Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć. Nie mam z kim pogadać, a męczy. Wiodę sobie dość przyjemne (jak na ludzi w moim wieku) i całkiem dostatnie życie, mam wszystko czego mi potrzeba, raczej jestem chodzącą tęczą i sypie magiczny pyłek na wszystkich na około. Ale mam również myśli samobójcze. Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę, to się tego nie boję. Spokojnie, nie zrobię tego - w całym tym myśleniu mam spokój i świadomość, jak wielu tym skrzywdzę. I tylko to tak naprawdę mnie hamuje. Co jest zatem przyczyną? Nie mam pojęcia. Próbowałam sięgnąć pomocy u specjalisty - psychiatra z polecenia, z dobrymi opiniami - po 15 minutach mojego monologu powiedział, że nie wie jakie leki mi podać, a kiedy dodałam, że nie chcę brać leków tylko chcę bez chemii wyjść z tego, to pomocy nie otrzymałam, co zniechęciło mnie do dalszego szukania pomocy (a przekonanie się do zrobienia tego było ogromnym i ciężkim krokiem). Mam kochanego narzeczonego, mamy plany, jest kolorowo. Co z tego, skoro on zdaje się nie dopuszczać do siebie myśli, że jest ze mną momentami źle? Złe momenty przychodzą tak naprawdę z dupy, nie ma większych powodów, nie mogę się ich pozbyć. Kiedyś pomagało przesypianie ich, teraz mogę spać po 10-12 godzin i jest tylko gorzej. Powiecie, że powinniśmy porozmawiać. Rozmawiamy. Ale chyba boję się odrzucenia z każdej strony. Boje się, że nie będzie chciał psycholki. Denerwuje się, kiedy pyta jak może mi pomóc, a ja zwyczajnie nie wiem. Dodatkowo oboje mamy paskudnie ciężkie charaktery. Poza tym? Parę gorszych dni w pracy i już myślę, co zrobić by nie musieć tu przychodzić. Paskudne uczucie, gdy z pozycji wygrywa spada się na pchłę, która czasem na siebie nie potrafi zarobić. Myślałam o zmianie, ale mimo wszystko mam tu naprawdę dobre warunki i łudzę się, że nie poddam się, bo przecież nie mogę być tak długo na dnie. Już nawet się udało na jakiś czas wybić, teraz znów dół.
Chcę się zakopać tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie i w spokoju zdechnąć.
Nie obchodzi mnie, czy kogoś to zainteresuje, choć fajnie byłoby z kimś pogadać. Niestety chyba nie mam z kim. :(
taguje sama nie wiem co.
#zycieismierc #feels #depresja ? #logikarozowychpaskow hehe #help #porozmawiajzemna wiec chyba tez #atencyjnyrozowypasek

