Wpis z mikrobloga

Fantastyczny fragment o Didierze Drogbie od 2AngryMen :

Didier Drogba zakończył karierę. Z tej okazji znakomity fragment z jego biografii o zdobyciu Ligi Mistrzów w 2012 roku. "Przed golem na 1:1 w finale, w polu karnym usłyszałem jak David Luiz mówi do Bastiana Schweinsteigera: - Patrz, zaraz wam strzelimy".

Chcieliśmy pomścić rok 2009 i skandaliczną porażkę z Barceloną, kiedy sędzia nas skrzywdził. Byliśmy przekonani, że nam się uda, choć rywale byli piekielnie mocni. Roberto Di Matteo na odprawie przedmeczowej zrobił to, co zwykle. Sporządził listę najlepszych strzelców rywala. Przez cały sezon wpatrywaliśmy się w liczby najskuteczniejszych graczy. Na przykład: Manchester United, Wayne Rooney - 22 gole, Van Persie - 15 goli. Kiedy Di Matteo wypisał graczy Barcy, na drugim miejscu byli Alexis Sanchez i Cesc Fabregas. Mieli po kilkanaście trafień. Lider był jednak nieziemski. Lionel Messi, 63 gole. Patrzyliśmy na siebie i kręciliśmy głowami. Trener uświadomił nas, z kim mamy do czynienia. Wielu piłkarzy nie zdawało sobie sprawy z tego, jakie cyfry już wykręcił. To była tak absurdalna liczba, że zrobiłem zdjęcie swoim smartfonem, by patrzeć na nie jeszcze przed snem.

Pierwszy mecz był dla nas wyniszczający. Mieliśmy dobrą taktykę, ale to była ledwie teoria. Juan Mata, który w każdym spotkaniu Chelsea miał najwięcej kontaktów z piłką, jedynie ją obserwował. Barca kontrolowała mecz, stwarzała masę sytuacji. Miała posiadanie piłki na poziomie 70 proc., ale przegrała. Decydującego gola strzeliłem po akcji Ramiresa. Kiedy podbiegłem do chorągiewki, jedynie zasalutowałem kibicom. Nie miałem sił. Po pierwszej połowie, wyglądaliśmy w szatni jak rozbita armia. Wszyscy konali.

Powiedziałem do Juana Maty: - Wiem, że jest ciężko. Ale nie przejmuj się. Nie stój zirytowany jak nie będziesz dotykał piłki. Po prostu biegaj za nimi i przeszkadzaj.

W rewanżu jeszcze w pierwszej połowie straciliśmy dwa gole. John Terry obejrzał czerwoną kartkę, ale Ramires dał nam kontaktową bramkę po doskonałym lobie. W przerwie Roberto Di Matteo powiedział do Branislava Ivanovicia: będziesz grał na środku obrony, a Bosingwa przejdzie na prawą. Portugalczyk powiedział: nie, spokojnie mogę grać na środku. Ja dodałem: jeśli będzie trener potrzebował, cofnę się do obrony. Nie potrzebujemy napastnika. Zresztą mogę pełnić dwie role. Wypruję sobie żyły.

Niestety zrobiłem się nadgorliwy i podarowałem Barcelonie rzut karny. Patrzyłem na Messiego, który szykował się do strzału i myślałem: - Boże, on nigdy nie zdobył bramki w meczu z nami. Niech teraz też się pomyli. Ja chcę lecieć do Monachium,

Pomylił się. Podziękowałem.

W 80 minucie byłem wyczerpany, nie mogłem już biegać. Chciałem, ale nogi mnie nie niosły. Zszedłem z boiska, a moje miejsce zajął Fernando Torres i zdobył jedną z najważniejszych bramek w historii Chelsea. Zabukowałem bilet do Monachium.

Finał z Bayernem był dla nas problematyczny ze względów kadrowych. John Terry nie mógł w nim wystąpić, a David Luiz i Gary Cahill nie byli sprawni w 100 proc. Pamiętam, że kiedy Roberto Di Matteo napisał skład i znalazł się w nim młody Ryan Bertrand, rozegrała się ciekawa scena. RB siedział wpatrzony w jeden punkt kilka minut i głośno oddychał. Był zszokowany. Widząc to, podszedłem do niego, uderzyłem w ramię (aż podskoczył na krześle) i powiedziałem: Chodź, musisz coś zjeść. Jutro będziesz dużo biegał, potrzebujesz sił.

Kiedy Thomas Mueller zdobył bramkę w 83 minucie, bylem zdruzgotany. Stałem na środku boiska, czekałem na wznowienie gry i mówiłem: - Nie, nie, nie. Tylko nie to.

Juan Mata: - Weź się w garść, zostało kilka minut. Walczymy.

