Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#!$%@? MAĆ. Mało inteligentne stwierdzenie, ale bardzo wymowne i przyciągające uwagę, więc zacznę od niego, a może więcej osób zdecyduje się, żeby przeczytać taką ścianę tekstu. Od razu zaznaczam, że nie jest to żadna pasta i wylewam tutaj swoje gorzkie żale, bo nie potrafię sobie z tym poradzić.

Często spotykam się ze stwierdzeniami, że rodziców ma się jednych (czego nie neguję, sama prawda, ale z pozostałą częścią tego zdania nie zgadzam się) i że za to należy ich szanować, kochać, uwielbiać. Mam pokochać i uwielbiać osoby, które uwielbiają robić mi pod górkę i za każdym #!$%@? razem podcinają mi skrzydła? Mam szanować osoby, które za każdym razem, gdy mam inne zdanie niż oni starają się mnie zbłaźnić nie używając konkretnych argumentów, ograniczając się do wyzwisk i ubliżających słów? Zdaję sobie sprawę z tego, że możecie mnie w tej chwili uznać za zbuntowanego, rozpieszczonego 19-latka, który ukształtował swój światopogląd w patologicznym środowisku internetowym, które jest teraz bardzo popularne, ale tak nie jest i w sumie to nie mam żadnych dowodów, żeby wam to udowodnić - jeśli już teraz założyliście, że taki jestem to możecie sobie darować dalsze czytanie. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałbym kochać swoich rodziców, jak bardzo chciałbym mieć z nimi normalne relacje, jak bardzo chciałbym czasami im powiedzieć o sytuacji, która mnie gnębi. Aktualnie jest to niemożliwe, każda próba poważnej rozmowy z nimi kończy się na heheszkach i robieniu ze mnie debila. Gdy obserwuję relacje moich rówieśników ze swoimi rodzicami to często mnie to przytłacza, staję się zazdrosny i jest mi po prostu przykro, że u mnie nie jest podobnie. Problem pojawił się, gdy przestałem im przytakiwać w każdej możliwej sytuacji i zacząłem myśleć samodzielnie, starając się kształtować własne zdanie. Na początku ich docinki nie były tak toksyczne i przykre jak są teraz, więc raczej podchodziłem do tego z dystansem i nie brałem tego do siebie, niemniej jednak odkąd zacząłem spotykać się z dziewczyną, z którą jestem 2 lata w związku ich debilne komentarze na mój temat stopniowo zaczęły robić się coraz bardziej smutne i męczące dla mnie. Nie wiem z czego to wynika, ale zauważyłem, że ten proces nasiliła moja mama, która zaczęła być coraz bardziej złośliwa nawet dla mojej niewinnej, neutralnej dziewczyny. Moja różowa na początku naszej znajomości i spotkań bardzo polubiła moich rodziców, a z miesiąca na miesiąc narastająca złośliwość mojej rodzicielki doprowadziła do sytuacji, w której moja partnerka zmuszała się do przyjazdów do mnie, bo nie chciała, żeby było mi przykro. Tłumaczyliśmy sobie, że to zwykła zazdrość i każda matka przez to przechodzi, gdy jej syn znajdzie sobie dziewczynę, z którą będzie ona musiała podzielić się swoim dzieckiem. Żyliśmy w nadziei, że w końcu wszystko to minie i będziemy mogli normalnie rozmawiać z moimi rodzicami, ale nadzieja jest matką głupich i od ponad roku poprawy nie widać, a nawet jest jeszcze gorzej. Po jakimś czasie moja dziewczyna zaczęła się żalić, że nie czuje się komfortowo w moim domu, boi się tekstów mojej mamy, że wydaje jej się, że jest tutaj niemile widziana. Z początku tłumaczyłem jej, że tak nie jest i że trochę przesadza, a każdą głupią sytuację u mnie w domu zrzucaliśmy na zazdrość mojej mamy i jakoś dalej żyliśmy sobie w przekonaniu, że będzie lepiej. Przejrzałem na oczy dopiero dzisiaj, gdy usłyszałem chyba najbardziej przykrą rzecz w swoim życiu z ust mojego ojca, który nie dawał oznak, że nie lubi mojej partnerki i docinki ograniczał tylko do mojej osoby. Jeśli chcecie bardziej zagłębić się w temat to przeczytajcie spoilery, a jeśli nie macie na to czasu i chęci to zjedźcie niżej i czytajcie to, czego nie wsadziłem w spoiler - przechodzę tam od razu do rzeczy i w sumie kontynuuję myśl z tego akapitu.