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 19
  • Odpowiedz
Cierpisz na poczatki depresji wiec proponuje wizyte u psychiatry i rozpoczecie przygody z lekkimi lekami. Dodatkowo oczywiscie wiadomo, ze ten #!$%@? sport, jakies zimne prysznice i zdrowe odzywianie Ci dodadza jakies 30% mocy.
Moze znajdz se jakis drobny fajny nowy cel w zyciu. zbuduj karmik dla ptaszkow czy cos. Dodatkowo pamietaj ze kazda laska jest troche #!$%@? wiec glowa do gory. Buziaczki
  • Odpowiedz
OP: @Arturian: haha chociaż na chwilę się uśmiechnęłam :D takie stany zdarzają mi się od półtorej roku-może dwóch, gdy tkwiłam w bardzo #!$%@? toksycznej relacji. nie wydaje mi się, by było gorzej. chcę uniknąć leków, nie wyobrazam sobie by miec uzalezniony zywot od pigułek. Sport - po upałach wracam. Zimne prysznice - jak już uda mi się zwlec z wyra, to są często. Jedzonko - staram się od dłuższego
  • Odpowiedz
SilnyAzjata: Psychiatra jest od leków, a nie od przepracowywania twoich problemów. Z tym udajemy się do psychoterapeuty. Psychiatra może nie mógł określić, skąd biorą się myśli samobójcze, ale skoro nie chcesz leków, to nic ci nie pomoże. W określeniu źródła problemu może pomoc tylko psychoterapia. Zreszta nie wiem czego oczekiwalas, idąc do psychiatry, ze powie: ma pani downa, proszę iść pobiegać, za dwa tygodnie powinno przejść.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
  • Odpowiedz
OP: @AnonimoweMirkoWyznania: Zdecydowałam się na wizytę u psychiatry pod wpływem impulsu. Uznałam, że coś trzeba ze sobą wreszcie zrobić, nie znałąm różnicy między psychiatrą a psychoterapeutą, ktoś ze znajomych polecił psychiatrę by zacząć od najcięższego kalibru. Poszłam nie tyle co z myślami samobójczymi, a z atakami słabości, płaczu, agresji, problemami z koncentracją, nerwami i wieczną huśtawką nastrojów.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Zkropkao_Na
  • Odpowiedz
MeksykańskiMorderca: Piszesz, że takie stany masz od około dwóch lat gdy byłaś w toksycznej relacji więc widocznie ona ma na to ogromny wpływ i musisz ją przetrawić. Nie wiem co się działo, ale coś jednak pcha cię ku takim myślom i może czas się z tym rozliczyć? Trudno doradzać nie widząc większego obrazu, ale wydaje mi się, że coś jest na rzeczy, bo jakie inne powody masz skoro żyjesz podobno szczęśliwie?
  • Odpowiedz
IKSDE: "Toksyczna relacja" - czyli pewnie się puściła z innym, tamtego zostawiła, a teraz ją dręczy sumienie i stąd te czarne myśli XDD Nie pierwszy taki przypadek jaki widziałem - wybielanie się poziom expert XDD Idź i przeproś to może poczujesz się lepiej ( ͡ ͜ʖ ͡)

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
  • Odpowiedz
takie stany zdarzają mi się od półtorej roku-może dwóch, gdy tkwiłam w bardzo #!$%@? toksycznej relacji

Mam kochanego narzeczonego, mamy plany, jest kolorowo.

raczej jestem chodzącą tęczą i sypie magiczny pyłek na wszystkich na około. Ale mam również myśli samobójcze


@AnonimoweMirkoWyznania: Ty za szybko po tamtym związku, nie przepracowując go, weszłaś w nową relację. Gdybyś dała sobie więcej czasu na odnalezienie siebie w sobie, to dziś by były tylko te
  • Odpowiedz
FikuśnyMorderca: Wiedziesz dostatnie życie, wiec wal śmiało do psychologa, po pierwsze wygadasz się (co prawda za pieniądze hehe), po drugie okaże się ze źródłem twoich problemów są rodzice i dzieciństwo. Przepracujesz problemy. Często ogromna ulga dla ludzi jest juz sama świadomość skąd biorą się ich problemy w obecnym życiu. I trzeba się nauczyć rozpoznawać schematy pracy własnego mózgu. Ale trudno to zrobić bez profesjonalnej wiedzy bo ty wielu rzeczy sama sobie
  • Odpowiedz
RudaWybranka: @GoSiulKa niekoniecznie. Ja jestem 4 lata od zakonczenia toksycznego zwiazku i moge opisac swoje zycie identycznie jak OPka. Jedyna roznica to ze nie mam nikogo. Mam mysli samobojcze ale mysle o tym co powiedzieliby/zrobiliby wtedy bliscy, ataki paniki. Jestem mila, wesola rozowa oprocz tego, ze co 2-3 dzien koncze dzien ryczac w poduszke i nie wiem co mam ze soba zrobic. Wedlug mnie wyjscia z tej sytuacji nie ma
  • Odpowiedz
IKSDE: @Piotero1: nie trzeba być geniuszem aby się domyślić jaki to był przypadek skoro ledwie po półtora roku - dwóch latach jest narzeczoną XD mogę się założyć, że złapała drugą gałąź zanim puściła się pierwszej, a teraz zgrywa ofiarę XD to typowe dla różowych, znam takich historii wiele XD

