Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
TL;DR czy mam borderline czy to tylko skutki bycia z osobą z borderline, historia ostatniego związku i życia

Zastanawiam się czy nie mam borderline. Byłem ostatnio w związku czy jakimś para-związku, który bardzo mnie wykończył. Podejrzewam ją o BPD, ale żeby być uczciwym zastanawiam się też nad sobą. Obecnie, po tym związku u siebie też widzę wahania nastrojów, co prawda spowodowanych jej działaniami czy wręcz prowokacjami. Ale są. Czuję niepokój, boję się odrzucenia (bo mnie odrzucała), nie mam ochoty na kolejny związek, nie mam ochoty dobrze traktować kobiet (bo demotywowała, traktowanie jej dobrze napotykało wręcz kary, gdy ją dobrze traktowałem to była wredna, pozwalała sobie na zbyt wiele).

Co mnie najbardziej zastanawia to fakt, że wzmacnialiśmy się i mieliśmy takie przesunięte "fazy":
* gdy ja się starałem, ona olewała, deprecjonowała, wręcz dyskretnie poniżała,
* we mnie kumulowała się złość, pomimo dobrych chęci z czasem pojawiała się też agresja słowna,
* w pewnym momencie następował mój wybuch słowny, żale lub wprost kłótnia, bo już miałem dość takiego traktowania,
* wtedy ona wchodziła w fazę kumulacji złości, nie odzywała się, strzelała fochami. A mnie już było lepiej, bo (niestety) wyładowałem swoją złość i teraz chciałem przejść do wniosków i poprawy związku.
* ona złość kumulowała, traktowała mnie źle niejako w odwecie za mój wybuch czy choćby gorzkie słowa.
I cykl się zamyka. Powtórzony wiele razy.

Z pewnością nie umieliśmy rozmawiać. Wielokrotnie próbowałem rozmawiać, mówić spokojnie o tym co czuję, dlaczego mi się coś nie podoba i dlaczego mam wrażenie bycia lekceważonym. I ona to... ta bum... lekceważyła.

Porównanie ona-ja:
* Ona potrafiła bez zapowiedzi gdzieś wyjechać z koleżankami. Albo nawet zaprosić kolegę. Nie uprzedzała o urlopach. Ja takich numerów nie robiłem.
* Często wyładowywała na mnie swoje złości, frustracje. Żeby być uczciwym to przyznam, że po pewnym czasie też zacząłem to robić, bo po prostu te negatywne toksyny się we mnie kumulowały.
* ona regularnie stosowała docinki i złośliwości. Ja po pewnym czasie też to zacząłem robić... co nawet mnie to denerwowało. Bo to było ciągle koncentrowanie się na negatywnych stronach życia. Czego nie chcę robić.
* stosowała fochy. Ja po pewnym czasie chyba też, ale już nie mogłem wytrzymać takiego traktowania. Gdy raniła mnie a nie chciałem doprowadzać do kłótni to zamykałem się w sobie, kończyłem rozmowy, zrywałem kontakt na kilka dni. Może nawet wręcz obrażałem się, nie wiem jak to widzieli inni.
* ona dzieliła się ze mną tylko negatywami, szczególnie dotyczącymi mnie. Nic nie było dobre - mieszkanie nieposprzątane albo źle ustawione, samochód niby nowy, ale jej kuzyn w swoim starym samochodzie ma otwieraną elektrycznie klapę, jestem pracowity, ale nie mam dla niej czasu, jestem przystojny i inteligentny, ale tylko mężczyzną a kobiety powinny być adorowane a facet może być lekceważony. Ja starałem się ją doceniać. Podobała mi się fizycznie, podobało mi się jej zafascynowanie książkami i aktywny tryb życia, podobał mi się jej uśmiech i bardzo go lubiłem. Starałem się jej to mówić.
* ona pochodzi z lekko patologicznej rodziny (ojciec pił, robił awantury), ja też (ojciec bił matkę, potem zostawił rodzinę). Jestem subiektywny jak każdy, ale staram się dostrzec wszystkie uwarunkowania. U niej matka była zmaskulinizowana, narzucała swoją wolę, tylko nie wiem czy to przyczyna czy skutek picia męża. U mnie - matka nie doceniała i lekceważyła męża (mojego ojca), oj się wkurzał, bił ją. Broniłem matki, ale gdy dorosłem zrozumiałem frustrację ojca. Mnie matka też traktowała dziwnie - czasami bardzo doceniała, a czasami wręcz poniżała. Może miała borderline.

