Wpis z mikrobloga

Od ponad roku znowu jeżdżę sporo SKMka. Miło mi zaświadczyć, że coś się zmieniło. Gdy jeździłem SKM dawniej tak około 2003-2005 moim wrogiem numer jeden były zajęcia na 8 rano. Na 8 rano dawałem radę zdążyć tylko na jedną SKMke. Nie wiem, może płaciłem za bycie leniwym #!$%@? bo nie chciało mi się wstać 15 minut wcześniej, nie wiem jak to było w ogóle, mam wrażenie, że jeździłem o KAŻDEJ porze a mimo to zawsze trafiałem na taką samą SKMke. Najmniejszą SKMke w historii świata. Gdy zimą widziałem Ją zbliżającą się w oddali coś we mnie umierało. Coś umierało w wielkim gniewie. Trzy wagoniki śmiały się ze mnie. Śmiał się ze mnie wąsaty motorniczy. Śmiał ze mnie się świat. Bywało, naprawdę bywało, że nie mieściłem się do tej kolejki. Po prostu nie dało się. No i zawsze gdy jechałem na 8 na zajęcia z polonistyki to samo. A jechałem bo profesor Grześkowiak (pozdrawiam) to nie przelewki i jak na polonistyce się go boją to wyobraźcie sobie co to za typ. Bardzo go lubiłem. Więc musiałem być na tych zajęciach, nie ma szans żebym nie przychodził i potem zaliczał nieobecności. Zapytałby mnie o Szymonowica coś i ja miałem zero #!$%@? o Szymonowica, od razu by wyszło, że nic nie czytałem. Za to zajęcia były super. Kiedyś wpadłem potwornie bo na takim teście ściągnąłem od Szymona Jana odpowiedź i potem zapomniałem a na egzaminie kurde on nagle zaczyna o tym jak go zdziwiło, że znałem odpowiedź na tamto pytanie. A ja już dawno nie mam pojęcia co to jest. Boże było śmiesznie na tej polonistyce. Najlepsza była historia jak razem z Szymonem Janem mieliśmy z jakiegoś #!$%@? powodu przygotować na ostatnie czy przedostatnie (przed wystawieniem ocen w każdym razie) zajęcia jakieś streszczenie całego semestru. Była to proszę was poetyka. Prowadziła ją taka starsza babka co mnie nie lubiła z jakiegoś powodu. Bóg mi świadkiem nie pamiętam już dlaczego, ale jakoś jej z Szymonem Janem podpadliśmy. Może coś śmieszkowaliśmy na lekcjach. Szymon Jan to był niezły agent i od kiedy z nim siedziałem różnie sobie żartowaliśmy. Na przykład pisaliśmy sobie wiersze. Na zajęciach z romantyzmu pamiętam. Szymon Jan się mega wkręcił w romantyzm i zaczął pisać wiersze w stylu Słowackiego. Były naprawdę dobre. Ja też próbowałem, ale Szymon Jan ogarniał wszystkie te typy wierszy i szesnastozłoskowce a ja miałem w to #!$%@? i nie chciało mi się okropnie bo sam nie wiem co, żadnego ciekawego życia przecież nie miałem. No nieważne. Może byłem za tępy nawet na polonistykę. W każdym razie Szymon Jan bardzo się ucieszył, że musimy przygotować streszczenie całego semestru poetyki dla pani Profesor i całej grupy. Dominik mi o tym powiedział. Było nas 4 facetów. Ja, Szymon Jan, Dominik i taki czwarty typ, co chodził potem z Eweliną. Nie gadaliśmy ze sobą, nic do typa nie miałem, mieszkał w akademiku i czasem robił imprezy. Nieważne. Szymon Jan był potem smutny bo to on chciał mi to przekazać. Bo mnie nie było na zajęciach, nie wiem, może nie chciałem jechać SKMką, nie było mnie. No i mamy na to kawałek czasu, jakieś trzy tygodnie. Ja zero ogarniam, i szczerze mówiąc to uważam, że zajęcia były prowadzone BEZNADZIEJNIE pani Profesor. Na dzień dobry dostaliśmy tekst jakiegoś Jacobsona o którym ja i WSZYSCY