyną ciurkiem perfumy zalewając podłogę i wszystkie półki poniżej. Bajzel jak na tylnym siedzeniu w samochodzie z Pulp Fiction po nieoczekiwanym wystrzale na wyboju.

Migiem doskakuje obsługa sklepu prosząc tylko o nieodkładanie z powrotem uszkodzonych perfum w myślach pewnie rozważając ile będzie sprzątania po zamknięciu sklepu. Z ust sprawcy całego zamieszania zaczęła płynąć powtarzająca się sentencja "przepraszam, ja nie chciałem" tak uniżonym tonem głosu jak to tylko można najbardziej. Czuć było błagalną prośbę o uniknięcie odpowiedzialności ($$$) za chwilę nieuwagi. Nie dało się tego słuchać ( _) Tę karuzelę #!$%@? na szczęście szybko przerwała sprzedawczyni tłumacząc, że wypadki się zdarzają. Sprawca całego zamieszania szybko się ulotnił i przypuszczam, że już nigdy nie zawita w progach tego sklepu.

Sytuacja nie wyglądałaby tak żenująco gdyby wziął odpowiedzialność za swoje za swoje czyny ("przepraszam, niechcący zbiłem") zamiast udawać, że nic się nie stało. Idę to rozchodzić.

#takbylo
  • 2
@syzygia: Ja też upuściłem perfumy w rosmannie, to był chyba jakiś CK za 140 zeta. Doznałem ciężkiego szoku, powiedziałem tylko „oj”, a potem „to co, muszę teraz za to zapłacić?” i już zacząłem sięgać po portfel, ale babka powiedziała, że nie ma takiego obowiązku. Byłem w takim szoku, że nawet nie przeprosiłem, coś wydukałem i wyszedłem ze sklepu xD. Później się wstydziłem wejść do tego rossmana obok chaty przez 2 tygodnie.