Wpis z mikrobloga

Od dwóch miesięcy jestem osobą niepalącą.


Cała historia palenia była do bólu sztampowa, a stopień zapadnia w nałóg był powolny konsekwentny. Odbywał się mniej więcej takimi krokami:
Zaczęło się od "dej jednego zobaczę jak to jest hehe". Potem "tylko na imprezach", następnie "tylko przy okazjach". Nie trwało to długo, bym coraz częściej słyszał w głowie "w sumie to bym sobie zapalił". W ostatnim etapie przed rzuceniem paliłem 8 paczek na tydzień, każdy dzień zaczynałem od 4 papierosów "na start" wypalonych w przeciągu godziny. Jeżeli w weekend była impreza to dochodziła jeszcze jedna paczka.

Palenie jako takie przez długi czas wydawało mi się przyjemne, ale co ciekawe nigdy nie miałem poczucia, że robię coś "cool". Nie chciałem za wszelką cenę palić, żeby "się pokazać".

Nie myślałem jakoś szczególnie o rzucaniu palenia, choć miałem jedną czy tam dwie próby "ograniczenia". Przerzuciłem się na długi czas na papierosy skręcane z nadzieją, że będę palił mniej. Niestety, w pewnym momencie nabrałem takiej wprawy w skręcaniu papierosów w dowolnych warunkach (także w szybkim marszu), wiedziałem już, że żadnego ograniczenia nie będzie.

I tak sobie trwałem w tym nałogu, choć wcale go nałogiem nie nazywałem w swojej głowie.

Co mnie tknęło do rzucenia?
Pieniądze – nie, przecież starczało na zakup tytoniu.
Zdrowie – nie, byłem w stanie bez trudu wykonywać wszystkie aktywności fizyczne, których się podejmowałem.
Zapach – nie, czasami tylko zwróciłem uwagę na charakterystyczny "słodki" (według mojej ówczesnej oceny) zapach kołnierza w kurtce.
Przebarwienie skóry na palcach – nie, przecież po kilku dniach innego trzymania fajki znikało.

Mimo to starałem się wytłumaczyć sobie, że trzeba rzucić. Byłem jednak świadomy, że musi zajść jakaś konkretna zmiana, musi pojawić się jakiś inny impuls, bo żadne logiczne tłumaczenie nie było w stanie pokonać nałogu.

Punkt kulminacyjny nastąpił, kiedy regułą było, że jeżeli palę to zawsze dwa papierosy jeden za drugim. Świadomy swojej bezsilności wobec nałogu, zacząłem wyszukiwać informacji o skutecznych metodach rzucania. Z telefonem w jednej ręce i papierosem w drugiej, czytałem o przeróżnych metodach, poradnikach, kursach. Choć byłem wtedy już przekonany o tym, że czas najwyższy rzucić, w tamtej chwili tak się zestresowałem, że wypaliłem dosłownie 6 papierosów pod rząd. Zapaliła się wtedy czerwona lampka!

Wybór padł na znany i polecany tutaj nie raz poradnik "Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie" Allena Carra. O książce powiedział mi kolega, który całe zmaganie ma za sobą i od dobrych paru lat nie ma z papierosami już nic wspólnego.

"Prostą metodę..." przeczytałem w dość krótkim czasie, uważnie stosując się do zaleceń autora.


Nie będę zdradzał jaka to wiedza tajemna jest zawarta w książce, z kilku powodów:
1. Nie ma w niej "jednego prostego triku jak rzucić palenie [ZOBACZ MEMY]" – trzeba traktować ją jako całość, bez pomijania szczegółów, a nie sposób wypisać jej wszystkie istotne elementy
2. Wiem, że odbiór tego poradnika potrafi być mocno indywidualny i to, co dla mnie było ważne, dla innych będzie na 3 albo dalszym miejscu
3. Czytaniu "Prostej metody..." towarzyszy dość specyficzny proces narastania ekscytacji – dla mnie jeden z motorów napędowych rzucenia palenia

Krótko mówiąc: czytając ostatnią stronę książki paliłem, zgodnie z zaleceniem autora, ostatniego papierosa. O ile wcześniej nie miałem najmniejszych problemów z wypaleniem 3 papierosów pod rząd, tak ten ostatni kopciłem jak własne ciało zmieszane z suszonym gównem. Coś okropnego, a uwierzcie – uznawałem się za miłośnika dymu tytoniowego. Wprost nie mogłem uwierzyć, że nastąpiła tak głęboka zmiana.