Co mnie skłoniło do napisania tego? Sytuacja z dzisiaj, w której mój ojciec ładnie skomentował co myśli o mojej dziewczynie, która nigdy mu niczym nie zawiniła. Zaczęło się od tego, że jedliśmy obiad i zapytałem, czy nie umówiliby mnie prywatnie do ortopedy, bo mam problemy z plecami i chciałbym coś z tym zrobić, bo nie mogę spać po nocach i jest to dla mnie uciążliwe w ciągu dnia. Na kasę chorych latałem kilka miesięcy po specjalistach, po czym w końcu neurolog stwierdził, że żadne ćwiczenia korekcyjne mi nie pomogą i przepisał jakąś sznurówkę, która miała wspomóc mój kręgosłup, której zresztą rodzice mi nie zafundowali, bo wyszli z założenia, że jak więcej się poruszam (czytaj: więcej #!$%@? z drewnem i węglem) to mi przejdzie. Dodam tylko, że mojemu bratu kupują pas do pompy insulinowej "dla sportowców" za 250 zł, kiedy dobry pas i etui na pompę można dostać za 80 zł, więc raczej z braku pieniędzy ta sytuacja nie wynika. Z tego pytania zrodziła się awantura przy rodzinnym obiedzie, podczas której usłyszałem już milionowy raz jaki jestem #!$%@?, że za dużo od nich wymagam a nic od siebie nie daję, ale gdyby na tym się to skończyło to w sumie bym to zignorował - już się na to uodporniłem. Ostatnie dwa dni moja dziewczyna spędziła u mnie, obyło się bez żadnych głupich komentarzy w jej kierunku, bo w sumie to unikaliśmy obecności moich rodziców jak ognia. Robimy to odkąd zauważyłem, że pytania i teksty kierowane do mojej partnerki są po prostu złośliwe i nie wiem co mają na celu poza sprawieniem przykrości. Momentem kulminacyjnym było zdanie, w którym mój nakręcony ojciec stwierdził, że moja dziewczyna ma na mnie zły wpływ i nie ma on zamiaru jej więcej widzieć w tym domu. Jeszcze chyba nigdy nie zrobiło mi się tak przykro. Nie mogę zrozumieć dlaczego w moich rodzicach jest taka nienawiść w stosunku do mojej dziewczyny i jej rodziny, co opisuję dokładniej w czwartym spoilerze. Moja dziewczyna nigdy nie była złośliwa dla żadnego członka mojej rodziny, zawsze starała się zrobić dobre wrażenie, interesowała się co słychać u moich rodziców, dziadków, ciotek czy też kuzynów, zawsze była życzliwa i miła. Za każdym razem, gdy ich zirytuję to całą winę zrzucają na moją różową, ewentualnie na jej rodzinę i robią to nawet wtedy, kiedy nie ma ona z tym nic wspólnego, co zresztą widać w opisanej sytuacji. Nie potrafię zrozumieć skąd się to wzięło, tym bardziej, że reszta mojej rodziny bardzo ją lubi i interesuje się co u niej słychać, zawsze jak ją widzi to ją zagaduje, a tymczasem moi rodzice nie potrafią nawet jej tolerować.

