Wpis z mikrobloga

Nikt nie wie niczego o Chinach – nawet chiński rząd

Tekst nie jest mój, jednak jest na tyle dobry, że pozwoliłem go sobie przetłumaczyć. Wymienia pokrótce mnóstwo tematów które warto próbować wyjaśnić, bo w końcu mowa o Chinach. Im dłużej wchodzę w temat, tym coraz większym szacunkiem darzę wszystkich tych którzy na miejscu poznają ten kraj pod względem naukowym - być może i mi w przyszłości będzie to dane. Link do wersji oryginalnej z mnóstwem źródeł do niemalże wszystkich zamieszonych tu danych: https://foreignpolicy.com/2018/03/21/nobody-knows-anything-about-china/ Enjoy.

Jako cudzoziemiec w Chinach, często słyszysz zdanie „Nie znasz Chin!” rzucane przez mieszkańców tego kraju. Zazwyczaj jest to gwałtowna reakcja na jakiś trudny temat traktujący o rzeczywistości w tym kraju albo obrona jednego z wielu historycznych mitów, którymi dzieci są karmione jako niezaprzeczalne fakty o świecie. Ale to również jest prawda. Nie znamy Chin. Nie znają ich także sami Chińczycy – nawet tamtejszy rząd.

Nie znamy Chin, ponieważ sposobami w większości przez nas nie poznanymi, niemalże każdy strzępek informacji z kraju albo o kraju jest nierzetelny, częściowy albo zniekształcony. Sama skala tego państwa, połączona z reżimem wzrastającej cenzury i wszechobecnej paranoi dotyczącej dzielenia się informacją niweczy nasze zdolności do poznania Chin. Oficjalne dane są regularni wygładzane ze względów zarówno propagandowych, jak i osobistych ambicji przywódców. I to dotyczy zarówno obcokrajowców, jak i Chińczyków; czasem dostęp dla obywateli Chin może być łatwiejszy, jednakże koszt podążania do źródła informacji może być większy.

Nie znamy rzeczywistych danych dotyczących wzrostu PKB, tak dla przykładu. Wzrost PKB przez długie lata był jednym z głównych kryteriów służących do ocenienia wysiłków urzędników – w rezultacie, dane są zniekształcane na każdym poziomie, jako że ludzie, którzy zgłaszają dane, są nagradzani, jeśli są one wysokie. Ale jeśli tylko dodasz wszystkie dane PKB dotyczące poszczególnych prowincji, suma jest o 10% wyższa niż finalne dane publikowane przez rząd, który również podkręca wyniki, by osiągnąć założone polityczne cele. W ostatnich latach kolejne administracje regionów przyznawały się do tego, ale fałszerstwa były na porządku dziennym przez dekady. Nie znamy rozmiaru zjawiska złych pożyczek, rutynowo ukrywanych przez banki. Nie znamy składu większości chińskich aktywów finansowych. Czasem nie wiemy nawet o poprawie sytuacji, jako że przyznawanie się do problemów było ukrywane. Nie znamy również rzeczywistego wskaźnika Gini dla Chin, będącego wskaźnikiem ekonomicznej nierównowagi.

Ale dane ekonomiczne wbrew pozorom mogą być nawet bardziej rzetelne niż inne, jako że poświęcano wiele uwagi problemowi braku ich rzetelności. Chińskie Biuro Statystyczne samo wielokrotnie mówiło o przypadkach złej jakości danych i obecnie próbuje samodzielnie zbierać dane z prowincji. Były próby oczyszczania i naprawiania błędów przeszłości, jednakże ideologiczny i paranoidalny zwrot Partii może utrudniać te wysiłki.

Ale to, czego nie wiemy, sięga daleko poza ekonomię. Spójrz na jakikolwiek sektor w Chinach, a znajdziesz zniekształcone albo niezgłoszone informacje; pójdź do odpowiednich władz, a oni w sekrecie przyznają się do szokujących praktyk.

