Wpis z mikrobloga

Przez pewien czas uczyłem się hiszpańskiego i mimo, że to obecnie całkiem popularne, napiszę teraz dlaczego raczej nie polecam nauki tego języka, choć tak wiele osób chciałoby się tego podjąć. Może być nieco długi wpis, poruszę w nim kilka kwestii. Jeśli jednak chcesz spróbować, to też kilka porad.

Przede wszystkim, 99% z was nie nauczy się tego języka, podobnie jak 99% osób nie zostanie programistami.

Dlaczego nie polecam:
1) Żyjemy w Polsce, gdzie ciężko o kontakt z tym językiem, gdyż niewiele osób zna go na wysokim poziomie. Jest trochę Hiszpanów m.in. w Krakowie i Warszawie, ale jeśli mieszkasz w innych miastach może być ciężko o kontakt z nimi. Rozmowy na skype mogą być uciążliwie i niekoniecznie będzie im się chciało w to bawić. Korepetycje są płatne.
2) Jak każdy język, trzeba ćwiczyć i być w tym systematyczny. Jeśli myślisz, że jak się poświęci 30 min dziennie, czy nawet godzinę na język, to uprzedzam, że to nie wystarczy. Tyle wystarczy na jedną aktywność związaną z nauką. Będzie ciężko w takim czasie ćwiczyć jednocześnie: mówienie, słuchanie, pisanie, czytanie, gramatykę, słownictwo. Oglądanie Narcos coś tam da, ale nie przygotuje was do normalnych konwersacji na poziomie.
3) Brak czasu: jeżeli pracujesz 8 godzin dziennie i dodasz do tego dojazdy, to niewiele czasu zostaje dla siebie. Jeśli masz rodzinę, czy znajomych z którym spędzasz czas, to masz go jeszcze mniej. Po pracy człowiek często wraca zmęczony i kolejna aktywność intelektualna wymaga dodatkowej mobilizacji. Naprawdę ciężko o nią!
4) Organizowanie sobie kontaktu z językiem: jeśli już mieszkasz w jednym z wymienionych miast i chcesz pogadać z Hiszpanami to oczywiście można spotkać się na jakimś spotkaniu polsko-hiszpańskim. Są to sympatyczni ludzie, którzy na pewno się uśmiechną i pogadają, jeżeli chcesz z nimi zamienić słowo w ich języku. Jednakże, miejcie na uwadze, że zanim dojdzie się do odpowiedniego poziomu konwersacyjnego, to minie trochę czasu, a rozmowa na poziomie kali jeść, kali pić sprawdza się tylko przy podróżowaniu, jak chcesz coś zamówić w restauracji, czy załatwić zakwaterowanie. Jak długo wy byście mogli słuchać obcokrajowca próbującego dukać w języku polskim? Na początku jest śmiesznie, a później to męczy. Tak samo męczy i ich.
5) Akcenty: mnóstwo różnych akcentów. Jak już wydaje Ci się, że rozumiesz ten prawidłowy z Madrytu, a później usłyszysz ten z Andaluzji, to okaże się, że jednak nic nie rozumiesz. Czyli kolejny czas na przyzwyczajenie ucha do wielu sposobów wymowy. Podobnie ze słownictwem w różnych krajach hiszpańskojęzycznych, również slangiem. No i na to wszystko oczywiście potrzeba czasu.
6) Podróże: może i masz marzenie, że będziesz co roku w Hiszpanii. Nawet jeśli jesteś w stanie tam być 1 miesiąc w roku, to przez pozostałe 11 miesięcy musisz organizować sobie możliwości do nauki tego języka i utrwalania go w Polsce (inaczej go zapomnisz), co będzie pożerało większość twojego czasu wolnego, o ile nie pracujesz w tym języku. Jeśli masz wizję, że emeryturę spędzisz na rajskich plażach sącząc kolorowe drinki gdzieś w Ameryce Płd., to też się mylisz. Raczej tak jak feuer wybierzesz Azję. America Latina jest niebezpieczna, jak się okazuje nawet dla turystów, a przede wszystkim nie jest tania. Jeżeli cenisz swoje życie, które tam jest nic nie warte, to wybierzesz inną destynację. No może Kostaryka jest w porządku...
7) Praca: w naszej neokolonii gospodarczej można znaleźć pracę w języku hiszpańskim, ale... zazwyczaj będzie to praca na słuchawce. Jeżeli umiesz coś więcej niż praca w customer service to nie będzie z tego żadnej satysfakcji, żeby wyjaśnić jakąś reklamację z Juanem z Toledo. Praca jako tłumacz zostaje dla tych, którzy kończyli filologię, albo są pasjonatami.
8) Użyteczność: tak jak pisałem, w Europie przodują inne języki. O wiele bardziej przyda się znienawidzony przez niektórych niemiecki. Hiszpański to język krajów biednych i narcotraficantes, bandziorów i prostych ludzi w większości. Nie jest to również język nauki, ani dyplomacji (tu mówię o Ameryce Płd., Śr. i Płn., które nie są mocno powiązane gospodarczo z Europą)
9) Wyobrażenia: nawet jeśli się nauczysz tego języka biegle, nie oznacza to że będziesz rozchwytywany przez miejscowe panny. No chyba, że jesteś na południu kraju i masz nienaganną urodę skandynawską.
10) Życie w Hiszpanii: jeśli jesteś świeżo po studiach, przed albo w trakcie to możesz sobie pozwolić na roczny wyjazd tam. Później już raczej mało osób wyjeżdża. Nie oczekuj jednak, że znajdziesz tam dobrą pracę, kiedy ich obywatele mają z tym problemy i jest wysokie bezrobocie. Nie oczekujesz dobrej pracy, chcesz prostą pracę zaspokajającą podstawowe potrzeby i cieszyć się życiem jak oni, viva la siesta? Jeśli nie dołączysz do jakiejś grupy na stałe, to przejdzie ci i wrócisz rozczarowana/y.
11) Dogadywanie się w tym języku: jeśli chcesz zaimponować swojej loszce, z którą pojechałeś na wakacje do Hiszpanii, to zamów przy niej łamanym hiszpańskim jakieś danie w knajpie, spodoba jej się. Jeśli chcesz swobodnie pogadać z Hiszpanem, warto mięć język na poziomie B2. Jeśli jesteś indywidualistą i chcesz trafnie opisywać swoje spostrzeżenia na temat życia oraz rozumieć zabawienie emocjonalne używanych słów oraz ich głębię, to biegła znajomość jest konieczna inaczej organie cię frustracja.