Przykro mi jest, że nie mam ze strony moich rodziców ani grosza zaufania i wsparcia. Nie pamiętam kiedy ostatni raz usłyszałem od nich, że są ze mnie dumni czy że podobają im się moje osiągnięcia, a słyszę tylko wieczne narzekanie. Wcale nie zwracają uwagi na pozytywne rzeczy, które mi wychodzą, ale jeśli coś mi nie wyjdzie to od razu jest rozmowa na ten temat, z której nic pozytywnego nie wynika - zawsze jestem głupi, idiotyczny i nawet nie pomyślą, żeby mnie wesprzeć i dodać otuchy. Nie zwrócą uwagi na to, że mam zajebiste oceny w szkole, a zamiast tego #!$%@?ą się, że nie byłem na WFie, bo to mój zasrany obowiązek i HUR DUR WYRZUCĄ MNIE ZE SZKOŁY. Nie zwrócą uwagi na to, że staram się im pomóc jak tylko potrafię, podczas gdy ich lepszy młodszy syn gra całymi dniami na komputerze, a zawsze jak odmówię pomocy z różnych względów to zaczyna się wykład na temat tego jaki jestem niewdzięczny i że na moją pomoc mogą liczyć tylko wtedy, gdy czegoś od nich potrzebuję. Największą przykrość sprawił mi chyba fakt, że mentalności moich rodziców już chyba nic zmieni i dalej będą mieli taki stosunek do świata i innych osób - wszystko czego nie rozumieją jest dla nich głupie, wszystko niezgodne z ich zdaniem jest debilne, a oni są idealni i nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś może uważać inaczej niż oni i być jednocześnie mądrym, wartościowym człowiekiem. Chciałbym, żeby moi rodzice otworzyli oczy i zauważyli w końcu swoje wady i przestali #!$%@?ć się do innych o co tylko mogą. Męczę się z tym, bo od dłuższego czasu czuję się we własnym domu jak intruz, pasożyt, którego nikt tutaj nie potrzebuje. Bardzo cenię sobie rodzinę i uważam, że jest ważna w życiu każdego człowieka, ale w takiej sytuacji ciężko jest mi szanować rodziców, kiedy oni są tak do mnie nastawieni. Bez nich nie byłoby mnie tutaj, bez nich bym nie istniał, ale tylko dlatego mam tolerować to jaki mają do mnie stosunek? Spędziłem na pisaniu tego 4 godziny, ale w sumie to nie żałuję, bo nic pożytecznego bym nie zrobił ze względu na fakt, że sytuacja z dzisiejszego obiadu nie dawałaby mi spokoju, tak chociaż wylałem swoje żale i poniekąd mi ulżyło. W sumie to nie wiem w jakim celu żalę się neutralnym osobom w Internecie, ale po prostu czuję się przez moich rodziców jak śmieć i nie potrafię zrozumieć stwierdzenia, że rodziców się szanuje bez względu na wszystko, bo ma się ich tylko jednych i bez nich by nas tutaj nie było.

#gorzkiezale #przegryw

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 61
@AnonimoweMirkoWyznania: Chociaż przyjęło się, że trzeba słuchać rodziców, bo chcą naszego dobra itd, to niestety ich definicja "dobra" często różni się znacznie od naszej. Przykro mi, że nie masz wsparcia u swoich rodziców. Czasami tak jest, że nasi bliscy nie uważają naszych osiągnięć za powód do dumy, bo wg nich jest to "standard", oczywiście każde potknięcie jest wyolbrzymiane i wypominane.

Co do planów na przyszłość: oni nie przeżyją Twojego życia za
@AnonimoweMirkoWyznania: nie przejmuj sie. Masz takie kwiatki jak ja z tego #!$%@? post komunistycznego pokolenia które nie potrafi stworzyć normalnej relacji.
Odetnij emocje- rodziców nie musisz ubóstwiac, dobrze ze są i Cie utrzymują ale musisz na ich uwagi patrzeć jak przez palce.
Mowi ze ze rodzice to skarbnica wiedzy, motywują Cie i pomagają ukształtować ale to bzdura- nie powielaj ich zachowań i odetnij od swojego juz świadomego życia. Takie komunistyczne kwiatki
@Daleki_Jones: Dzięki wykopiwi nauczyłam sie nie zwracać uwagi na takie trolle Oh wiesz jak wzbogaciliscie moje życie? Kiedyś bym sie przejęła Twoja uwaga (ze może jadnak coś jest ze mną nie tak) ale złożyłam dwa do dwóch ze ludzie (i rodzice tez to #!$%@?) I teraz mi lepiej... wiesz wykop wykopem ale gość tu anonimowo przedstawił co mu leży na sercu, ja mu poradziłam posiłkując sie swoim przykładem czyli wiesz taka
@AnonimoweMirkoWyznania: Aż ciężko uwierzyć, że takie historie się zdarzają, to na chu* płodzili dzieci ? A drogi OP musisz się jak najszybciej wynieść z tego domu. Jeśli nie masz $ to jak najszybciej udaj się do urzędu pracy zarejestruj się jako bezrobotny i staraj się o bon na zasiedlenie ( darmowa kasa do 9000 zł na start kiedy podejmujesz pracę poza miejscem zamieszkania, tak w dużym skrócie ). Pamiętaj im dalej