Wpis z mikrobloga

Witam szanowne grono. Będzie długo, ale muszę się wyżalić.

TL;DR Laska, która rozeszła się z mężem ma założoną sprawę o ustalenie pobytu dziecka. Szukała kogoś, kto będzie świadczył w sądzie i pomimo mojego wyraźnego NIE postanowiła, że mnie zgłosi na świadka. Co robić?

Long story.

Doprowadziłam przez brak asertywności do sytuacji, przed którą przestrzegał mnie mąż. Ja naiwna i zawsze służąca pomocą mam w końcu nauczkę, ale dużymi skrótami od początku.

Laska była związana z 10 lat starszym gościem. Mają dziecko i ślub cywilny. Poszła na studia i poznała innych samców. Nagle mąż meh, wzięła rzeczy i dziecko i przez dwa tygodnie pomieszkiwała po swoich znajomych.

Któregoś razu po długiej przerwie nie odzywania się i dzwoni do mnie: "Halo Impresija, potrzebuję pomocy". I opowiada mi swoje ostatnie miesiące życia wraz ze szczegółami, jak to przydupczyła się na boku. Na końcu pyta, czy mogła by u nas przenocować. No to ja na to, że muszę to wpierw ustalić z mężem i oddzwonię. Zanim z nim porozmawiałam zamęczała smsami i telefonami, czy już wiem. Po burzliwych negocjacjach ze ślubnym zgodziliśmy się na jedną noc. Tylko ze względu na dziecko. Laska wparowała i już kombinowała, jak zostać u nas na dłużej. Ale udało się i za naszą namową wróciła do męża.

Po jakimś czasie dostaję od niej info, że znalazła mieszkanie i się wyprowadza od męża. Po prostu przyjęłam do wiadomości. Nie komentowałam, nie gratulowałam.

Tu muszę dodać, że laska jest bardzo wygodna, bo w weekendy podrzuca dziecko mężowi i albo idzie na zjazd (studia) albo umawia się na randki jeśli zjazdu nie ma.

Przed weekendem majowym dzowni, że kuratorka jej wpadła na chatę. I co ona bidna ma robić? Bo mąż jej odbierze dziecko... JEJ dziecko. Ja zgodnie z prawdą mówię, że nie ma pojęcia. Już wtedy żałowałam, że dałam się w to wciągnąć...

Parę dni temu dzwoni i z płaczem, że mąż założył sprawę o ustalenie pobytu dziecka. Że przy okazji napisał, że jest niepoczytalna i rozchwiana emocjonalnie. Że ma świadków. I znowu: "Imprsija, co robić?" No to podpowiedziałam, by skorzystała z darmowych czy płatnych porad prawnych.

Wczoraj dzwoni, że była u prawników i musi zebrać dowody i świadków. I pyta się, czy poświadczyłabym na roprawie w przyszłym tygodniu. Ja mówię, że nie ma opcji, bo córka ma urodziny. "Acha, acha rozumiem". Wieczorem dostaję smsa, żebym podała jej swój adres, to zgłosi mnie na inny termin. Ponownie powiedziałam nie. Zaczeła wypisywać, nacisakć. Olałam.

Dziś. Wychodzę z dzieciakami z domu na spacer. Widzę, że z daleka jedzie szybko auto, a dzieciaki biegają, więc zgarniam je na bok. Auto zatrzymuje się przed wjazdem, co zarejestrowałam kątem oka tylko i dalej poganiam starszaka, żeby zszedł, bo ktoś chce chyba wjechać. I nagle słyszę z pretensją w głosie:
"Impresija, a ty specjalnie ludzi nie poznajesz?"

Zerkam w stronę auta, patrzę przyjechała ONA. I nie wychodząc z samochodu znowu pytanie czy będę świadkiem. Ja jej mówię, że jestem z dziećmi i nie jest to czas, ani miejsce na rozmowę. Podjechała kawałek, wysiadła i zrobiła mi scenę.

Laska: "Ale dlaczego? Dlaczego nikt jej nie chce pomóc. Dlaczego nie chcę zeznawać?"
Ja: "Bo nie chcę się wtrącać w tego typu sprawy. Z resztą ślubny jest podobnego zdania i ja to szanuję"
L: "Ale dlaczego ludzie nie szanują mnie. Ale on che zabrać MOJE dziecko" Tu zaczyna się pchać w moją stronę i wyrywać z rąk wózek, w którym siedziała młodsza z krzykiem "Daj, wezmę, zajmę się nią. Zaopiekuję".

W tym momencie mi ciśnienie skoczyło i delikatnie, ale stanowczo ją odsunęłam od siebie i dzieci. Coś jeszcze krzyczała o tym świadczeniu, ja powiedziałam jeszcze spokojnie, kolejny raz, że NIE. W tym momencie rzuciła:
"Nie chcesz mi pomóc, jesteś k***a, nie przyjaciółka. #!$%@?" I zaczęła iść w stronę samocgodu.

Serio. Nigdy tak nie miałam, ale mało brakowało, bym jej nie przywaliła z liścia. W środku mnie nosiło, ale powiedziałam tylko:
"Przegięłaś. Nie chcę Cię więcej widzieć i się zajęłam dziećmi"

Przy aucie krzyknęła jeszcze w moją stronę: " A wezwanie i tak dostaniesz, bo zaraz spiszę twój adres!"
Odjechała. Zeszło ze mnie powietrze.

I teraz pytanie. Wiem, że jest zdolna do wszystkiego, ale czy wbrew mojej woli, może mnie zgłosić na świadka? Czy jeżeli dostanę takie pismo, mogę odmówić przyjęcia? Albo czy są jakieś kary za brak stawienia się na rozprawie? Trochę mnie tym nastraszyła, a ja poważnie nie chcę się bujać i świadczyć za osobę, która mnie wykorzystywała i nie szanuje nikogo.

#kurator #rozprawa #patologia #pytanie
  • 7