Wpis z mikrobloga

Ostatnio wynosząc śmieci zobaczyłem taki widok: Ktoś wyniósł wersalkę na śmietnik, na niej rozsiadł się Don Żuliard Winoleone. Ręce za głową obok pełna torba puszek, noga na nodze i siedzi kontemplując życie.

On już aktywa ma przygotowane on jest ustawiony, to jego dzień jego rewir on nie musi martwić się o jutro.
Nie znam całości jego historii ale być może służbę już posłał do monopolowego po jakieś lokalne napoje wyskokowe.

Widać, że to szycha tutaj bo nie było typowego: "Kierowniku", była cisza nawet nieco niezręczna. To taka anomalia to się w przyrodzie nie powinno zdarzać. Gdy worek moich śmieci zadudnił o dno kontenera dało się słyszeć puszki obijające się gdzieś w tym całym rozgardiaszu.

Nawet brewka mu nie pykła. Może nie żyje- przeszło mi przez myśl ale patrzył w dal obserwując życie z boku, ten pęd ten bieg. Wszyscy gdzieś się spieszyli a on? On żyje na naszym pędzie na tym co my gubimy co nam umyka co wyrzucamy. Nie jak karaluch on jest świadomy, on wybrał tę drogę bo tak chciał.

Może nawet nieco zazdrość poczułem, ja muszę pędzić, załatwiać, pracować, dusić się i tłamsić w tej zupie stresu codziennego a on? On tam siedzi i już wie czego od życia chce i że zaraz to dostanie.

Może to o to chodzi o to, że chcemy za dużo i zbyt szybko, to dlatego ludzie wyjeżdżają w Bieszczady. Gdyby dziś teraz nagle wszystko jebło, jemu to nawet różnicy nie zrobi. Może nawet nie zauważy bo kontenery jeszcze przez jakiś czas pełne będą.

Taki król śmietnika.

No przecież on jest tym nieuchwytnym, poza prawem tym człowiekiem który ma wszystko i nie musi mieć nic.
On nie wie, że był zamach, że Wodecki nie żyje bo i po co miało by go to interesować on nie pojedzie do Egiptu i Rutkowski może mu co najwyżej 5 złotych dać.

#niepasta #przemyslenia