Wpis z mikrobloga

Cześć paleoświry, nowa ściana tekstu z rana. Dziś będzie trochę o historii paleontologii. Osobiście traktuję go jako rozszerzenie wpisu o ewolucji dinozaurów. No to zapraszam.

Paleontologia to gałąź biologii, która wyrosła z geologii. Przynajmniej z historycznego punktu widzenia. I właśnie historie paleontologii pokrótce dzisiaj przedstawię. Po trochu traktuję to jako rozszerzenie poprzedniego wpisu, dlatego też skupię się na dinozaurologii.

Leaping lealaps, autor: Charles R. Knight, 1896; obraz przedstawia dryptosaury - źródło obrazka

Gdy byłem dzieckiem/nastolatkiem często natrafiałem na informacje, jakoby dawno temu skamieniałości dinozaurów dały początek legendom o smokach i innych potwornych bestiach. Chyba najpopularniejszym przykładem był protoceratops, który to miałby dać początek o legendach o gryfie. Dzisiaj już znacznie rzadko trafiam na takie stwierdzenie, chociaż może to być związane z tym, że już raczej nie sięgam po pozycje popularnonaukowe skierowane do młodszych czytelników. W każdym razie wydaje się to być zwyczajnie nieprawdziwe (a przynajmniej znacznie wyolbrzymione). Już Ksenofanes z Kolofonu (żył mniej więcej w przedziale 570-470 lat p.n.e.) uważał skamieniałości za pozostałości zwierząt, których już nie ma. Podobnie uważał żyjący w V w. p.n.e. Empedokles z Akragas. Obaj zwrócili uwagę na to, że skamieniałości, którymi się zajmowali, należały do zwierząt morskich (ryby, muszle i skorupiaki), a jednak były znajdywane raczej na terenie górzystym. Jednak nie wszyscy podzielali taki pogląd, np. żyjący później, i słynniejszy dzisiaj, Arystoteles uważał, że skamieniałości są pochodzenia nieorganicznego.

Dla zachowania uczciwości jednak przytoczę kilka przykładów, gdzie skamieniałe kości dały początek legendarnym stworzeniom (chociaż nadal nie były to dinozaury i smoki). Bostońskie Museum of Fine Arts dysponuje grecką wazą z połowy VI w. p.n.e. Na owej wazie widnieje m.in. podobizna Heraklesa walczącego z Ketosem (duży morski potwór). Głowa stwora zdaje się podobizną czaszki kopalnego, niezidentyfikowanego zauryspyda, na co wskazuje np. pierścień sklerotyczny. Znamy też doniesienia ze starożytności i wczesnego średniowiecza dotyczące odnalezienia kości olbrzymów, które to czasem są interpretowane jako kości dinozaurów lub wymarłych ssaków takich jak mamuty czy nosorożce. Te drugie są bardziej prawdopodobne, gdyż ze względu na wiek są (zazwyczaj) znacznie lepiej zachowane (i łatwiej rozpoznać w nich kości). W 1335 r. w pobliżu austriackiego miasta Klagenfurt odnaleziono czaszkę nosorożca włochatego, którą uznano za należącą do Lindwurma, czyli smoka z miejscowych legend. W 1550 powstał pomnik, do którego wspomniana czaszka posłużyła jako wzór, chociaż rzeźbiarz miał naprawdę bogatą wyobraźnię. Sama rzeźba oraz kość nosorożca do dziś znajdują się w Klagenfurt.

