Kilka tygodni temu do mojego działu przyjęto nową dziewczynę. Od razu wpadła mi w oko. Z urody przeciętna (około 6/10 wg tej skali). Raczej chłopięca sylwetka (tj. małe p----i i tyłek). Idealnie w moim typie.
Koledzy w pracy, w większości posiadający już żonę lub przynajmniej dziewczynę, powiedzieli "bierz się za nią". Jako raczej nieśmiały chłopak, nie wiedziałem za bardzo, jak miałbym się za nią wziąć. Gdy niemal wszyscy mieli rozmowę z nią już za sobą, ja nadal się czaiłem, jak tu do niej zagadać. To, że bardzo mi się podoba, nie pomagało mi w tym.
Ona okazała się się być bardzo sympatyczną i kontaktową osobą, i sama zaczęła do mnie zagadywać w kuchni i na korytarzu. Z biegiem czasu trochę się ośmieliłem i częściej inicjowałem kontakt. Jej pozytywne reakcje na moje zaczepki przyjmowałem za dobrą monetę. Nakręcony przez kolegów, zacząłem się dopatrywać w jej zachowaniu oznak zainteresowania mną. Gdy podczas krótkiej rozmowy udało mi się ją rozśmieszyć, na stanowisko pracy wracałem uskrzydlony. Nie mogłem się doczekać, kiedy znowu się zobaczymy i zamienimy kilka słów. Uwierzyłem w to, że ona naprawdę na mnie leci.
W tym tygodniu jednak to wszystko się skończyło. Zapytałem, gdzie spędziła sylwestra. Powiedziała gdzie. Zapytałem: "ale sama czy z koleżankami?". Odpowiedziała: "nie nie, z moim facetem". Tego się nie spodziewałem. Próbowałem udawać, że jej odpowiedź w ogóle nie zrobiła na mnie wrażenia. Jeśli kobiety faktycznie są takie dobre w czytaniu sygnałów niewerbalnych, to pewnie i tak zauważyła, że jednak bardzo się przejąłem tym, co powiedziała.
Jestem rozbity. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Najgorsze jest to, że prawie codziennie widuję ją w pracy. Każde wyjście do kuchni lub toalety będzie się wiązać z ryzykiem, że natknę się na nią. Wiem, że powinienem udawać, że nic się nie stało, ale naprawdę odeszła mi ochota na jakąkolwiek rozmowę z nią.
Ciekawe, jak szybko się z niej wyleczę. Myślę, że może to trochę potrwać i będę się męczył przez kilka najbliższych tygodni. Ehhh...
@wyjzprz2: Robisz podstawowy błąd. Traktujesz każdą kobietę, która Ci się podoba jak kandydatkę na partnerkę i starasz się od pierwszego podejścia działać. Traktuj kobietę jak kumpla, miej w------e i będziesz miał łatwiej. Powiem Ci też, że fakt, że kobieta z Tobą pogada czy się zaśmieje (zwłaszcza kobieta z pracy, która tam jest dla pracy, a nie na spotkaniu z Tobą) nie jest żadną oznaką tego, że jest zainteresowana. Nie wykazuj
@wyjzprz2: Kurła to mi przypomina akcję kiedy w czasach studenckich odezwała się do mnie koleżanka z klasy jeszcze z czasów gimnazjum. Zapytała/zaprosiła na jakiś festiwal filmowy, tu jakaś noc jazzowa, jakieś winko w parku, generalnie fun time. Jakiś czas później (ale nie pamiętam jaki bo to dawno było) dostałem zapro na wesele kumpla z liceum, no to pierwsza kandydatka na partnerkę to była ona. No to cyk, umawiamy się na
@wyjzprz2: nie łam się mordo, ciesz się że zamiast tygodnie lub miesiące tkwić w tej nerwówce analizowania masz jasną sytuacje. Wylecz się z tego jak najszybciej i albo unikaj albo sprowadź to na koleżeńskie tory.
@Bumelante: sam nie wiem co o tym myśleć. To jest samo kaleczenie się (czy jak to się pisze prawidłowo) - jak robię sobie nadzieję, że będzie związek to cierpię chyba bardziej. Z resztą patrz na dwa przykłady wyżej.
@wojciech1989: oznaki że locha prawdopodobnie jest zainteresowana to np. próbuje dowiedzieć się czy masz dziewczynę, aktywnie i z zaangażowaniem odpisuje ci na wiadomości (w przeciwieństwie do np odpisywania jednym słowem), dotyka cię, szuka pretekstu aby móc spędzić z tobą czas albo robi gesty które wyraźnie mają spróbować cię podniecić, np długie i przenikliwe patrzenie w oczy, przygryzanie warg albo eksponowanie biustu. Sam fakt że po prostu z tobą rozmawia czy
@wyjzprz2: Ja już wolę jak kobieta okazuje się być zajęta, niż że nie chce ze mną mieć do czynienia. Przynajmniej nie odbija się to tak mocno na samoocenie.
Koledzy w pracy, w większości posiadający już żonę lub przynajmniej dziewczynę, powiedzieli "bierz się za nią". Jako raczej nieśmiały chłopak, nie wiedziałem za bardzo, jak miałbym się za nią wziąć. Gdy niemal wszyscy mieli rozmowę z nią już za sobą, ja nadal się czaiłem, jak tu do niej zagadać. To, że bardzo mi się podoba, nie pomagało mi w tym.
Ona okazała się się być bardzo sympatyczną i kontaktową osobą, i sama zaczęła do mnie zagadywać w kuchni i na korytarzu. Z biegiem czasu trochę się ośmieliłem i częściej inicjowałem kontakt. Jej pozytywne reakcje na moje zaczepki przyjmowałem za dobrą monetę. Nakręcony przez kolegów, zacząłem się dopatrywać w jej zachowaniu oznak zainteresowania mną. Gdy podczas krótkiej rozmowy udało mi się ją rozśmieszyć, na stanowisko pracy wracałem uskrzydlony. Nie mogłem się doczekać, kiedy znowu się zobaczymy i zamienimy kilka słów. Uwierzyłem w to, że ona naprawdę na mnie leci.
W tym tygodniu jednak to wszystko się skończyło. Zapytałem, gdzie spędziła sylwestra. Powiedziała gdzie. Zapytałem: "ale sama czy z koleżankami?". Odpowiedziała: "nie nie, z moim facetem". Tego się nie spodziewałem. Próbowałem udawać, że jej odpowiedź w ogóle nie zrobiła na mnie wrażenia. Jeśli kobiety faktycznie są takie dobre w czytaniu sygnałów niewerbalnych, to pewnie i tak zauważyła, że jednak bardzo się przejąłem tym, co powiedziała.
Jestem rozbity. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Najgorsze jest to, że prawie codziennie widuję ją w pracy. Każde wyjście do kuchni lub toalety będzie się wiązać z ryzykiem, że natknę się na nią. Wiem, że powinienem udawać, że nic się nie stało, ale naprawdę odeszła mi ochota na jakąkolwiek rozmowę z nią.
Ciekawe, jak szybko się z niej wyleczę. Myślę, że może to trochę potrwać i będę się męczył przez kilka najbliższych tygodni. Ehhh...
#feels #tfwnogf #foreveralone #logikaniebieskichpaskow #przegryw #stulejacontent
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora