Wpis z mikrobloga

Zaprawdę komunizm był najlepszy. Sam urodziłem się w 1983 roku w rodzinie takiej inteligenckiej. Ojciec był zatwardziałym marksistą-leninistą który po Gierku utracił wpływy w aparacie partyjnym. Zawsze powtarzał, że trzymał z "twardymi" bo nie było innej opcji. Albo oni albo zdrajcy. Sam miał poglądy trochę idealistyczne i już kiedy Stalin zmarł splunął podobno na ulicy i krzyknął z radości. Miał nadzieję, że w chaosie wywołanym śmiercią Stalina władze przejmie Beria. Sam nie bał się o swoje życie. Wiedział, że gdy Beria dostanie pełnie władzy skończy się fala terroru. A potem zebrały się razem te psy co wcześniej usługiwali szefowi NKWD na wszystkie sposoby (ojciec mówił, że widział jak kiedyś Beria splunął Kaganowiczowi w twarz przy ludziach, tłumaczył potem w zamkniętym groni KC że to było "przypadkiem, no tak mi się wymsknęła ślina, no przyznaję, wybacz lol" tak to wyglądało. A potem nocą gwałcił córkę kucharki w swoich rape-dungeons. Nic, nic. Nikt nigdy o tym nie wspomniał mu w twarz oprócz Ojca. Było to w noc upadku Berii. Nazwał go "Występną pedofilską glistą" i życzył mu "by zdechł w męczarniach". Potem zapadła cisza. Beria był podłamany. I wtedy Ojciec dodał "ale najpierw zabij ich wszystkich" i razem ruszyli. Anulowali wszystkie oficjalne listy skierowanych do rozstrzelania. Ojciec osobiście udał się na Kołymę. Werbował tam markistów-leninistów niezadowolonych z kierunku w jakim zmierza Rosja. Zebrał wielu Towarzyszy i przetrwał upadek Berii. Te zdradzieckie psy stawiające Rosję na drodze ku bezwzględnemu kapitalizmowi zostawiły go w spokoju uznając, że nie jest niebezpieczny. Na dalekiej Kołymie Ojciec mój werbował swoich ludzi. Prawdziwych marksistów-leninistów. Wszyscy oni nienawidzili skrycie Stalina i prawdę mówiąc była nawet frakcja anarchistyczna (Ojciec dopuszczał odszczepieńców, wrogów jego wroga, sam był zawsze 100% marksistą-leninistą ze starej szkoły) co jednak Ojcu zawsze odpowiadało gdyż cenił on sobie pozory demokracji jednocześnie mając całkowite przekonanie o własnej racji. Zaprawdę wielkim mój Ojciec był czlowiekiem. Do dzisiaj na Kołymie można usłyszeć ludzi którzy służyli w tak zwanych "Markslnenach". Byli to tacy Kołymscy harcerze dowodzeni przez mojego Ojca. Niestety nie przetrwał on reform zdradzieckiego psa Gierka. Ja sam urodziłem się w 1983 roku i pamiętam tylko jak siedzę w pokoju u babci a przy stole Ojciec z kilkoma przyjaciółmi palą papierosy. Telewizor #!$%@? na pełny regulator. Powtarzają się jakieś nazwiska. Ojciec dużo klnie. I pije. Czasami pijany przychodzi do mnie gdy studiuję "Kapitał" Marksa. Mówi mi wtedy jak bardzo jest ze mnie dumny. Mówi mi bym nigdy się nie poddawał. Bo MARKSIZM-LENINIZM ZWYCIĘŻY. Rozmawiamy potem do późnej nocy. Sam też lubię wypić sobie z Ojciem. Lubię słuchać jak wspomina dobre czasy gdy razem z Towarzyszem Jagodą, niesłusznie straconym, eliminowali swoich przeciwników. Towarzysz Jagoda poświęcił życie. On dobrze wiedział, że Stalin to niebezpieczny maniak. Ojciec wielokrotnie podczas tych spotkań gdy Jaruzelski wprowadzał stan wojenny, opowiadał mi jak wspaniałym człowiekiem był Towarzysz Jagoda. "Był prawdziwym Marksistą-Leninistą synu" powiadał. I taka była prawda, ponieważ Ojciec mój NIGDY nie kłamał. Towarzysz Jagoda działał w ukryciu czekając na śmierć Tyrana. Zasranego Soso. Oczywiście Jagoda zmarł pierwszy ale Historia przyznaje Mu rację. Tak jak mojemu Ojcu. #komunizm #zsrr #stalin #ojciec #marksizm #leninizm #marksizmleninizm
  • 2