Wpis z mikrobloga

Facet na wynos, czyli kilka uwag o polsatowskim "Take me out"

Być może przesadzam, lecz wedle mnie po tym programie - zgodnie z metaforyką Matrixa - obudziliśmy się w nowej rzeczywistości medialnej, z uruchomionymi nowymi dyskursami, co może mieć zwyczajnie wpływ na naszą codzienność.

Jedna rzecz do wyjaśnienia: w interesującej mnie perspektywie nie ma znaczenia, w jakim stopniu i czy w ogóle program ten jest reżyserowany. Nie rozstrzygam tej kwestii, bo w zasadzie nie ma ona znaczenia wobec całkowitego, ogólnego przekazu show.

A więc kwestia pierwsza: same reguły i przebieg. Moze się wydawać, że w sumie i single, i kandydatki grają na tej samej pozycji, na tych samych warunkach (przedstawiają się i decydują). No właśnie nie do końca. O ile singiel rzeczywiście ma ostateczny głos, to jednak od pań zależy, czy w ogóle dadzą sposobność do spotkania. Jest to klasyczne, pięknie przedstawione w prkatyce działanie Prawa Briffaulta. Przytoczmy za Wiki ogólną definicję tego prawa: samica, nie samiec ustala wszystkie warunki danej Rodziny zwierząt. Jeśli samica nie czerpie korzyści z kontaktów z samcem , tego typu kontakty nie będą miały miejsca. Jest to reguła z podstawowego słownika MGTOW, którą warto tak czy owak znać i pamiętać w życiu. Tak więc ustalmy: sprawczość i decyzyjność faceta w tym show jest może nie tyle iluzoryczna, ale na pewno mniejsza niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

Wiąże się z tym druga kwestia, a więc odrzucenie. Ulega mu tylko singiel, który pechowo nie wpadnie w oko paniom.Uczestniczki nie są odrzucane, tylko wybierane, jest ich wiele i w zasadzie nie odczuwaja porażki (jest raźniej itp.). Cóż, trzeba przyznać, że z każdym kolejnym odcinkiem kwestia odrzucenia boli coraz bardziej. Myślę, że to celowa decyzja producentów, by oswajać widzów i singli z... trudami programu. O ile bowiem pierwsze dwa odcinki były dosyć "bekowe, głupie itp.", to odc. 3 jest już bombą wybuchającą w twarz.

Kiedy spokojny, sympatyczny, nieźle ubrany facet, którego uczestniczki nie znają słyszy wprost od jednej z nich, że ona "potrzebuje prawdziwego,wysokiego mężczyzny", to nagle atmosfera show ucieka i wkrada się coś innego. Nawet nie kolejny poziom żenady, z nią jesteśmy już za sprawą telewizji przecież zaznajomieni. Wkracza coś bezwzględnego, pierwotnego, co jednak w poskiej telewizji nie jest raczej spotykane. Prawo show, prawo rozywki zostaje zwyczajnie przesłonięte twardym faktami i rzeczywistością. A ta nie jest łaskawa dla ludzi, którzy nie są dynamiczni, a są cisi, wycofani i na pierwszy rzut oka nie olśniewają atrakcyjnością

No właśnie, ten pierwszy rzut oka. Porównajmy program z Tinderem. W przypadku aplikacji w mechanice parowania jest ta bariera bezpieczeństwa: jesteśmy względnie anonimowi, nie widzimy się twarzą w twarz, i odrzucenie przez kobietę aż tak nie boli. Tutaj przeciwnie - facet o nienachalnej powierzchowności dostaje odrzucenia nie od jednej, ale od 30 kobiet. Na raz. Bo pamiętajmy, że jednak ta jednostkowa opinia jednej uczestniczki (za niski wzrost itp.) jest reprezentatywna dla zdecydowanej większosci innych pań. Formuła programu na szczęście nie pozwala na to, by każda po kolei przedstawiała swe zarzuty. Słyszymy jedną, dwie opinie, ale raczej te 90% dziewczyn by się pod nimi podpisało.