waza z Heraklesem i Ketosem - źródło obrazka

Chiński historyk Chang Qu, który żył w IV w. p.n.e. wspominał o odkryciu kości smoka, co niekiedy jest interpretowane jako opis kości dinozaura. Jeśli faktycznie tak było, to jest to najstarszy znany opis strasznego jaszczura, jaki znamy. W tradycyjnej chińskiej medycynie w miarę często używa się sproszkowanych skamieniałych kości jako leku (lub składniku leku). Sama tradycyjna chińska medycyna zmienia się znacznie z biegiem czasu, a także wraz z regionem, ale faktem jest, że pierwszy ząb (i niejedyny) olbrzymiej małpy gigantopiteka został znaleziony właśnie w sklepie/aptece specjalizującym się w tej odłamie niemedycyny. Czasem też niektórzy archeolodzy łączą niektóre legendy indiańskie właśnie ze skamieniałościami dinozaurów, jednak zazwyczaj są to najwyżej mgliste przesłanki. Faktem jest natomiast to, że przynajmniej na terenie dzisiejszych środkowych stanów USA rdzenni mieszkańcy od dawien dawna wykorzystywali skamieniałe kości przy budowie ognisk (chociaż raczej nie była to powszechna praktyka). Niektóre duże i płaskie kości dinozaurów były używane jako naczynia do obróbki termicznej pożywienia. Formacja Morrison, która ciągnie się od południowej Kanady, przez środkowe stany USA, aż do Nowego Meksyku, jest na Ziemi jednym z miejsc najobfitszych w kości dinozaurów. Ponadto w Montanie, w warstwach skalnych pochodzących z wczesnej kredy rdzenni amerykanie poszukiwali minerałów potrzebnych do uzyskania pewnych barwników. W takich miejscach niekiedy można natrafić na kości zauropelty, całkiem sporego dinozaura pancernego (pancerz tego stworzenia był czasem wykorzystywany jako naczynie lub patelnia).

W średniowieczu i renesansie skamieniałości były uważane albo za nieorganiczny wybryk natury, albo za pozostałości po potopie (inne interpretacje były raczej wariacją na któryś z tych poglądów). Zapewne duże znaczenie miało to, że niemal wszystkie skamieniałe okazy, które wtedy znano, należały do ryb oraz morskich bezkręgowców. Leonardo da Vinci naszkicował kilka skamieniałości i czasem nawet je poprawnie sklasyfikował (jak na stan wiedzy, który panował w ówczesnej Europie). Dodatkowo uważał, że są to pozostałości po morzach, które to kiedyś zajmowały znacznie większe połacie Ziemi niż dziś (a właściwie to na przełomie XV i XVI wieku ;)). W 1517 roku Girolamo Fracastoro (dosyć znany włoski lekarz, chociaż wtedy człowiek nauki często zajmował się wieloma jej dziedzinami) badał skamieniałości morskich stworzeń i łączył je z biblijnym potopem i/lub z pochodzeniem morskim, podobnie jak Leonardo.

W XVI w. żył także Konrad Gesner, prawdziwy człowiek orkiestra. Szwajcar ten interesował się różnymi dziedzinami wiedzy, jednak w kontekście tego wpisu kluczowe zdają się przyroda oraz bibliografia. Dziełem jego życia śmiało można nazwać „Historia animalium”, która to była bogato ilustrowanym wszystkich ówcześnie znanych stworzeń (ostatni piąty tom został wydany już po śmierci Gautora). Pomimo że niektóre rekonstrukcje stworzeń wydają się dziś przynajmniej zaskakujące, to był to kanon przez niemal dwa stulecia. W czwartym tomie (poświęconym rozmaitym zwierzętom morskim) Gesner umieścił podobizny kilku skamieniałości, z których największe wrażenie robi podobizna kraba. Niemal po drugiej stronie globu, w roku 1519 żołnierze Corteza oglądali kości (najprawdopodobniej) mastodonta, które to wcześniej zostały znalezione przez miejscowych. Zdarzenie to miało miejsce w mieście Tlaxcala (dzisiejszy Meksyk), zaraz po podbiciu go przez europejczyków. I tu urywa się jakikolwiek ślad po tych skamieniałościach.

Nicolaus Steno, 1667; współczesny rekin oraz skamieniałe zęby - źródło obrazka

W drugiej połowie XVII w. Robert Hooke oglądał pod mikroskopem skamieniałości i opisał je w „Micrographia”. Porównywał też skamieniałe zwierzęta i rośliny do tych współczesnych. Hooke uważał, że skamieniały kawałek drewna był kiedyś zwykłym drewnem, które to zostało nasączone przez wodę cząstkami skał i ziemi. Twierdził także, że skamieniałości są zapisem historii życia. Duński geolog Nicolaus Steno sformułował podstawy stratygrafii (stratygrafia zajmuje się ustaleniem wieku oraz przyczyn rozmieszczenia skał w ziemskiej skorupie). Wprowadził także epoki geologiczne. Twierdził, że przynajmniej spora część skamieniałości jest pochodzenia organicznego. Porównywał też skamieniałe stworzenia do współczesnych, np. sporządził pierwszy rysunek olbrzymiego rekina Carcharocles megalodon (chociaż wtedy ta nazwa jeszcze nie funkcjonowała). Wtedy jeszcze nie wszyscy uczeni uznawali organiczne pochodzenie skamieniałości, jednak nie była to też niszowa hipoteza. Dopiero w następnym stuleciu ogromna większość uznała ją za prawdziwą. W 1676 Robert Plot w książce „Natural History of Oxfordshire” opisał i naszkicował dolną część kości udowej megalozaura. Dziś zazwyczaj większość specjalistów uważa, że to była kość megalozaura, chociaż całkowitej pewności mieć nie możemy, gdyż okaz zaginął. Plot przypisał tę kość słoniowi z czasów rzymskich, a później olbrzymowi, które były wspomniane w Biblii. Jest to najwcześniejszy rysunek nieptasiego dinozaura oraz najwcześniejszy potwierdzony opis jego kości. Niemal sto lat później (1763) Richard Brookes nazwał tę kość Scrotum humanum, czyli ludzkie jądra. Zapewne to tylko skojarzenie wizualne, jednak do dziś żyje legenda, która głosi, że pierwszą nazwą dinozaura była moszna człowieka ( ͡º ͜ʖ͡º)