Nawet różowa powyżej upewnia mnie w domysłach, bo po toksycznej relacji nikt normalny nie wskakuje od razu do narzeczeństwa, a
  • Odpowiedz
RudaWybranka: @IKSDE moze po prostu w przypadku OPki to wcale nie byl zaden toksyczny zwiazek. Ja w ciagu tych 4 lat jeden jedyny raz sprobowalam sie z kims zwiazac i to bylo rok temu. Balam sie cokolwiek do niego powiedziec a nawet przy nim siedziec. Oczywiscie odszedl. Ciekawe jaki byl ten toksyczny zwiazek OPki skoro wlasciwie odrazu potrafila zaufac komus nowemu, zareczyc sie.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
  • Odpowiedz
OP: @AnonimoweMirkoWyznania: IKSDE: aleś Ty ograniczony.. toksyczny = z winy kobiety, na pewno się puściła? Jeśliś taki ciekawy, to niebieski tłukł mnie przez 4 lata i obwiniał za każdą rzecz, nawet gdy to on był winny. Sprawa #!$%@?, na cale szczęście udało mi się wyrwać z tego (mieszkaliśmy ze sobą gdy terror fizyczny ustał, jednak wciąż dręczył psychicznie). Dalej - nie powiedziałam, że depresja zaczęła się w trakcie toksycznego związku. Od rozstania do nowego związku minął prawie rok. Zaręczyny przyszły szybko, ale naprawdę mam przy boku cudownego faceta, z którym chcę spędzić resztę (tego #!$%@?) życia i dodaje mi sił. Nie zmuszałam go do tego, to jego osobista w pełni świadoma decyzja. Oboje mamy ciężkie przejścia za sobą i wiemy, że to to. Mam nadzieję, że teraz rzuciłam Ci trochę światła do Twojej zagrzybiałej piwnicy pełnej wypracowanych przez siebie #!$%@? szablonów.
@RudaWybranka: problem w tym, że u mnie jest i dobrze, i źle. Mam całkiem fajne życie, chwilowo dobija mnie praca. Wczoraj ryczałam cale popołudnie, zastanawiałam się ile domestosu trzeba wypić, żeby paść i czy bardzo długo będę zdychać (oczywiście i tak bym tego nie zrobiła, bo świadomość odpowiedzialności za czyny pozostaje) a już chwilę później, w słuchawkach, nie wiem nawet kiedy - w świetnym nastroju sprzątałam i rozrzucałam mentalne kwiatki radości na około. #!$%@?ą mnie niesamowicie te wahania, bo wystarczy jeden impuls, cokolwiek - i już mam ochotę ciąć żyły.
@Fikuśnymorderca: słyszałam już kiedyś o rodzinie i dzieciństwie, coś może w tym być. potrzebuję czasu, by przekonać się, że psycholog to lekarz jak każdy inny. Boję się braku akceptacji, z każdej strony.
@PodgnityHultaj: jak można się z Tobą skontaktować? Chętnie porozmawiam.
@GoSiulKa: Oj nie, tamten związek zaczął być dobrze przepracowywany
  • Odpowiedz
słyszałam już kiedyś o rodzinie i dzieciństwie, coś może w tym być.

Boję się braku akceptacji, z każdej strony.

#!$%@?ą mnie niesamowicie te wahania, bo wystarczy jeden impuls, cokolwiek - i już mam ochotę ciąć żyły.

tamten związek zaczął być dobrze przepracowywany jeszcze zanim się skończył. Kończyłam go z wielką ulgą :D


@AnonimoweMirkoWyznania: Owszem, toksyczny związek kończy się z ogromną ulgą, ale manipulacje oraz przemoc psychiczna i fizyczna ryje beret
  • Odpowiedz