Wachlarz zarzutów jest naprawdę spory. Wiele pań stosuje eufemistyczne "nie mój typ" itp., co jeszcze można zrozumieć. Ale odrzucanie kogoś, bo jest z Krakowa, albo ma imię jak były? To już wyższy poziom abstrakcji. Trzeba w tym miejscu zająć się bardziej szczegółowo jedną z uczestniczek, Panią Natalią. Pani Natalia, sama z wyraźną nadwagą, odrzuciła Pana ze względu na wygląd, wzrost. Cóż, trzeba przyznać że ten moment jest pewnym punktem granicznym. Nawet dla kogoś, kto przełknął już czerwoną pigułkę. Naprawdę wtedy oglądający show dowolny facet może poczuć wściekłość. Owszem, kazdy może mieć wymagania, lecz pewna jawna hipokryzja i niesprawiedliwość (wszak wzrostu nie możemy zmienić, wagę - tak) jest dosyć bolesna. I udzieli się każdemu męskiemu widzowi. Chyba nigdy wcześniej w polskiej telewizji teoria hipergamii nie została tak dobitnie ukazana.

Dziwnie doprawdy wygląda sam proces przedstawiania singli. Jest przeciwieństwem tego, co mówią panie. Panie... po prostu w dwóch słowach mówią o tym, że kręcą je wypakowani goście (słynne zdanie jednej z nich, że chce "warszawskiego koksa"), wysocy i ... w zasadzie tyle. Jedna z nich, szczerze zabawna i sympatyczna, mówi że jest starszą pania i potrzebuje faceta na już celem replikacji. Natomiast single w swych przedstawieniach się starają. Każdy prezentuje sie w dwóch filmikach i mówi o sobie wiele. O pasjach, marzeniach i oczekiwaniach. Wielkorotnie, co warto podkreślić, wspominają o swym romantycznym usposobieniu i szukaniu tej jedynej. Panie o tym nie wspominają, co pewnie wynika z braku czasu. Dziwi jednak to, że panie mają tak naprawdę 3 "tury" na eliminację singla (podczas filmów). I tu dzieją sie dziwy, bo nagle paniom się odwiduje i przykładowo odrzucają faceta, bo ten mówi o swym psie, pracy itp. Trochę to razi, że facet jednak się produkuje, otwiera, ekipa pracuje nad filmem itp., a to wszystko często na nic. I to z powodu jakiegoś damskiego widzimisię. Nie chcę tutaj ferować wyroków, ale jednak program wspiera ten stereotyp, wedle którego to facet ma się starać, a Pani ma... być. To dosyć niepokojące.

Można podejść do tego show na co najmniej trzy sposoby. Pierwszy to oczywiście czysta beka, lecz jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić. Utożsamienie z nieszczęsnymi singlami jest spore, i tak jak wspomniałem, beka zwyczajnie ustępuje miejsca twardym prawom seksualnego rynku. Trudno toczyć z tego bekę. Drugi sposób to całkowite zrównanie go z ziemią, wyparcie, ostry sprzeciw i krytyka uczesniczek, a więc poniekąd wszystkich kobiet. Taki hejt jednak do niczego nie prowadzi, jest poznawczo jałowy i tylko umocni obecne status quo.

