Wpis z mikrobloga

Im więcej obcuję z młodymi i dynamicznymi pracującymi w różnego rodzaju korpo wielkim mieście, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że gros tej grupy społecznej to banda imbecyli. Gdyby ten kraj nie był Bangladeszem czy innymi Indiami Europy to jedyna praca na którą większość z nich mogłaby liczyć to kury szczać prowadzać w #!$%@? Górnym, z którego pochodzą, a o którym to pochodzeniu zapominają ok. 0,15 sekundy po wyjściu z pociągu na stacji Miasto Wojewódzkie Główne. Ale jako że jesteśmy takim Meksykiem, to siedzą sobie w boksie z karton gipsu na ołpen spejsie i wypełniają niezwykle ważne zadania wpisywania liczb z kartki do Excela, weryfikacji liczb wprowadzonych do Excela, czy też drukowania arkuszy z Excela dla dronów na innym piętrze do przepisania.

No ale o co niby chodzi? O to, że obserwując ich zachowanie lub efekty owego aż dziw bierze że do tej pory nie udało się odkryć brakującego ogniwa między człowiekiem współczesnym a małpoludem dla którego szczytem rozwoju cywilizacyjne go jest włożenie sobie palca do dupy. Wiecie, takim który gotów jest wynaleźć procę tylko po to, żeby miotać gównem na większą odległość. Gdyby jakimś cudem zawitał do nas ktoś z komitetu noblowskiego, to specjalnie ustanowili by Nagrodę Nobla z dziedziny antropologii, tylko po to żeby móc ją przyznać za to przełomowe odkrycie. Chociaż może coś jest na rzeczy, bo mógłbym przysiąc że nie dalej jak wczoraj widziałem na piętrze jak za paprotką krył się wąsaty koleś w monoklu i hełmie korkowym, który robił notatki. Wtedy pomyślałem że to nowy stażysta-hipster, dla którego po prostu zabrakło biurka, albo manago wprowadza kolejny głupi pomysł który przeczytał w nowo odkrytej przez siebie książce do zarządzania z początku lat 2000, po gumowych piłkach zamiast krzeseł i biurkach stojących.

Przykłady:
- kible - temat-rzeka, można by przypuszczać, że człowiek młody, światowy i wykształcony w ciągu swojego 20 letniego życia opanował umiejętność korzystania z tego wynalazku, ale jak widać nie. Takiego syfu to nie widziałem chyba nawet w kiblu w podstawówce. Może mnie coś ominęło, bo byłem tydzień na urlopie i przegapiłem wewnętrznego maila który informował o nowym konkursie zorganizowanym przez HR pod tytułem “Szczaj na podłogę” (nasze HR nie jest zbyt kreatywne, więc taki tytuł konkursu jest dość prawdopodobny). Honorowe wyróżnienie w tym konkursie dostał koleś, który udekorował ściany i framugę drzwi w kiblu własnymi gilami.

- jedzenie - taka typowa korpo-żarciodajnia, bierz talerz i nakładaj ile chcesz. No ale że nie jest dokładnie sprecyzowane, że nakładaj na talerz, a nie #!$%@? dookoła, toteż blaty wyglądają tam nie lepiej niż podłoga w kiblu. Bierze taki jeden w rękę taką wielką łyżkę do nakładania żarcia i niczym gra zręcznościowa w lunaparku próbuje przenieść ten jeden kartofel na swój talerz. No ale jako że po wczorajszym dedlajnie na asapie nieuchronnie następuje fakap, a najtańszy bieda-pakiet Medicover nie pokrywa kosztów Diazepamu, to łapy trzęsą mu się niczym Kwaśniewskiemu który swoimi super-zmysłami wyczuł że ktoś dwa kilometry dalej otwiera żołądkową gorzką. I kartofel taki, zamiast na talerzu, ląduje w zupie bądź sałatce z jarmużu. No więc druga runda cwaniaczku, z podobnym efektem. Ktoś kiedyś powiedział że symptomem debilizmu jest robienie tego samego i oczekiwanie innych rezultatów. Niestety koleżka raczej nie pomyśli żeby ten #!$%@? talerz podnieść i przysunąć bliżej, żeby obniżyć sobie poziom trudnści. Jego mózg jest zbyt sfokusowany na kartoflu

- jedzenie, obserwacja nr. 2 - zaskakujące jest jak wielu ludzi nie zostało nauczonych w domu posługiwania się sztućcami. Większość z nich kojarzy tylko mgliście takie małe widły, które Nieboszko Grzegorz kiedyś w mieście widzieli, o innych elementach zastawy kuchennej nie ma co wspominać. Był kiedyś we wsi stary Józek alkoholik co opowiadał o nożu, ale sołtys oficjalnie ogłosił go dziwakiem i nakazał przepędzenie z wioski. Ponoć na trzy rzeczy można patrzeć bez końca: na ogień, wodę i parkującą kobietę. Teraz dochodzi czwarta - na karynę, która przez 15 minut próbuje przekroić widelcem krokieta ze szpinakiem

Serio, lepiej chyba było pracować na budowie niż w korpo z bandą kretynów. Tam to przynajmniej spawacz jest spawaczem a nie Junior Metal Processing Specialist z wybujałym ego. No ale w opinii niektórych kretyn który przebalował przez 5 lat socjologii czy innej etnografii na zaocznych studiach w jakimś Cosinusie czy innym gównie magicznie przestaje być kretynem.

#pracbaza #pasta #heheszki
  • 5
  • Odpowiedz