Wpis z mikrobloga

Musiałem dzisiaj zwolnić swojego dobrego kolegę z pracy w trybie natychmiastowym.

Kierownikuję sobie w markecie. Nic wielkiego, mam pod sobą 8 gości, mniej więcej rówieśników - wszyscy super się dogadujemy i zajmujemy pracą. Nie wyręczam się nimi. Jak trzeba, to pociągam rękawy i pomagam. Jestem do rany przyłóż, jeśli ktoś potrzebuje wolne - z miejsca je dostaje i odpracowuje w innym dniu, komuś się nie chce pracować - idzie na godzinę lub dwie na magazyn i może odpocząć. Ale to co się stało dzisiaj...

Alkoholik, 2 lata stażu w firmie. Przyszedł do pracy 5 miesięcy temu i nie był w stanie ustać na nogach. Pod przykrywką choroby i złego samopoczucia odprowadziłem go do drzwi i dałem dzień wolny (nie uż). 3 miesiące temu przyniósł mi zwolnienie od lekarza o potrzebie leczenia, nie było go miesiąc - na leczenie poszedł dopiero ostatniego tygodnia zwolnienia lekarskiego. Po tym incydencie przyznał mi się do swoich problemów.
Wierzyłem, że poradzi sobie z chorobą, skorzysta z farmakologii i wsparcia psychologa.

Po powrocie średnio raz w tygodniu coś się działo:
Blunch, daj mi dzisiaj wolne bo mnie pobili, ukradli telefon i nie przyjdę dzisiaj do pracy
Blunch, bolą mnie ósemki i nie dam rady, jutro jadę na pogotowie więc nie będzie mi dwa dni, ale przyjdę za to w weekend i odrobię godziny
Blunch, #!$%@?, wyrostek, ale pojutrze będę, obiecuję

Głupi wierzyłem i współczułem biedakowi.

Tuż przed świętami przyszedł do pracy. Morda czerwona, włosy mokre, zakrywał usta żeby nie było od niego czuć. Miarka się przebrała, kazałem mu dmuchać w alkomat. 1.8 promila.

Po tym incydencie poważna rozmowa, że następnym razem wylatuje z pracy, że sobie marnuje życie, że bla bla bla. Ponoć zrozumiał, nigdy więcej nie będzie i "Zobaczysz Blunch, możesz nie wierzyć mi na słowo, ale przysięgam na swoją matkę, że Cię nie zawiodę".

Dzisiaj, pierwszy dzień pracy po świętach zadzwonił do mnie o 12 (zaczynał o 14) i płacze przez telefon, że nie może poradzić sobie z bólem w plecach, bo coś mu strzeliło i chodzi zgięty w pół. Kazałem mu przyjść, żeby chociażby się pokazał, że wszystko jest ok. Zaręczał mi przez telefon, że wszystko na pewno jest ok, nie jest pijany, tylko te plecy.

Przyszedł. Dmuchnął. 0.8 promila.

Wiecie co jest najlepsze? Gość ma 35 lat, dostał w zeszłym miesiącu mieszkanie od swoich rodziców, aby rozpocząć nowe życie - bez alkoholu. Mieszkanie właśnie się remontuje i będzie gotowe do zamieszkania od stycznia. Tymczasem przez alkohol traci pracę i prawdopodobnie wyląduje na ulicy i tam już zostanie.

Alkoholicy to #!$%@? manipulanci i kłamcy. Nie mam dla nich żadnego szacunku, a dzisiejsza sytuacja utwierdziła mnie w świadomości, że nie warto być ugodowym dla takich ludzi.

#alkoholizm #alkohol #pracbaza #praca
  • 5