Nie znamy prawdziwej wielkości chińskiej populacji ze względu na niechęć do rejestracji nieakceptowalnych drugich dzieci albo dzięki agencji ds. planowania rodziny, która nie przyzna się do porażki w kontroli urodzeń. Nie wiemy, gdzie ci ludzie są; obszary wiejskie są zachęcane do przestrzelenia liczby ludności, by otrzymać więcej środków z wyższych poziomów administracji, zaś miasta zgłaszają niższe liczby, by mieścić się limitach mieszkańców. Oficjalna liczba ludności Pekinu to 21,7 mln, w rzeczywistości jednak ta liczba może sięgać 30 lub 35 mln osób. Dziesiątki, a może nawet setki milionów migrantów oficjalnie jest zarejestrowanych na obszarach wiejskich, ale w rzeczywistości mieszkają w miastach (Być może. Nie znamy zakresu ostatnich zimowych eksmisji biednych ludzi z metropolii). Nie wiemy, czy ci ludzie oddychają czystym powietrzem albo czy piją czystą wodę, ponieważ dane dotyczące środowiska są pełne dziur.

Nie wiemy niczego o chińskiej polityce na najwyższym szczeblu. W najlepszym wypadku możemy – i mamy – świadome domysły. Nie wiemy, jak działa polityka wewnątrz Zhongnanhai, chińskiego odpowiednika Kremla. Chińscy politycy nie piszą wyznań ani wspomnień, chińscy dziennikarze nie napiszą Fire and Firy czy innych podobnych książek. Nie wiemy, czy Xi Jinping faktycznie ceni bogactwo i siłę Chin, czy tylko swoją własną.

Nie wiemy, czy urzędnicy, w których kierunku skierowana była kampania antykorupcyjna, byli rzeczywiście skorumpowani, pożądliwi, oszukańczy – czy może po prostu byli politycznymi rywalami Xi. Nie znamy zakresu podziału na frakcje wewnątrz Komunistycznej Partii Chin – chociaż wiemy, jak często ich istnienie jest potępiane przez Xi i jego frakcję. Nie wiemy, czy urzędnicy wychwalający Xi faktycznie wierzą we wszystko, co on mówi, czy robią to tylko i wyłącznie ze strachu i chciwości.

Nie wiemy co ludzie faktycznie myślą. Nie wiemy, czy rozmówcy faktycznie wspierają rząd, czy może udzielają ostrożnych odpowiedzi, kiedy słyszą pytania zadane przez nieznajomego w represyjnym politycznie państwie. Nie wiemy, dlaczego Chińczycy mówią w ankietach, że ufają innym współobywatelom bardziej niż jakiekolwiek inne państwo na świecie, kiedy w praktyce paranoja dotycząca intencji innych jest tak daleko posunięta, że starsi ludzie nie otrzymują pomocy na ulicach ze strachu, że zostaną wykorzystani, zaś dzieci są pozostawiane na pastwę śmierci po potrąceniu przez samochód.

Nie znamy faktycznego budżetu na obronność. Nie znamy codziennych warunków chińskich żołnierzy, ponieważ obostrzenia nałożone na informacje o wojsku i możliwości żołnierzy do swobodnego mówienia są nawet bardziej ostre niż w wypadku cywili.

Nie wiemy, jak dobre są chińskie szkoły, ponieważ szeroko cytowane statystyki prowadzone przez PISA, które umiejscowiły Chiny na pierwszym miejscu na świecie, były wzięte z badania na małej grupce elitarnych szanghajskich szkół. Jak tylko badania zostały poszerzone do Pekinu i dwóch innych bogatych prowincji, wyniki drastycznie spadły (zaakceptowanie jedynie takiej wąskiej próbki przez PISA jest typowe w wypadku badania Chin, wiele zagranicznych NGOsów wykazuje łatwowierność i podporządkowanie się, zwłaszcza w edukacji; wielu zagranicznych obserwatorów ulegało złudzeniom, takim jak wiara, że pekińskie liceum nr 4 – mniej więcej typ angielskiego Eton – to „typowa chińska szkoła publiczna”). Nie znamy zakresu upadku wiejskiej edukacji. Nie znamy faktycznych danych o analfabetyzmie – nie tylko dlatego, że analfabetyzm wiejski i miejski jest mierzony na różne sposoby – jest to typowy trik spotykany przy wielu danych.

