Wpis z mikrobloga

Będąc łebkiem zobaczyłem w sklepie oryginalną piłkę z moich pierwszych oglądanych Mistrzostw Świata we Francji. Oryginalna, droga w cholerę, ale stała się moją obsesją, żeby na podwórku być najfajniejszy.

Zarabiałem sobie zbierając owoce, trawę pokosiłem, udawałem, że nie ma reszty ze sklepu a paragon zniknął. Pieniądze na drożdżówkę lądowały w kieszeni, a nie w głodnym brzuchu. Żeby mieć swoją super piłkę.

W końcu się udało, piłkę kupiłem wysypując reklamówkę zaskórniaków i wracając wyglądałem jak Golum z pierścieniem i ją wręcz całowałem. Po prostu duma, prestiż i "ja pieniędzy nie liczę".

No, ale jest piłka trzeba też pokopać, nie będę jej brał na boisko betonowe żeby się zniszczyła, ale jest do grania, a nie oglądania. Jako bramkę miałem bramę stodoły na której był wymalowane obramowanie. Kopię więc pierwszy raz - na siłę, taka piłka przecież musi mieć magiczne właściwości. Była cięższa od tych z którymi do tej pory miałem do czynienia i poleciała trochę w bok. Trafiła w bramę i tak zawisła powoli flaczejąc wbita w jakiegoś gwoździa, o którym nie wiedziałem.

Tak się niszczy marzenia (,)

#pilkanozna #oswiadczenie #truestory #sadstory
oiio - Będąc łebkiem zobaczyłem w sklepie oryginalną piłkę z moich pierwszych oglądan...

źródło: comment_TWkOfju2aHBxhAOfCFDiJeU73cLjWlJ6.jpg

Pobierz
  • 4
  • Odpowiedz
@oiio: podobna historia - ale u mnie gruby gość potknął się i upadł na nią dupą! No i flak... Od tego czasu nigdy nie brałem swojej piłki na żaden mecz ;) tylko ich wersji było kilka, moja kosztowała chyba 60 czy 80 zł, ale takie "prawdziwe" były jeszcze droższe, co i tak na tamte czasy było majątkiem.
  • Odpowiedz
  • 1
@oiio #!$%@? xD ja tak miałem z Terrestrą. Po dwóch tygodniach wentyl puszczał a janusz sklep w Wieluniu nie widział w tym nic złego bo dzieciak w końcu tylko sapie..
  • Odpowiedz