Nigdy nie zapomnę tego rzutu rożnego. To była dla nas ostatnia szansa. Pięć minut po golu Muellera, wywalczyliśmy stały fragment gry. Do dziś słyszę słowa Davida Luiza, który powiedział do Bastiana Schweinsteigera: Patrz, a teraz padnie gol.

Boom. Pokonałem Manuela Neuera. To był gol mojego wujka, który uczył mnie zachowania w polu karnym, do znudzenia ćwiczył ze mną ustawianie, kazał mi odliczać kroki i sprawdzał mój wyskok. Zrobiłem to, co wbijał mi do głowy w okresie dzieciństwa.

W dogrywce nie mogłem już biegać. Nie miałem kontroli nad swoim ciałem i - znowu - popełniłem błąd. Sfaulowałem Francka Ribery’ego. Pomyślałem: - O Boże, nie. Znowu to zrobiłeś idioto. Teraz patrz, jak twoje marzenia zostaną zrujnowane.

Prowokowałem Arjena Robbena, który miał wykonywać stały fragment gry. Mówiłem mu, że nie może strzelić, jest przecież byłym graczem Chelsea. - I tak wiemy, gdzie kopniesz, znamy cię doskonale.

Na szczęście nie strzelił gola.

Przed serią jedenastek pomogliśmy trenerowi dokonać wyboru. To bardzo ważne, bo każdy musi wypowiedzieć się, czy weźmie na siebie odpowiedzialność, czy dobrze się czuje. Czy ma energię.

- Frank pierwszy - powiedziałem o Lampardzie.
- Nie, ja idę pierwszy - zareagował Mata.
- Jesteś pewien?
- Tak, biorę to na siebie. Chcę być pierwszy.

Lampard ruszył trzeci. Zawsze uważałem, że przy rzutach karnych najsilniejsi gracze muszą obstawiać nieparzyste numery. 1,3,5. To była moja teoria. Dzięki temu minimalizowałeś ryzyko dwóch błędów z rzędu.

Juan nie dał rady. Neuer wybronił, a później sam trafił do siatki. Bayern po trzech seriach prowadził 3:2. Pamiętam jak się mobilizowaliśmy: - Kopnij mocno, wybierz sobie wcześniej róg i nigdy go nie zmieniaj. Nie zastanawiaj się. Pierwszy wybór jest najlepszy.

Wielu z nas padło na kolana i modliło się do Boga.

Kiedy Schweinsteiger nie trafił, chłopaki oszaleli. Wcześniejsze pudło Olicia i błąd Bastiana sprawiły, że chłopaki oszaleli. Ja wiedziałem, że ode mnie wszystko zależy. Zachowałem spokój. Mówiłem sobie: - Spokojnie, spokojnie, Didi. Nic nie jest pewne. Jeszcze nie wygraliście.

Kiedy podszedłem do piłki miałem tysiące myśli. Nawet brałem pod uwagę szalony strzał a la Panenka, ale szybko otrzeźwiałem. Kochałem presję i odpowiedzialność od dzieciństwa. Uwielbiałem decydujące momenty i stres z nimi związany. Neuer robił wszystko, by mnie zdekoncentrować, ale - uwierzcie - nie miał szans. Byłem piekielnie pewny siebie. Na przestrzeni ostatnich milisekund widziałem jak Manuel robi lekki ruch w lewo, więc posłałem piłkę w prawo. Trafiłem.

O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże. To były pierwsze myśli, które pojawiły się w mojej głowie. Wygraliśmy Puchar Europy.

#pilkanozna #chelsea
  • 12
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 109
@stillhet: bramka, która dała "1,5 gola" przewagi w doliczonym czasie gry, podczas gdy Chelsea grała w 10 i broniła się resztkami sił przed barcelonskim naporem, która przypieczętowala awans do finału, rzeczywiście, nic.

Jasne, można mówić że koniec końców Barca nie strzeliła nawet jednej potrzebnej bramki do odrobienia tej straty, ale gdzieś jest równoległy wszechświat, w którym Valdes wygrywa pojedynek z Torresem i natychmiastowo uruchamia atak, po którym pada zwycieska bramka
  • Odpowiedz
@6REY1MISTERIO9

gdzieś jest równoległy wszechświat, w którym Valdes wygrywa pojedynek z Torresem i natychmiastowo uruchamia atak, po którym pada zwycieska bramka dla FCB


Co lepsze, jest też taki w którym Valdes zabiera mu piłkę, kiwa wszystkich i sam strzela tego gola! :D
  • Odpowiedz
Pamiętam ten mecz na Camp Nou - nigdy wcześniej, ani później nie widziałem takiego „siedzenia” na drużynie przeciwnej jaki zaprezentowała Barca ..

Niewykorzystany karny Leo, który mógłbyć gwoździem do trumny Chelsea i Torres dobijający Katalończyków ..

Zdecydowanie jeden z najlepszych meczów jakie widziałem w życiu :) ..
  • Odpowiedz