Wpis z mikrobloga

81407 - 431 = 80 976

„Pytasz dlaczego? No, bo tradycją nazwać niczego nie możesz. I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić, ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworzu! Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza! Tradycja naszych dziejów jest warownym murem. To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza, to jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co dookoła powstaje od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy.”

Czytając powyższy cytat z „Misia” zastanawiam się czy naszą coroczną rowerową wycieczkę do Warszawy można nazwać tradycyjną.

Pobudka o północy. Kolacja/śniadanie?, szybkie pakowanie i start o 00:45 tak aby o 1:00 być na miejscu zbiórki. Na stacji jest już kilka osób, po chwili dojeżdża @metaxy i jedziemy pod Dworek Białoprądnicki, gdzie jest 2 punkt zbiorczy. Z wykopków są @wspodnicynamtb, @mihal34, @pe__pe, @banan77, @kiwacz, @libejro, @Wilier @metaxy, @zukikiziu, @Baczy i @mosci_K a wszystkich nas jest 20. Ruszamy z Krakowa dość mocnym tempem i na pierwszych i jedynych podjazdazch na trasie grupa zaczyna się dzielić. Przejeżdżamy przez rynek w Skale gdzie na ławkach siedzą jakieś ziomeczki i nam kibicują. Zjeżdżamy pod zamek w Pieskowej Skale, gdzie robimy stopa na wymianę dętki. Anka, która dojeżdża 5 min po nas mówi, że mijała tych samych ziomeczków, ale bijących się na ulicy.

Ruszamy dalej do Olkusza, gdzie spotykamy delegację ze śląska w składzie: @Mortal84, @makyo, @MordimerMadderdin i Stefan. Jedziemy w kierunku Wolbromia, po lewej objeżdżamy burzę a czas mija na pogaduchach i podziwianiu rozjaśniającego się nieba. W Kozłowie na granicy województw wita nas wschód Słońca. Wyłączamy lampki i turlamy się dalej. W Chęcinach robimy postój na foto zamku, następnie przez kilka pagórków dostajemy się do Kielc, gdzie odłącza od nas parę osób. Kolejny przystanek do restauracja Mc Donald’s gdzie o godzinie 10:30 spożywamy zestaw śniadaniowy, który w moim przypadku okazuje się ostatnim konkretnym posiłkiem na całej trasie. Później tylko lody i kola. Tutaj dołącza do nas @radoslaw-szalkowski.

Robi się coraz goręcej, jeden bidon wypełniony izotonikiem a drugi wodą do polewania głowy i pleców. Jak burza przejeżdżamy przez Radom, i na stacji benzynowej w Starym Gózdzie spotykamy ekipę #szosowawarszawa, która wyjechała nam naprzeciw: @masash, @mikkeler, @oskar1100, @theDOG i @tytyrytek. Lody, kola, toaleta i ruszamy, aby zatrzymać się po 50m bo jedna z osób złapała gumę na żwirze. Szybka wymiana i jedziemy dalej. W Budach Augustowskim napotykamy na najgorszy asfalt na całej trasie. Przez paręnaście kilometrów jedziemy jak po tarce pełnej dziur. Dojeżdżamy do Warki gdzie czeka na nas @rdza. Kolejna przerwa w sklepie na lody i kolę. Pani sprzedawczyni pyta gdzie jedziemy.
- Warszawa
- oooo to daleko. 60 km. Chce się wam tak?
- xD my właśnie jedziemy z Krakowa. Mamy za sobą 350 km. Ruszyliśmy o pierwszej w nocy
- ( _)

Po wyjściu ze sklepu słyszę bardzo niski i chrypliwy głos. Okazuje się, że to lokalny pan żul zaczepił @metaxy i o dziwo nie chciał kasy tylko zaczął wypytywać o kolarskie niuanse.

Z Warki warszawiacy narzucili mocne tempo co spowodowało, że w Gassach miałem pierwszy i jedyny na całej wycieczce kryzys. Puściłem koło, między grupą a mną wskoczyły samochody i ostatecznie się pogubiłem. Jechałem z Adamem na czuja. Poskutkowało to ponad kilometrowym odcinkiem po zniszczonych płytach betonowych. Na Wilanowie udało się nam spotkać Ankę i w trójkę dojechaliśmy pod PKiN na 30 min przed odjazdem pociągu. Fotka z pałacem i jadę do znajomych na nocleg. Prysznic, kolacja, piwko, bimberek i do spania około 1 w nocy czyli po 24h od startu z Krakowa.

Dzięki wszystkim za wspólną i jazdę i widzimy się najpóźniej za rok na trasie do Warszawy, która będzie miała 500 km

#rowerowykrakow #rower #szosa

#rowerowyrownik
Cymerek - 81407 - 431  = 80 976 


„Pytasz dlaczego? No, bo tradycją nazwać niczeg...

źródło: comment_oLsSV4vsCeypn4knSuM9iFzFLSJjwlEV.jpg

Pobierz
  • 14
  • Odpowiedz
Lody, kola, toaleta i ruszamy, aby zatrzymać się po 50m bo jedna z osób złapała gumę na żwirze. Szybka wymiana i jedziemy dalej.


@Cymerek: i ten tekst z tłumu:
- Dobrze że w cieniu bo upał i słońce nie do zniesienia ( ͡ ͜ʖ ͡)
  • Odpowiedz
w Gassach miałem pierwszy i jedyny na całej wycieczce kryzys. Puściłem koło, między grupą a mną wskoczyły samochody i ostatecznie się pogubiłem. Jechałem z Adamem na czuja. Poskutkowało to ponad kilometrowym odcinkiem po zniszczonych płytach betonowych.


@Cymerek: serio? W którym miejscu odpadłeś? Nie kojarzę Cię z twarzy/roweru/ubrania, ale odkąd dołączyłem (czyli jakieś ~10km przed Gassami) przez większość czasu zamykałem peleton i nie widziałem, żeby ktoś został.
  • Odpowiedz
@Cymerek: serio? W którym miejscu odpadłeś? Nie kojarzę Cię z twarzy/roweru/ubrania, ale odkąd dołączyłem (czyli jakieś ~10km przed Gassami) przez większość czasu zamykałem peleton i nie widziałem, żeby ktoś został.


@sosna119: Odpadłem w Obórkach. Za mostem grupa pojechała w lewo a ja z Adamem w prawo, bo tak zapamiętałem trasę sprzed 2 lat kiedy krążyliśmy po okolicy.
  • Odpowiedz
@Cymerek: rzeczywiście, w tym miejscu byłem przez chwilę bliżej środka grupy. Szkoda, że tak wyszło. Zajrzałem na Stravę i na pocieszenie powiem, że bardzo dobrze sobie poradziliście. Mogliście o wiele gorzej trafić ;)
  • Odpowiedz