A jeżeli pomimo tego chcesz zacząć to:

1) Wyjedź do Hiszpanii albo Ameryki Południowej i zanurz się w tym języku. W rok nauczysz się biegle, co zajęłoby ze 3 lata albo i więcej w zwykłym trybie.
2) Nie możesz wyjechać? Naucz się do poziomu B1, a poźniej wyjedź, żeby pocisnąć do końca. Początki są fajne, ale później wielokrotnie więcej czasu potrzeba w to włożyć, żeby osiągnąć poziom B2, C1. To jest skala wykładnicza.
3) Weź sobie książkę Perlina dla początkujących, to dobre wprowadzenie. Zajrzyj od czasu do czasu do nowocześniejszego podręcznika, np. którego używa się na lektoratach na uczelniach. Słuchaj sobie radia czy wiadomości po hiszpańsku, oglądaj filmy i seriale, szukaj kontaktów z Hiszpanami, jeździj na wakacje do krajów hiszpańskojęzycznych (chyba najlepsza motywacja). No po prostu zanurz się możliwie w tym języku. Zwyczajne zleci na to mnóstwo czasu.

Plusy:
1) Jeżeli znasz coś więcej niż "vamos a la playa, bailar, mallorca" i umiesz odbyć podstawową konwersację, to faktycznie może to nieco zaimponować polskiej loszce, która zna tylko wymienione słowa.
2) Jeżeli pociągniesz język do poziomu B1, to zauważysz, że częściowo rozumiesz pisany włoski, portugalski, francuski.
3) Możesz sobie śpiewać proste hiszpańskie piosenki bez przekształcania słów.
4) Doświadczysz jednak trochę innej kultury, poznasz ich podstawowe zwyczaje, historię, obrzędy. Może przeczytasz jakąś prostą książkę hiszpańskojęzyczną. Może zrozumiesz parę dialogów oglądając film Inarritu.
5) Może zauroczysz swoim dukaniem jakąś latinę, którą jednorazowo pukniesz podczas tripa życia do Argentyny, a później na starość sobie wspomnisz. Ale to tylko może.
6) Sam język: przyjemny, dobrze brzmi, śpiewny, emocjonalny, dobry do muzyki i życia. Jeśli nauczysz się go do poziomu aż zaczniesz czuć "to coś" to angielski będziesz chciał porzucić, serio. O wiele więcej przyjemności się czerpie z hiszpańskiego, o wiele prostsza i regularna wymowa. Może wydaje ci się, że przecież north london upper class posh english jest super, ale w porównaniu do możliwości rozmawiania po hiszpańsku, to zostaje w tyle.