W osiemnastym stuleciu Karol Linneusz w swoim „Systema Naturae” (w X edycji) umieścił trzy królestwa: zwierząt, roślin i minerałów. Twórca podstaw klasyfikacji biologicznej chciał skatalogować nie tylko świat ożywiony. W każdym razie do minerałów zaliczył m.in. skamieniałości. W pierwszej połowie XVIII w. Johann Jakob Scheuchzer opisał skamieniałość olbrzymiej salamandry (dziś znanej pod nazwą Andrias scheuchzeri) jako człowieka, który zginął w czasie biblijnego potopu (Homo diluvii testis). Mimo to z opisem skamieniałych roślin poszło mu lepiej, tzn. całkiem poprawnie je oznaczył. Jednym z nielicznych ówczesnych naukowców przeciwstawiających się dyluwializmowi (pojęcie, który łączył geologię z biblijnym potopem, m.in. skamieniałości miały być pozostałościami to nim) był Georges Buffon. Uważał on, że zmiany klimatu (a dokładnie ochłodzenie) mogło spowodować zniknięcie kilku gatunków. Na terenie Ameryki Północnej zaczęto odnajdywać tajemnicze zęby i kości, które były często brane za należące do różnych zwierząt (zazwyczaj słoni i hipopotamów). Niektórzy postulowali, że należą do jednego stworzenia, które nazwano Incognitum. Dzisiaj wiemy, że owe Incognitum to mastodont amerykański. Do Europy szczątki (głównie zęby) tego tajemniczego stworzenia wysyłał Thomas Jefferson (ten sam, co był trzecim prezydentem USA) i był przekonany, że zwierzę nadal żyje gdzieś w głębi kontynentu. W 1784 roku opisano pierwszego pterodaktyla, chociaż nie za bardzo wiedziano, co to takiego jest. Poprawny opis (oraz nadanie nazwy) miało miejsce na początku dziewiętnastego stulecia.

Duria Antiquior, Henry De la Beche, 1830; zwierzęta zrekonstruowane na podstawie skamieniałości odkrytych przez Mary Anning - źródło obrazka

Żyjący na przełomie XVIII i XIX w. Georges Cuvier, którego można śmiało nazwać twórcą (lub jednym z twórców) paleontologii, badał wiele skamieniałości, także Incognitum oraz salamandrę-człowieka z potopu. Doszedł on do wniosku, że niegdyś na świecie żyły stworzenia, które wymarły (i zdołał do tego przekonać wielu uczonych). Cuvier głosił katastrofizm, który był dominującym poglądem w pierwszej połowie XIX wieku, i którego był jednym z głównych głosicieli. Pogląd ten zakładał, że co jakiś czas (raczej dłuższy niż krótszy) wskutek jakiejś olbrzymiej katastrofy masowo wymiera wiele gatunków, a na ich miejsce powstają nowe. Z tym że te powstania często były łączone z kreacjonizmem. W opozycji stali ewolucjoniści, z których najbardziej dziś znany jest Jean-Baptiste de Lamarck. Nie była to ewolucja w dzisiejszym rozumieniu tego procesu, jednak już zakładała powolne zmiany zachodzące w organizmach. Sam Lamarck był twórcą lamarkizmu, o którym zapewne uczyliście się w szkole (w skrócie: zwierzęta zmieniają się, bo chcą się zmienić). Przełom nastąpił w roku 1859 roku, gdy Karol Darwin opublikował „O powstawaniu gatunków” (należy pamiętać, że Alfred Russel Wallace doszedł do tych samych wniosków w tym samym czasie co Darwin). Pierwszą katedrę paleontologii otworzył Alcide d’Orbigny w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu (rok 1853).