Nie znamy faktycznych danych dotyczących przestępczości, zwłaszcza w miastach, które mogą być nawet 40x większe niż oficjalne dane. Nie znamy liczby ofiar śmiertelnych wśród Ujgurów w Xinjiangu, gdzie lokalni urzędnicy, cytując słowa jednego z rządowych ekspertów od terroryzmu „naginali liczby jak w wypadku Wielkiego Skoku Naprzód”, nie wiemy także, jak wiele osób jest obecnie przetrzymywanych w „obozach reedukacji” (co więcej, nie wiemy, jak wiele osób zginęło podczas Wielkiego Skoku Naprzód, wrzuconych do rowów na wsiach czy porzuconych na pustych polach: czy były to 16,5 mln osób ukazane w oficjalnych danych, czy może 45 mln, oszacowane przez niektórych historyków).

Nie wiemy także czego nie wiemy. Są rzeczy nieznane, o których wiemy, ale równie martwiące są te rzeczy nieznane, o których nie wiemy. Możemy nie mieć świadomości o przyszłych wielkich tematach, takich, które mogą wstrząsnąć lub przekształcić Chiny i świat, w każdej chwili. Zagraniczny reporterzy mogą mieszkać tylko w kilku większych miastach, głównie Pekin, Szanghaj czy Shenzhen; są oni śledzeni i nękani, jeśli podróżują gdziekolwiek indziej, a już szczególnie trudno jest udać się na wieś (według oficjalnych danych, Pekin i Szanghaj, ukazywane jako norma dla nowych Chin, są domem dla mniej niż 4% wszystkich rezydentów państwa). Sytuacja chińskich dziennikarzy jest dalece gorsza: ograniczona zdolność do przeprowadzania śledztw w latach 2000 została przez władze niemalże zlikwidowana, jako że nie może być innego nadzoru niż ten prowadzony przez partię. Strach zaciska gardła: ci, którzy kiedyś w historiach ujawniali swoje dane, teraz mówią pod obietnicą anonimowości, wielu innych zaś nie mówi wcale.

Nasze źródła informacji, które zawsze nie były wielkie, obecnie niemal całkowicie wyschły dzięki coraz bardziej zaciskającej się cenzurze reżimu w ostatnich paru latach. Weibo, platforma mediów społecznościowych była niegdyś ograniczonym oknem na skargi i skandale na prowincji; obecnie jest objęta bardzo ścisłą cenzurą. Zastąpiły ją prywatne grupy na WeChat, serwisie umożliwiającym wymianę wiadomości; ostatniego lata także one zostały objęte cenzurą.

To wszystko czyni pracę tych, którzy starają się z sukcesami wyciskać miarodajne ekonomiczne lub polityczne dane zdecydowanie bardziej imponujące. A w miarę jak rząd zamyka jakiekolwiek źródło poza swoją kontrolą, możemy tylko zastanawiać się, jak wiele wie on sam. Lokalni urzędnicy zawsze domagali się niezwykłych ilości danych – niczym niezwykłym jest otrzymać żądania typu „lista wszystkich, którzy uczęszczają na uroczystości religijne w twoim dystrykcie i gdzie uczęszczają”. Ale system zawsze zniekształcał informacje wysyłane w górę szczebli partyjnych i może to robić nawet na większą skalę, jako że Xi wprowadza nieskrywaną dyktaturę. Li Keqiang, coraz bardziej nieistotny (jak sądzimy) chiński premier, w 2007 roku skarżył się amerykańskim dyplomatom o braku zdolności do poznania podstawowych danych ekonomicznych o prowincji, którą wówczas rządził i potrzebie wysyłania przyjaciół i współpracowników na tajne wyjazdy mające na celu zbieranie danych.

Receptą rządu na to wszystko jest powiększająca się wiara w big data, wiara, że omijanie urzędników niższego szczebla pozwoli uzyskiwać informacje bezpośrednio od ich źródła. Wielkie ilości pieniędzy zostały wpompowane w big data, włączając w to wysiłki w przewidywanie przestępstw i powszechną obserwację dysydentów. Rząd wymaga od chińskich i zagranicznych firm operujących w Chinach, takich jak Apple, przechowywania i przekazywania danych na wielką skalę. Ale big data sama w sobie jest podatna na systemowe zniekształcenia, nieuzasadnione zaufanie, a także na najstarszą zasadę programowania: śmieci na wejściu - śmieci na wyjściu.

Jak ekonomista Josiah Stamp mówił o innej władzy próbującej kontrolować rozległe terytorium poprzez opresyjne środki: „Rząd [brytyjskich Indii] bardzo chętnie gromadzi statystyki – zbierają ją, dodają, podnoszą do n-tej potęgi”, z tego pierwiastek sześcienny i przygotowują wspaniałe wykresy. Ale nigdy nie wolno zapominać, że każda z tych danych pochodzi w pierwszej kolejności od strażnika wioski, który bierze pod uwagę to, co mu się podoba.” Czy technologia pozwoli chińskiemu rządowi dokonać tego z lepszym rezultatem? Nie wiemy.