Jest jeszcze trzeci sposób. Potraktujmy ten program jako wskazówkę, jako kolejny etap własnego rozwoju. Nie chcę smęcić i namawiać, nawracać ludzi na MGTOW i Red Pill. Po prostu program ten sam w sobie jest przebudzeniem i można go przekuć w coś dla siebie.
Show Polsatu ukazuje bezlitosne prawa SMV, dla wielu facetów może to byc szokiem. A warto pamiętać, że panie też oceniają, też chcą zabawy i pod tym względem bywają jak faceci. Sytuację pogarsza hipergamia, która jest wgranym softem i też nie można za to krytykować kobiet w całości. Odrzucenie jest wypadkową wielu powodów, niemniej reguła LMS (looks, money, status) jest najczęstszą z nich. Zamiast jednak sie na panie obrażać, popracujmy zwyczajnie nad sobą i dla siebie. Tak naprawdę show Polsatu jest mocno antyfeministyczne, bo wizerunek kobiet płynący z niego zaskakuje tych, którzy trwają w pewnym romantyzmie względem płci pięknej. Uczestniczki, nie szczędząc brutalnych uwag, same wystawiają się na ocenę widzów. I nie zawsze jest ona pochlebna, lecz może być dla wielu pogubionych, samotnych mężczyzn impulsem do stanowczej, lecz pozbawionej nienawiści zmiany samego siebie.
#logikarozowychpaskow #tinder #takemeout #redpill
  • 19
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Faraday: Ściągnięte z zagranicy (jak większość programów w Polsce). Tyle że tutaj od razu Ci powiedzą że wyglądasz jak gówno, a w innych krajach są bardziej delikatni. Taka różnica ¯\_(ツ)_/¯
  • Odpowiedz
@Moni22w: Ha, no ale to jak to sprawdzić? Które są normalne, które nie?:) Niektóre z tych pań wydają sie w porządku, no ale format sprawia, że pewne przykrości wychodzą na jaw. Do tej pory w sumie widzieliśmy ponad 40... to już sporo, pewnie reprezentują różne grupy społeczne. Nie wiem, jak to rozumieć... wstyd? W TV nie ma czegoś takiego:)
  • Odpowiedz
@laxmanCR7: Świetna i dogłębna analiza. Ująłeś to w słowa lepiej niż ja bym kiedykolwiek potrafił. Miałem identyczne przemyślenia oglądając fragment tego programu wczoraj. Tak teraz wygląda społeczeństwo - mnóstwo praktycznie bezwartościowych kobiet z wymaganiami z kosmosu, które szukają Adonisów.
  • Odpowiedz
@laxmanCR7: pisze juz o tym od dluzszego czasu. Dlatego trzeba z tym walczyc. Np zakladac fake konta Chadow na ktorych wysmiewac grube lochy, umawiac sie z ladnymi na fake konta i nie przychodzic a potem napisac, ze ruchalem lepsza i nie mialem na ciebie czasu etc.
  • Odpowiedz
@laxmanCR7: Obejrzałam to SHOW i faktycznie faceci są tam traktowani jak przedmioty do kopania. Moim zdaniem jednak to, że prawie żadna nie zdecydowała się na randkę w tym odcinku nie wynika z ułomności panów, czy uprzedzeń pań. Powód odrzucenia tkwi w pragnieniu sławy. Otóż uczestniczki, które pójdą na randkę automatycznie wypadają z SHOW, a większość z nich to statystki, aktorki, artystki, instagramowe infl...rki. One chcą zdobyć lajki i followersów dzięki
  • Odpowiedz
@Almost_a_wizard: Mnóstwo bezwartościowych kobiet, które szukają księcia z bajki, widzę od dawna.
Wszyscy wiedzą, że np.: trzydziestoletnia "samotna matka" jest średnio atrakcyjna pod względem matrymonialnym. Wszyscy oprócz niej samej. Tłuką się po portalach randkowych, po imprezach w nadziei, że książę sam je znajdzie i zabierze do wielkiego pałacu. Wiele z nich robi to przez wiele lat i nic nie dociera do ich mózgów. Ciągle szukają, bo one mają wymagania. Jak
  • Odpowiedz
@laxmanCR7:

I nie zawsze jest ona pochlebna, lecz może być dla wielu pogubionych, samotnych mężczyzn impulsem do stanowczej, lecz pozbawionej nienawiści zmiany samego siebie.


Mógłbyś rozszerzyć trochę, co miałeś na myśli w tym zdaniu? Obejrzałem cały trzeci odcinek i zobaczyłem właściwie jedną rzecz u singla nr 1, która mogła być odrzucająca - było to wnętrze mieszkania pierwszego uczestnika. Poza tym, reszta mieściła się w granicach między przeciętnością a umiarkowaną atrakcyjnością.
  • Odpowiedz
@Flypho: Pod tą zmianą siebie nie mam na myśli zmiany dla kobiet, ale właśnie gruntowną zmianę własnego światopoglądu i przekonań. A więc co przede wszystkim? Ano zrozumienie, o co w tej naszej grze społecznej między płciami chodzi. Niestety nie chodzi w niej o "tę/ tego jedynego", czy o wielką miłość - raczej obie płcie są zaprogramowane na replikację i każda z nich ma inny soft.

Pod pojęciem zmiany rozumiem otwarcie
  • Odpowiedz
@cytryna90: Kurczę, możesz mieć rację. O tym nie pomyślałem. Tyle, że to tylko jeszcze pogarsza sprawę i znowu przedstawia kobiety jako atencjuszki:) Tak źle, tak niedobrze...
  • Odpowiedz
Lecz nie każdy ma na ręku dobre karty i czasem musi nad nimi popracować. Tutaj trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie kolejne: czy chcę siadać w ogóle do stołu? Czy gra jest warta świeczki? Jeśli chcesz, to dobra wiaodmość, bo faceci mają więcej czasu na zmianę. Wtedy w wieku 18-25 (a nawet 30) rozwijasz się, pracujesz, masz pasje i masz cel, bo chcesz wrócić do gry jako silniejszy gracz. W ten sposób pracujesz
  • Odpowiedz