STUDENCI pierwszy raz w życiu słyszymy. Coś o „tłumaczenie zawiera dwie ekwiwalentne informacje w dwóch różnych kodach”. Generalnie tekst straszny po prostu. I tyle. A potem omawiamy i ja słyszę tylko bełkot jakiś o "metaforach" i nie wiem co mam w ogóle notować tutaj. Nieważne. Poetyka była we wtorki. W sobotę przed godziną zero spotykamy się u Szymona Jana. Wynajmował pokoik od takiej babci. I tak wchodzę do środka, patrzę stoi flaszka na stole. Pokoik ultra-ascetyczny. Stolik - flaszka. No to wyjmuję też flaszkę i w śmiech bo JEDYNE co ustaliliśmy to, że uczymy się do poetyki bo musimy przed całą klasą przedstawić jakieś streszczenie tych Jacobsonów i innych dziwnych tekstów od których zawsze szło mi czymś strasznym po prostu. A lubię czytać. Dużo czytam. Mam pisarzy których uwielbiam i filozofów i staram się uczestniczyć w tym świecie. Ale te teksty jakoś podświadomie mnie przerażały. Nieważne. Śmiejemy się z Szymonem Janem i on miał jakieś notatki nawet, ja nie miałem NIC. #!$%@?śmy się jak smoki wtedy, a Szymon Jan miał tylko Rolling Stones na dysku. Cośtam jeszcze pamiętam, jakieś przebłyski, że się na ulicy #!$%@?łem. W poniedziałek widziałem Szymona Jana na wuefie (miał zwolnienie i przyszedł je pokazać chyba, nie wiem) bo jakoś nie mieliśmy razem zajęć, nie wiem. Tylko do siebie pomachaliśmy i pohihraliśmy się. Wreszcie przyszła ta chwila. Pani profesor powiedziała, że "teraz dwóch panów nam zaprezentuje". Wstaliśmy z Szymonem Janem stawić czoła przeznaczeniu. I przysięgam na wszystko NIE PAMIĘTAM o czym ja mówiłem wtedy. Z całych tam powiedzmy 60 minut pamiętam jedynie jak Szymon Jan zaczyna gadać coś o Prouście bo czytał wtedy tak sobie, w wolnym czasie, całość "W Poszukiwaniu Straconego Czasu" (ja nie przeczytałem nawet "W Stronę Swanna") a ja sobie przypominam, że jak piliśmy to faktycznie coś mówił, że będzie gadał o Prouście ale czemu? Tego nie wiedziałem i nie wiem do dziś. Na pewno coś w związku z tematem. I drugi moment gdy Szymon Jan śmieje się z czegoś co powiedziałem. Pamiętam dziś tylko końcówkę tej wypowiedzi "...a więc Czas" bo chciałem przejść do generalnie zjawiska "czasu" w dziele literackim i zdaje się, że było to przejście trochę z dupy w sensie "Natura... a więc Czas". Nie pamiętam co tam było. Szymon Jan pewnie pamięta. W każdym razie w pewnym momencie skończyliśmy. Zapadła cisza. Profesor patrzyła na nas. Nie odezwała się ANI RAZU podczas naszej prezentacji. I to jest pierwszy moment taki który pamiętam dobrze. W ciszy która nagle zapadła słyszę "No chyba panom należą się brawa" i cała klasa klaszcze. Klaszcze jak na jakimś kiepskim kawale. Ja, Bóg mi świadkiem, nie wiedziałem w pierwszej chwili czy to kpina czy naprawdę kazała im klaskać. Dopiero po tym, że pani Profesor się uśmiecha domyśliłem się, że jest dobrze. Dziś wiem tylko tyle. Wszedłem tam z niczym. Nie miałem nic. Jedynie jakieś strzępy. Trzymałem pamiętam jakieś kartki w dłoniach, co mogło na nich być? Nie wiem. Nikt nie będzie już w stanie powiedzieć co działo się podczas tych 60 minut gdy razem z Szymonem Janem dokonywaliśmy streszczenia semestru tak dobrze, że bili nam, wprawdzie na rozkaz ale zawsze, brawo. #polonistyka #skm #trojmiasto #gdansk #ug #uniwersytetgdanski
  • 8