#azjatyckaowca #chiny #gruparatowaniapoziomu #geopolityka
  • 21
Nie znamy prawdziwej wielkości chińskiej populacji ze względu na niechęć do rejestracji nieakceptowalnych drugich dzieci albo dzięki agencji ds. planowania rodziny, która nie przyzna się do porażki w kontroli urodzeń.


@bojowonastawionaowca: Wklejasz jakieś 'niusy' z gównostron, które raz że są przestarzałe, a dwa to naginają rzeczywistość o Chinach. No, ale dziś wszystko co chwytliwe i 'tajemnicze' się sprzeda, lol.
@bojowonastawionaowca No #!$%@?, kwestią czasu bylo aż piwniczaka zaboli że ktoś wyśmieje jego kopiuj-wklej tekst na stronie ze śmiesznymi obrazkami xD

Tuptasz noga, że ktoś nie czyta ze zrozumieniem a wychodzi na to że to ty sam nie ogarniasz tej ciężkiej umiejętności. Polityka jednego dziecka w Chinach została wycofana w ostatnich latach i jest to powszechnie znany fakt. No chyba, że mieszkasz w bambustanie, to przykro mi to słyszeć xD Nie sil
@GhostxT przecież napisał, że chodzi o ludzi którzy przez tą politykę nie zostali zarejestrowani. Czy ona teraz dalej obowiązuje czasu nie to już nie ma znaczenia bo dane są bardzo znieksztalcone.

Edit: Poza tym w Chinach obecnie obowiązuje polityka dwójki dzieci.
@ilmash Byłem i śmieszą mnie te wasze #!$%@? mądrości łykane z połykiem bez poświęcenia nawet minuty na zastanowienie się nad treścią i jej szerszym kontekstem. Szczególnie żałośnie wyglądają komentarze jak ten powyżej ciebie gdzie tworzycie sobie jakieś autorytety i wierzycie w każde napisane słowo.

Szkoda strzępić ryja, w końcu logika 'mame widzisz minusa/plusa, dajesz minusa/plusa. Oczytana elita internetu w akcji xD Później się #!$%@? dziwić, że nawet fake newsy na główna z
@bojowonastawionaowca: Ale tego w sumie można było się spodziewać, informacje płynące z chin są zbyt piękne żeby były prawdziwe. To wszystko to zgrabna mistyfikacja uszyta na potrzeby rynków międzynarodowych. Skoro nie słyszymy o tragediach, politycznych mordach, czy pałacach oligarchów to uznajemy że ich po prostu nie ma. Do tego dodajmy jeszcze wykłady polskich ekspertów od Chin, oszukanych tak jak Bernard Shaw na Ukrainie w latach 30 i mamy gotowa, przetrawiona papkę.
@bojowonastawionaowca: np. o edukacji, wykształceniu młodych osób, perspektywach na przyszłość. o inwestowaniu usa w tym kraju, o wszechobecnej korpucji czy zanieczyszczeniu. o lokalnych liniach lotniczych, nieznanych kierunkach czy zielonym pieprzu z Kampot
@bojowonastawionaowca przypomniał mi się twój post, bo użyłem twoich argumentów w rozmowie nt. Covid-19. Dość dobrze to pokazuje jak z lokalnych ognisk zachorowań na skutek odruchowego dla chińskich władz zatajania informacji zrobiła się światowa katastrofa. Rozważ przeklejanie tego postu w nowym ujęciu ( ͡º ͜ʖ͡º)
@slawnymir: O rety, dawno to było ;) Caixin zrobił parę świetnych materiałów o tym, jak wcześnie pojawiły się pierwsze sygnały o nowym wirusie (pierwszy znany nosiciel jest już bodajże 17 listopada). AP dosłownie wczoraj podało, że wg dokumentów przez nich posiadanych chińskie władze centralne wstrzymały informację o wirusie na 6 dni, wcześniej przez 12 dni do narodowego centrum chorób w styczniu nie zgłoszono żadnego przypadku (mimo rozprzestrzeniania się po Wuhan) -