Wpis z mikrobloga

Odprowadzałem dziś dzieciaka do przedszkola. Zimno jak diabli, a kurdupel ma żółwie tempo, bo oczywiście wszystko naokoło go jeszcze interesuje. Kiedy tak maszerujemy, a w zasadzie dreptamy, niewiele - bo około 200 metrów przed przedszkolem młody zrywa się i krzyczy: "Maciuś, Maciuś!". Pomyślałem, że widzi jakiegoś kolegę, chociaż przyznam, że o Maćku nigdy nie wspominał. Wypatruję jakiegoś niedorosta, ale na próżno - żadnego dzieciaka w okolicy nie widzę. Nieopodal stał tylko jakiś wysoki typ z dziwnym wyrazem twarzy, rudawy. Ku mojemu zaskoczeniu to do niego ciągnie mnie młody. - Tato, chodź do Maciusia! W lekkim szoku skręciłem i zbliżyłem się do tego wysokiego typa. Jego twarz z bliska wydawała się jeszcze bardziej dziwna i niepokojąca. - No elo - zagadnął mojego dzieciaka ów młody mężczyzna, nie zważając na to, że jestem jego ojcem. - Zostaw tatusia i idziemy pootwierać paczki w Fifie, o północy były nowe - kontynuował gadkę w sposób nieskrępowany, a ja poczułem, że mój syn jest w niego wpatrzony w jak obrazek i ulega mu z każdą chwilą. Zanim się zorientowałem, już szedł z tym człowiekiem w nieznanym kierunku, a ja nie mogłem ich zatrzymać, coś mnie blokowało...
Obudziłem się zlany potem. Na szczęście to był tylko sen. W zasadzie to obudziła mnie żona. - Czy ty zwariowałeś? Za 15 minut powinieneś wyjść z Mateuszem do przedszkola, a śpisz w najlepsze. Ubieraj się, zrób chłopakowi drugie śniadanie, ja już wychodzę.
Zacząłem dochodzić do siebie. Wstałem, poszedłem najpierw do kuchni, młody kręcił się jeszcze po salonie. Po dłuższej chwili zaczął się kręcić niespokojnie. - Tata, kupka, kupka - usłyszałem. Koszmar zaczął się na nowo.
#gural #patostreamy
  • 3