Wpis z mikrobloga

Każdy w Azji ma taką historię, że przydarzy się jakiś kompletnie nietrafiony posiłek. Nie tyle, ze coś jest po prostu niedobre, ale że całe doświadczenie jest po prostu kuriozalne lub nieprzyjemne. No i my chyba właśnie mieliśmy najgorszy obiad w Azji :D

Naszła mnie ochota na żeberka. Ogólnie na mięcho, takie dobre, zrobione bardziej po europejsku niż po azjatycku. #rozowypasek przypomniał sobie, że widział na profilu Foodie Chonburi ostatnio coś w tym stylu. Szybki research - golonka z ziemniakami i ostrym sosem, do tego niemieckie piwo w menu, parę kilometrów od nas.

Jedziemy! Co może się nie udać?

Znaleźliśmy miejscówkę bez problemu. Duży, nowoczesny, ładny lokal. Kelner mówi po angielsku (na palcach jednej ręki zliczymy takich w Chonburi), zapowiada się świetnie. Bierzemy po ciemnym piwie, żona zamówiła jakieś kulki panierowane z kurczaka z ziemniakami i warzywami, a ja upragnione żeberka z ziemniakami. Idealnie :D

Po paru minutach przyszło piwo. Ciemniutkie, z gęstą pianą, w kuflu z grubego szkła, bez lodu (tak, czasem potrafią podać piwo z lodem). W brzuchu burczy coraz mocniej, gadamy sobie i czekamy.

Aga dostała swoje jedzenie, ja jeszcze czekam. W Tajlandii normalne jest, że porcje dostaje się od razu jak są gotowe, a nie podaje się ich wszystkim razem. No nic, na żeberka trzeba poczekać.

Pierwsze zaskoczenie. Danie Agi to chrząstki z kurczaka w panierce :D Masakra, nie do przegryzienia, tak jakby ktoś resztki kurczaka obtoczył w panierce i to było całe danie :D Sprawdzamy w menu, rzeczywiście było napisane "chicken knuckles", pechowe przeoczenie. Zresztą co za chory umysł wymyślił takie danie?

Aga już wie, że wyjdzie głodna, obgryza panierkę i zapycha ziemniakami i warzywami. Ja już wiem, że podzielę się żeberkami (w granicach rozsądku oczywiście) :P

Ja dalej czekam na swoje danie. W telewizji zaczął się mecz Arsenalu, pewnie jakaś powtórka. Kiedy minęło pół godziny pierwszej połowy, zacząłem się niepokoić, głód doskwierał coraz mocniej, w międzyczasie zaczęło się na zewnątrz oberwanie chmury i nasz kelner (prawdopodobnie jedyny ogarniający angielski) z parasolem ogrodowym zbierał ludzi wysiadających na parkingu z samochodów.

Kończy się pierwsza połowa, 1:0 dla Arsenalu. Co gorsza, kończy się piwo. Za to przestało nieco padać. Kelner wrócił do środka, pytam się go, ile jeszcze mam czekać na te żeberka.

Jakie żeberka?

Przecież zamawiałem zaraz po żonie żeberka, nachylał się Pan nad menu i przystawiał do nich palec, dobrałem do nich ziemniaki.

No. I'm sorry.

Głodni poprosiliśmy o rachunek, choć kelner proponował, że złoży zamówienie na te żeberka do kuchni, ale nie dalibyśmy rady czekać już dłużej.

Wydaliśmy ponad 500 bahtów (ok. 60 zł) za dwa piwa, resztki kurczaka w panierce, kulkę ziemniaków i pokrojony pomidor z ogórkiem i cebulą. Na szczęście większość tej kwoty poszła na piwo, które było najlepsze, jakie piliśmy w Tajlandii, więc nie było tragedii :D

Cóż, gorzej już chyba nie trafimy, przynajmniej taką mamy nadzieję :D W każdym razie poszukiwanie żeberek będzie jeszcze trwało :D

Zapraszam do obserwowania tagu #chrapki, gdzie co jakiś czas będę publikował posty związane z życiem w Azji, ciekawostki, zdjęcia, anegdoty.

Warto również obserwować profil na #instagram, gdzie codziennie będziemy wrzucać zdjęcia z naszych podróży.

Nasz blog znajdziecie pod adresem chrapki.pl

Fanpage na fejsie

#podroze #tajlandia #azja #ciekawostki #emigracja #heheszki #przegryw #piwo #jedzenie
źródło: comment_qdnN1gQtjtBniWzT6cBsOHth1tr87S4x.jpg
  • 10
@PeeJay: w Tajlandii jedynie raz jadłem coś co mi nie smakowało, kawałki mięsa robione na grillu w malutkiej przyczepce bardzo gumowe i nie dało się przeżuć a myślałem że miejscowi potrafią :(
@Raziel92: Mięso w Azji (a przynajmniej w Tajlandii i okolicach) smakuje znacznie gorzej niż w Europie, czuć, że jest gorszej jakości. Za to przygotowują je świetnie - zazwyczaj. Przez to torchę traci się poczucie tego, że jest słabe samo w sobie.
Czasem jest tak jak mówisz, nie przegryziesz czegoś albo dostaniesz na przykład mielone z kośćmi. Choć mi na ogół wszystko smakuje, nie wybrzydzam, to jakbym dostał teraz takiego prawdziwego schabowego
@PeeJay: Też bym się nie poddał, nie wyobrażam sobie posiłku bez mięsa :D

Piwo z lodowem też widziałem niemal wszędzie, ale po prostu dawali miseczkę z nim obok, jakbym dostał prosto do kufla to bym się wkurzył :D
Choć mi na ogół wszystko smakuje, nie wybrzydzam, to jakbym dostał teraz takiego prawdziwego schabowego


@PeeJay: Pattaya, restauracja/guesthoust o nazwie "Bambus Motel". W owej restauracji rok temu pod nazwą sznycel wiedeński krył się prawdziwy schabowy. Od razu uprzedzam pytania - nie była to cielęcina tylko wieprzowina.