W XIX w. paleontologia nabrała wiatru w żagle. W pierwszej połowie tego stulecia odkryto pierwsze dinozaury, a także wiele innych mezozoicznych potworów. Wyróżniała się tutaj angielka Mary Anning, która w wieku zaledwie 12 lat odkryła niemal kompletny szkielet ichtiozaura, a później także plezjozaura, pterozaura z gatunku Dimorphodon macronyx oraz wiele innych okazów. Inni angielscy poszukiwacze skamieniałości także nie próżnowali. Pierwszym nazwanym dinozaurem był mięsożerny megalozaur, którego opisał William Buckland w 1824 roku (chociaż nazwę gatunkową M. bucklandii nadał Gideon Mantell). Rok później Mantell opisał iguanodona, a w roku 1933 pancernego hyleozaura. Kilka lat później Richard Owen nadaje trzem powyższym gatunkom miano dinozaurów i tak oto świat usłyszał o strasznych jaszczurach (bo to dosłownie znaczy nazwa dinozaur). Ówczesne rekonstrukcje tych stworzeń wydają się dziś śmieszne, ale wtedy wyobrażano je sobie jako przerośnięte (niemal w karykaturalny sposób) jaszczurkokrokodyle. W 1861 r. w Niemczech odnaleziono archeopteryksa, słynnego praptaka. Jest to chyba najsłynniejsza skamieniałość, której zdjęcia do dziś potrafią pojawić się w szkolnych podręcznikach.

iguanodon zrekonstruowany przez Gideona Mantella - źródło obrazka

W połowie XIX wieku opisano pierwszego amerykańskiego dinozaura – kaczodziobego hadrozaura. Po wojnie secesyjnej w USA wybuchło prawdziwe dinozaurowe szaleństwo. Miała nawet miejsce osobliwa rywalizacja, która została nazwana wojną o kości. Dwaj paleontolodzy, Othniel Charles Marsh oraz Edward Drinker Cope, pokłócili się ze sobą i zaczęli konkurować w liczbie odkrytych i opisanych gatunków kopalnych. Rywalizacja ta skończyła się dopiero w 1897 roku, wraz ze śmiercią Cope’a. Panowie nie odpuszczali aż do końca, chociaż w ostatnich latach jechali już na oparach, gdyż po prostu roztrwonili rodzinne fortuny. Na porządku dziennym używano dynamitu do wydobycia skamieniałości, by zyskać na czasie (co miało raczej niekorzystny wpływ na trwałość okazów). Zarówno Cope, jak i Marsh podkupywali sobie nawzajem pracowników, wysyłali szpiegów do obozu wroga, potrafili dwukrotnie opisać ten sam gatunek pod różnymi nazwami oraz sabotować wyprawy i obozy przeciwnika, a nawet niszczyć wykopaliska (chociaż dzisiaj podważa się przynajmniej część tych czynów – przeciwnicy wyolbrzymiali nawzajem swoje przewinienia). Nie są to zbyt honorowe czyny, pomimo że sama historia jest ciekawa. Wojna o kości dała nam grubo ponad 100 nowych gatunków, w tym takie klasyki jak allozaur, triceratops, brontozaur, stegozaur czy apatozaur. Czyli dinozaury, które zna niemal każde dziecko.

słynna skamieniałość archeopteryksa - źródło obrazka

Amerykańskie gatunki dwunożnych mięsożerców (i dalsze odkrycia na starym kontynencie) zmieniają obraz dinozaurów. Zaczyna się je postrzegać jako krwiożercze, jednak całkiem żywotne potwory. Jednak na początku XX w. postrzeganie tych zwierząt się zmieniło. Swoje trzy grosze dało odkrycie naprawdę dużych okazów (zauropody), ale głównym winowajcą był pogląd, że jak dinozaury wymarły, to znaczy, że niezbyt były przystosowane do życia. Zaczęto je postrzegać jako głupi i ociężałe, niejako skazane na wymarcie. Przed II wojną światową paleontologia rozwijała się całkiem prężnie. Roy Chapman Andrews (prawdopodobnie był inspiracją do stworzenia Indiany Jonesa) zorganizował szereg wypraw do Mongolii, gdzie odkryto wiele dinozaurów i dziwacznych ssaków. Niemieccy naukowcy podróżowali do północnej oraz południowej Afryki, zaczęto też odkopywać liczne skamieniałości w Kanadzie. Ilustracje z pierwszej połowy XX w. przedstawiające kopalne ssaki są znacznie bardziej poprawne (z dzisiejszego punktu widzenia) niż te z np. dinozaurami czy niessaczymi synapsydami. Wyjaśnienie tego jest proste – łatwo jest przyrównać mamuta czy tygrysa szablastozębnego do dzisiejszych zwierząt. Z tymi odmiennymi anatomicznie jest już większy problem i czasem trzeba było zwyczajnie kombinować.