Czemu mi nie wyszło z hiszpańskim? Doszedłem do B1, byłem w stanie odbywać podstawowe konwersacje, ale później pojawiły się klasyczne schody, coraz więcej czasu było potrzebne na naukę tego języka, żeby przejść na wyższy poziom. Jeżeli nie ćwiczyłem systematycznie to zapominałem bardzo szybko słownictwo. Zaczęło mi schodzić na to zbyt wiele czasu, a przynosiło zbyt mało korzyści. Do Hiszpanii nie zamierzałem wyjechać, więc sztuczne utrzymywanie znajomości języka zaczęło mi ciążyć. Również narzuciłem sobie ramy czasowe i może to zabiło moją chęć, szybko wskoczyłem na to B1, a później przez długi czas stagnacja, a później jak nie szło dobrze na wyższym poziomie, to nie potrafiłem sobie tego na spokojnie się uczyć, bo czułem presję od samego siebie, że rok już się uczę to powinienem lepiej mówić. W ten sposób zabiłem swoją zajawkę. Czy żałuję? Raczej nie, coś mi to jednak dało. Jeżeli miałbym ten czas stracić na coś głupiego to tym bardziej. Ale jeżeli w tym czasie pielęgnowałbym inne hobby, które zostałoby ze mną dłużej to można dywagować. Podsumowując, byłem przez jakiś czas pochłonięty i językiem i kulturą i na pewno jest to jakiś mały plus w kierunku rozwoju, ale nie zamierzam się uczyć hiszpańskiego więcej. Jeśli kiedyś pojadę do hiszpańskojęzycznego kraju na dłużej, to wrócę do tego języka, ale jeżeli mam poświęcać ileś godzin tygodniowo na naukę, żeby częściowo zrozumieć film, albo o czym gadają inni Hiszpanie, to wolę się zatrzymać na etapie śpiewania sobie hiszpańskich piosenek jak najdzie mnie ochota. Czytać już umiem, a jak coś będę chciał przetłumaczyć, to zrobię to jednorazowo :)

Jeśli ktoś dotrwał do końca, to w następnych wpisach będzie o innych zajawkach, które zabiłem. Rzekłbym, mniej konwencjonalnych.

hasta la vista cancion

#hiszpanski #hobby
  • 12
  • Odpowiedz
@wanderask: Tak jest praktycznie z każdym językiem. Każdy sobie kalkuluje, jak się chce nauczyć języka i ile czasu może poświęcić. Czasem jest to po prostu hobby i trochę smutne widzieć takie demotywujące wpisy. A imponowanie "loszkom" szkoda słów.
  • Odpowiedz
@wanderask: bzdury gadasz. Nauka języka dla loszki? Każdy ma swój powód do nauki, ale Twoj jest słaby:) Nauka, nie tylko języków, poprawia pamięć, poszerza hiryzonty, otwiera nowe drzwi możliwości. Na ten wpis zmarnowales więcej czasu, aniżeli pół godziny na hiszpański. Nie trzeba być od razu super elokwentnym, aby obcy jezyk, chocby Suahili, pomógł w życiu. Rzadko kiedy pasja pozwala ludziom zarabiać pieniądze i żyć z hobby, co nie znaczy ze od
  • Odpowiedz
@wanderask: niewiele mogę dodać do tego, co już napisał @boguslaw-de-cubalibre, może jedynie tyle, że trudno znaleźć lepsze (w znaczeniu: bardziej rozwijające) hobby niż nauka języka obcego. Czyli rozumiem, przynajmniej częściowo, twoją frustrację, ale się z nią zupełnie nie zgadzam.
  • Odpowiedz
@Deklitoryzator: Zdecydowanie każdy powinien sobie taką kalkulację wykonać. Pierwszą ile czasu należy poświęcić na naukę języka, aby dojść od oczekiwanego poziomu, a drugą ile czasu trzeba poświęcać na utrwalanie tego poziomu, bo to też robi różnicę.