Podsumowując + co zmieniło się dotychczas od momentu rzucenia:
metoda zaproponowana przez Allena Carra faktycznie była dla mnie prosta i na tyle skuteczna, że od ostatniego papierosa nawet na sekundkę nie pojawiła się we mnie chęć zapalenia
nie wystąpił najmniejszy symptom "głodu" nikotynowego – cieszę się, że nie próbowałem zastąpić palenia plastrami / gumami / tabletkami
byłem uzależniony od nikotyny i od palenia na poziomie psychiki i długo nie zdawałem sobie z tego sprawy
przeczytanie książki pozwoliło mi rozprawić się z mechanizmem uzależnienia
jestem szczęśliwy, że nie muszę palić
niepalenie jest nieporównywalnie łatwiejszą sprawą, niż mi się wydawało – paląc myślałem, że bez papierosa będę się nudził, stresował, nie mógł odpocząć, nie będę miał "chwili dla siebie", nie będę miał "co robić z rękami", że będę czuł jakąś pustkę, że niknie "kawałek mnie" – a to wszystko GÓWNO prawda
za każdym razem, kiedy zauważam, że oto znajduję się w sytuacji, w której będąc palaczem musiałbym palić (np. przerwa w dłuższej trasie samochodem, po jedzeniu, w czasie spaceru z psem itp.), jestem szczęśliwy i dumny, że nie muszę
kondycja fizyczna poprawiła się bądź nie – nie zauważyłem zmiany, bo wcześniej mi to nie dokuczało
ZNACZNIE poprawiła/zmieniła się percepcja zapachów i smaków – niektóre osoby z mojego otoczenia są aż poirytowane moimi "supermocami" i tym jak bardzo zwracam teraz uwagę na zapachy (co ciekawe: zapachy uznawane za "nieprzyjemne" nie są dla mnie nieprzyjemne per se, choć wiadomo nie należą do afrodyzjaków – teraz zamiast "naciąga mnie" po prostu czuję, że to nie jest miły zapach). Trzy: zwiększył się mój apetyt, ponieważ potrawy mają smak. To jest dosłownie i w przenośni niebo w gębie! Wcześniej zdarzało mi się myśleć o przejściu na jakąś dietę szejkową na zasadzie "pokarmu dla człowieka" bo samo jedzenie nie sprawiało mi radości, z kilkoma wyjątkami potraw wyjątkowo mocnych w smaku. Teraz uśmiecham się jak jem, bo to jest takie ku*wa dobre wszystko!
nie śmierdzę permanentnie i chyba przyjemniej się do mnie przytulić – nie wiem, nie sprawdzałem
przelewam na subkonto 450 zł miesięcznie ;)

Także szanowni koledzy, drogie koleżanki – przepoczwarzenie się w osobę niepalącą może być skuteczne, łatwe i szybkie. Nie mówię, że każdy MUSI przestać palić, bo sam wiem, że jednak jakieś tam plusy tego palenia są, nie ma co ukrywać. Dla mnie jednak rachunek przestał się zgadzać i zacząłem tonąć w tytoniowej samotności, wśród niedopałków i popiołu. Przez ostatnie dwa miesiące co chwilę znajduję się w tych samych sytuacjach, w których wcześniej paliłem i widzę teraz wyraźnie, że przez stanie się osobą niepalącą nie straciłem nic, a zyskałem bardzo dużo – przede wszystkim spokój i wolność.

Jeżeli chcecie rzucić, a nie wiecie jak, to zerknijcie na wspomnianą przeze mnie książkę. Sama w sobie będzie jednak bezużyteczna jeżeli nie przeczytacie jej na fundamencie głębokiej potrzeby rzucenia i według mnie tylko wtedy macie szanse na powodzenie. Jest sporo prawdy w tym, że do rzucenia potrzebna jest silna wola, ale uważam też, że sama ta silna wola nie wystarczy. Nałóg tytoniowy to "łagodne" z pozoru uzależnienie, które głęboko poraziło moją psychikę, przyzwyczajenia i sposób kojarzenia. Potrzebowałem dwóch rzeczy: kategorycznej woli zmiany oraz narzędzi do zwalczenia nałogu. Na szczęście dla siebie – znalazłem obie.

Życzę Wam, żebyście Wy też dokopali się do zdecydowanej decyzji i odpowiedniej pomocy.

#rzucampalenie #rzucaniepalenia #nosmoking #papierosy
  • 5
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@theun: Mega!! Bardzo fajne refleksje!! Obecnie sam rzucam ale o książce nie słyszałem, na pewno przeczytam :) U mnie zazwyczaj motywacja siadała po dwóch, trzech dniach. Obecnie w sumie z dumą stwierdzam, że nie palę kolejny dzień (dopiero piąty ( ͡° ͜ʖ ͡°).)
Dałeś dodatkową motywację!
  • Odpowiedz
@ParanoidBumblebee: dzięki, cumplu. Przeglądając tagi znalazłem właśnie twój dziennik. Trzymam kciuki za powodzenie i jednocześnie współczuję, że borykasz się z takimi objawami, jak wypisujesz. U mnie poszło gładko.

Mam też kilka podejrzeń w temacie "rzucania".

Po pierwsze: Carr napisał, że nie powinno się postrzegać tego wydarzenia jako "rzucanie" – to nie jest proces, to jest stan. Jesteś, albo nie jesteś niepalący. Jeżeli "rzucasz" to formalnie jesteś dalej palący. Kiedy będzie według
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@theun:
Właśnie chyba tego mi brakowało, takiej wiedzy! W psychice siedzi takie głupie przekonanie, że po tygodniu nagle przestaniesz czuć pociąg do fajek i tym się błędnie kierowałem. Nie ma takiej magicznej lini pstryk minęło tyle i tyle i nie palisz. Racja jestem już niepalący ( )
Co do dziennika postanowiłem zmienić lekko jego formę. Zamiast takiego, że ojej udało się kolejny dzień chciałbym zrobić coś
  • Odpowiedz
@Rogonion: siema! Ty też na etapie zmagań czy już po?

Najpierw odpowiedź prosta: Dobrze, dziękuję. Nie, nie palę.

Teraz skomplikowana:

Zadałeś złe pytanie :) bo aktualnie nie ma u mnie ani kwestii "trzymania się" ani "dalejniepalenia" – cała moja zmiana okazała się od pierwszego dnia tak skuteczna, że palenie w ogóle nie jest kwestią w mojej głowie. Nie trzymam się, bo niczego nie muszę. To coś na zasadzie jakbyś zapytał mnie
  • Odpowiedz