O. C. Marsh oraz E. D. Cope, bohaterowie wojny o kości - źródło zdjęcia

Blask chwały przynosiły także odkrycia związane z „jaskiniowcami”. Neandertalczyk został opisany już w 1864 roku (przez Wiliama Kinga), a Homo erectus, jeszcze jako pitekantrop, w 1892 (Eugène Dubois). Prawdziwą bombą było odkrycie w Afryce w 1924 roku oraz opisanie rok później australopiteka przez Raymonda Darta. Chociaż już Darwin pisał o driopiteku, kopalnej małpie człekokształtnej z Europy.

Poprzedni wiek przyniósł także kilka przełomów w paleontologi. Na pewno takim przełomem było datowanie izotopowe wynalezione przez Willarda Libby’ego. Dziś stosuje się kilka metod takiego datowania i w przeciwieństwie do tego, co można często przeczytać w internetach w paleontologi raczej nie stosuje się izotopu węgla C14 (zwyczajnie działa on na niewielkich odcinkach czasu, maksymalnie ok. 60 tys. lat). Z kolei czas występowania i zasięg geograficzny danych organizmów pozwoliła połączyć ze sobą teoria płyt tektonicznych. W połowie XX w. zaczęto odkrywać najstarsze organizmy wielokomórkowe, ale także rozwijać się zaczęła mikropaleontologia (organizmy jednokomórkowe). Othenio Abel uknuł termin paleobiologia i od tej pory paleontologia coraz więcej zaczęła mieć wspólnego z biologią (do tej pory była to dziedzina raczej geologiczna).

deinonych, Robert Bakker, 1969; jest to znana i często kopiowana ilustracja - źródło obrazka

W 1969 r. John Ostrom opisał deinonycha. Zwierzę to niezbyt pasowało do ówczesnych wyobrażeń na temat dinozaurów. Był to szybki i zwinny drapieżnik, bardziej ptasi niż gadzi. Ostrom twierdził, że przynajmniej niektóre dinozaury były stałocieplne, a dzisiejsze ptaki pochodzą od dinozaurów. Jego uczeń, Robert Bakker poszedł o krok dalej. W 1986 r. wydał on „The Dinosaur Heresies” – książkę, która przedstawiała dinozaury jako stałocieplne, aktywne i inteligentne zwierzęta, które opiekowały się swoim potomstwem. Z początku Ostrom i Bakker byli w mniejszości, jednak z czasem ich tezy okazały się słuszne. Rewolucję tą często nazywa się renesansem lub odrodzeniem dinozaurów.

Dzisiaj paleontologia przeżywa swoje złote czasy, a szczątki dinozaurów zostały odkryte na każdym kontynencie (również na Antarktydzie). Chiny okazały się prawdziwym skarbcem opierzonych dinozaurów (niektóre okazy zachowały się tak dobrze, że znamy ich ubarwienie) i nikogo dziś już nie dziwi to, że dzisiejsze ptaki to właściwe dinozaury, które przetrwały wymieranie kredowe. Popularność paleontologii cały czas rośnie, czego dowodem mogą być rzesze moich fanów i fanek ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Jakby kogoś zaainteresowało, to założyłem bloga oraz fb.

Poniżej daję filmik od dkm17, który zahacza o Cuviera i wymieranie gatunków. Źródła oraz kilka ciekawych linków umieściłem na blogu, żeby już mirko nie zaśmiecać.

#paleoart #paleontologiaboners #paleontologia #ewolucja #biologia #ciekawostki #nauka #gruparatowaniapoziomu #dinozaury
Prekambr - Cześć paleoświry, nowa ściana tekstu z rana. Dziś będzie trochę o historii...
  • 11
  • Odpowiedz