Ah co to był za wyjazd! Rumunię odwiedziliśmy w ramach wolnego weekendu i botaniebilety. Pamiętam, że był upał: na zewnątrz jak i w moim organizmie ;) W dniu przyjazdu miałam gorączkę i zawalone gardło. Nafaszerowana medykamentami dzielnie stałam i łapałam stopa, na zmianę z Damianim, który wytrwale mnie wspierał. Po dłuższej chwili, która w mojej głowie przedłużała się w nieskończoność, udało się :) Zatrzymała się para bardzo sympatycznie wyglądających staruszków. Z uśmiechem na twarzy, rzucając coś po rumuńsku zaprosili nas do auta. Po upływie kilkudziesięciu kilometrów, prawie u celu, dziadkowie zatrzymali się. Odwróciwszy się do nas mówią: money, money! Halo! Mówiliśmy przecież że my na stopa i że nie mamy money, money. Mężczyzna zatrzasnął drzwi, zwrócił się oburzony do swojej małżonki i zaczęli burzliwą konwersację. My niestety nie rozumieliśmy nic. Próbowaliśmy bezskutecznie tłumaczyć coś w łamanym rumuńsko-angielskim. Finalnie rzuciliśmy mulțumesc (tł. dziękuję)! Wysiadamy! Facet spojrzał na nas srogim wzrokiem i... po dłuższej chwili otworzył drzwi. Łaskawie mogliśmy opuścić auto. Był to jeden z naszych pierwszych stopów w życiu. Od tamtego czasu zawsze stokroć podkreślamy, zanim wsiądziemy do auta, że podróżujemy autostopem. W Gruzji mieliśmy przy sobie list autostopowicza, który okazywaliśmy kierowcom :)
Jak jest bessa, to musi być hossa. Później stopa łapało się łatwo, przyjemnie i bezproblemowo. Przez jednego z kierowców zostaliśmy obdarowani domowym winem, przez innego ciastkami.
Celem naszej podróży były zamki hrabiego Draculi (liczba mnoga, ponieważ nie jest jednoznaczne, którą z wielu posiadłości tak naprawdę zamieszkiwał słynny wampir). Zamki podziwialiśmy z zewnątrz. Naszym zdaniem właśnie z tej perspektywy robią najlepsze wrażenie.
Spać mieliśmy w lasku, na obrzeżach Brasow. Lasek okazał się parkiem, z piękną, oświetloną ścieżką obsianą atrakcjami dla dzieci i placami zabaw. No nic, poczekaliśmy do późnej godziny, aż park opustoszeje i rozwiesiliśmy nasze hamaki na jednej z huśtawek :) Pyszne lokalne wino sprawiło, że moje choroba ustała :D Hamaki przeeewygodne. Sen na świeżym powietrzu cudowny... aż do godziny 4 rano, gdy zaczęło lać. Wówczas przenieśliśmy się do mini domku ze ślizgawką. Tam w pozycji siedzącej udało nam pospać do rana :) Kolejnego dnia udaliśmy się do stolicy Rumunii, Bukaresztu. No cóż. Miasto, ja miasto. Kilka keszy zgarniętych, pałac parlamentu popodziwiany i fruuu na samolot.
Rumunię na pewno jeszcze odwiedzimy. Wszyscy polecali nam północną część kraju, górzystą, usianą setkami jaskiń :). Jeśli nie macie co zrobić z wolnym weekendem, lubicie zamki, kościoły, zabudowę żywcem wyjętą ze średniowiecza, to udajcie się do krainy Siedmiogrodu
PERFEKCYJNA DZIEWCZYNA ? Faceci jak ona wam sie podoba ? Kobiety, co myslicie o takim stylu ? Te brwi, usta, rzesy, makijaz, piersy itd. Ocencie jej wyglad
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Po upływie kilkudziesięciu kilometrów, prawie u celu, dziadkowie zatrzymali się. Odwróciwszy się do nas mówią: money, money!
Halo! Mówiliśmy przecież że my na stopa i że nie mamy money, money. Mężczyzna zatrzasnął drzwi, zwrócił się oburzony do swojej małżonki i zaczęli burzliwą konwersację. My niestety nie rozumieliśmy nic. Próbowaliśmy bezskutecznie tłumaczyć coś w łamanym rumuńsko-angielskim. Finalnie rzuciliśmy mulțumesc (tł. dziękuję)! Wysiadamy! Facet spojrzał na nas srogim wzrokiem i... po dłuższej chwili otworzył drzwi. Łaskawie mogliśmy opuścić auto. Był to jeden z naszych pierwszych stopów w życiu. Od tamtego czasu zawsze stokroć podkreślamy, zanim wsiądziemy do auta, że podróżujemy autostopem. W Gruzji mieliśmy przy sobie list autostopowicza, który okazywaliśmy kierowcom :)
Jak jest bessa, to musi być hossa. Później stopa łapało się łatwo, przyjemnie i bezproblemowo. Przez jednego z kierowców zostaliśmy obdarowani domowym winem, przez innego ciastkami.
Celem naszej podróży były zamki hrabiego Draculi (liczba mnoga, ponieważ nie jest jednoznaczne, którą z wielu posiadłości tak naprawdę zamieszkiwał słynny wampir). Zamki podziwialiśmy z zewnątrz. Naszym zdaniem właśnie z tej perspektywy robią najlepsze wrażenie.
Spać mieliśmy w lasku, na obrzeżach Brasow. Lasek okazał się parkiem, z piękną, oświetloną ścieżką obsianą atrakcjami dla dzieci i placami zabaw. No nic, poczekaliśmy do późnej godziny, aż park opustoszeje i rozwiesiliśmy nasze hamaki na jednej z huśtawek :) Pyszne lokalne wino sprawiło, że moje choroba ustała :D Hamaki przeeewygodne. Sen na świeżym powietrzu cudowny... aż do godziny 4 rano, gdy zaczęło lać. Wówczas przenieśliśmy się do mini domku ze ślizgawką. Tam w pozycji siedzącej udało nam pospać do rana :)
Kolejnego dnia udaliśmy się do stolicy Rumunii, Bukaresztu. No cóż. Miasto, ja miasto. Kilka keszy zgarniętych, pałac parlamentu popodziwiany i fruuu na samolot.
Rumunię na pewno jeszcze odwiedzimy. Wszyscy polecali nam północną część kraju, górzystą, usianą setkami jaskiń :). Jeśli nie macie co zrobić z wolnym weekendem, lubicie zamki, kościoły, zabudowę żywcem wyjętą ze średniowiecza, to udajcie się do krainy Siedmiogrodu
#podroze #podrozujzwykopem #wyjazd #heheszki #wakacje #wypady #rumunia #transylwania