Co do "loszek" to, umieściłem to ze względu na to, że zdaję sobie sprawę, że dla niektórych przegrywów z wykopu może to być jakaś motywacja. Dla mnie motywacje były zdecydowanie inne, a że wyciągnąłeś to
  • Odpowiedz
@RDwojak: Nie uważam nauki języka za najbardziej rozwijającą rzecz. Co więcej, uważam że nauka języków jest poniekąd odtwórcza. Język jest rzeczą uniwersalną i ma służyć ludziom do prostej i skutecznej komunikacji. Zatem język rządzi się swoimi prawami, ale 90% owych jest uniwersalna dla wszystkich języków świata. Nauka języka obcego to zajęcie odtwórcze, gdyż pomijając osobliwości językowe, których w języku ojczystym nie mamy, to wszystko pozostałe jest w zasadzie przekładem słownictwa w
  • Odpowiedz
@wanderask: W sumie poniekąd wartościowy wpis i z wieloma rzeczami można się zgodzić, ale...

Jeśli chcesz swobodnie pogadać z Hiszpanem, warto mięć język na poziomie B2


No, Ameryki to nie odkryłeś :) W angielskim jest tak samo. Jak się nie wjedzie na B2+, to o naprawdę swobodnej, luźnej rozmowie z kimś po angielsku można zapomnieć.

Poza tym jakieś dziwne ramy czasowe narzuciłeś sobie - po co? Jak byś doszedł do B2/C1
  • Odpowiedz
@wanderask mam wrażenie, że gdzie przeczytałeś/usłyszałeś, że hiszpański jest językiem dość łatwym do nauki, zabrałeś się za to i się okazało że wcale tak łatwo nie jest
P.S. uwielbiam Heroes del Silencio
  • Odpowiedz
@bambosze_babuni: > No, Ameryki to nie odkryłeś

Chciałem tylko przypomnieć niektórym, że to dużo pracy jednak wymaga i rezultaty tak szybko nie przychodzą.

No, bez jaj, sam jestem z angielskim na C1/C2 i dalej nie ogarniam go tak, jak ojczysty. Nie wiem zresztą, czy to w ogóle wykonalne, a nawet jeśli, to po co, skoro i tak swobodnie się nim posługuję?


To właśnie oznacza słowo "zbliżony" w przeciwieństwie do "taki sam"
  • Odpowiedz
@putamala: Dobrze, że tylko masz wrażenie, bo inaczej tak jak inni byś mi dopisała coś czego nie napisałem. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Hiszpański jest oczywiście dla Polaków całkiem prostym językiem i nie ma co do tego wątpliwości. Jego naukę utrudnia brak kontaktu z tym językiem i fakt, że trochę trzeba czasu poświęcić na tę organizację i przede wszystkim późniejsze utrwalanie zdobytej wiedzy. Ale to, że coś jest
  • Odpowiedz
@wanderask: Ameryka południowa wcale nie jest taka niebezpieczna, a droga to jest tylko Kostaryka. W Gwatemali można iść do szkoły językowej w pakiecie z zakwaterowaniem i wyżywieniem u miejscowej rodziny za 200$/tydzień przy 6 godzinach indywidualnych zajęć dziennie. Sam tak spędziłem 8 tygodni i to jest prawdopodobnie najlepszy sposób na naukę. Od praktycznie zera nauczyłem się rozmawiać o praktycznie wszystkim. Oczywiście nie mam jeszcze tak dobrego słownictwa, bo to się zbiera
  • Odpowiedz
@zdzislaw_in: Kraje Ameryki Południowej, Środkowej i Meksyk to jest absolutny top w rankingach typu Crime Index. Przebijają często afrykańskie kraje. Często podróżnicy, którzy przejeżdżają obcykaną już trasą, którą wcześniej przejechały tysiące innych mówią "że wcale nie jest tak niebezpiecznie". Gdyby spróbowali wyjść poza to co znane, wtedy może i by inaczej mówili. Mniej więcej raz w tygodniu pojawia się na wykopie informacja, że jacyś europejczycy zostali uprowadzeni lub wrócili w trumnie
  • Odpowiedz