Niepokoi mnie, że mam za sobą kilka nieudanych związków. I cześć z nich to były dziewczyny właśnie z podobnych lekko patologicznych domów - ludzie z zasadami "teoretycznymi", ale często w praktyce agresywni biernie wobec siebie. Ewidentnie nie miałem zbyt dobrych wzorców, uczyłem się ich i starałem wydedukować teoretycznie. :)

Czy mam BPD, które we mnie było, czy tylko nieunikniony skutek takiego patologicznego związku? Bardzo proszę o konstruktywne uwagi i za nie dziękuję z góry. Szczególnie jeśli są możliwe "chałupnicze" metody przynajmniej wstępnej diagnozy czy mam BPD. Bo nie chcę tego, chcę się uwolnić. I nie wiem czy to skutki złego związku czy cech we mnie. Dzięki.


Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 11
Podejrzewam ją o BPD, ale żeby być uczciwym zastanawiam się też nad sobą.


@AnonimoweMirkoWyznania: Podałeś za mało szczegółów z waszej relacji, aby jednoznacznie określić wasze osobowości. Może ten film coś więcej ci rozjaśni, bo border ma podobne objawy do toksycznej osobowości narcystycznej, ale są to różne zaburzenia.
GoSiulKa - > Podejrzewam ją o BPD, ale żeby być uczciwym zastanawiam się też nad sobą...
@AnonimoweMirkoWyznania: odezwij sie na priv, to co myslisz jest bardzo normalne po zwiazku z BPD.

wiem, bo sam mialem to samo - doszlo do tego, ze odwiedzilem psychologa, bo nie moglem sam opanowac swoich emocji. Najciekawsze w tym jest to, ze moja eks sama mnie tam posylala, a jak juz znalazlem pania psycholog to zabraniala mi do niej chodzic.
@GoSiulKa: tak sie zastanawiam jak to jest Ci wszyscy psychoterapeuci,psychologowie profesorzy doktorzy z lekkoscia i łatwoscia wypowiadaja sie o zaburzeniu borderline czy podobnych.Lekki usmieszek na twarzy i heja klepanie wkolko tego samego topiąc borderow w błocie.Mieszają różne konfiguracje zachowań chocby ta pani o tym kawałku muzycznym bo koles niby udawal.ze.lubi go a potem ze nie.Wszystlich sie wrzuca do jendego kosza i od razu profesjonalnie odradza spotykanie z kims takim.To jak z
jak to jest Ci wszyscy psychoterapeuci,psychologowie profesorzy doktorzy z lekkoscia i łatwoscia wypowiadaja sie o zaburzeniu borderline czy podobnych.


@stronger2331: A jak mają się o tym wypowiadać, skoro nie mają do tego emocjonalnego podejścia? Widziałeś kiedyś onkologa, który z przejęciem opowiada choremu o jego nowotworze?
Są specjalistami w swojej dziedzinie, ale ona ich bezpośrednio nie dotyczy. Większość tego typu przekazów kierowana jest do ofiar takich patologicznych osobowości, więc dramatyzowanie byłoby szkodliwym
@GoSiulKa:Zaden onkolog nie bedzie mowil o chorobie usmiechajac sie z lekka,bo to smieszny problem nie jest,poprawiajac co chwila wlosy uwazam to za niepowazne.Nie bronie zachowan borderow a raczej jestem zdegustowana jak ludzie uwazajacy sie za zdrowych psychicznie daja sobie prawo wyzywania borderline od #!$%@?,wariatow itp czy nie upodabniaja sie tum samym do zachowan borderline?.Doskonale zdaje sobie sprawe jak desktrukcyjnie wplywa border na partnera.Jedno.mam.jednak pytanie czy czlowiek leczy sie na raka jesli
@AnonimoweMirkoWyznania: To nie border. Kobiety znęcające się nad mężczyznami, czy też kobiety dominujące, "zmaskulinizowane" jak tutaj próbujecie to nazywać (czy znęcanie się psychiczne jest męskie? bardzo mylne stwierdzenie), to kobiety o innym zaburzeniu. Jak po tym czasie ktoś jeszcze chce się dowiedzieć to można pisać prywatną.

Dodam tylko, że ich móżdżek to nawał projekcji, dlatego w przypadku dobrego traktowania traktują innych źle, ponieważ te osoby same sądzą, że dobrze traktując innych