Wpis z mikrobloga

Mireczki szukam pomocy dla ojca!
Gdzie w Krakowie lub okolicach można się dostać do dobrego lekarza psychiatry lub kliniki leczenia problemów psychiatrycznych?

[opis problemu]
Na początku chce przeprosić jeżeli będę mieć trudności z utrzymaniem chronologii zdarzeń, pisanie tego tekstu jest dla mnie bardzo trudne emocjonalnie, ale wiem, że tylko dzieląc się z Wami tym problemem będę mógł liczyć bardziej sprecyzowaną poradę.
Tekst jest rozbudowany, będę niezmiernie wdzięczny jeśli zechcecie się z nim zapoznać do końca.

Mój ojciec chyba boryka się z problemami natury depresyjnej lub przewlekłego stresu (może pourazowego) nie jestem pewien diagnozy bo żaden dotychczasowy lekarz nie pastwił jasnej diagnozy, a farmakologia nie była w stanie pomóc.

Ojciec od wielu lat boryka się z problemami natury psychicznej, ujawnia się to spektrum objawów: jadłowstręt, poranne wymioty, bezsenność, brak chęci do życia, pracy, myśli samobójcze, apatia. Przez większość czasu jest normalnie. Nasilenie objawów następuje dosyć nieregularnie i potrafi trwać tygodnie. Trudno mi stwierdzić jakie czynniki mogą na to wpływać, problemy w pracy chyba odpadają bo prowadzimy gospodarstwo rolne i wiem o wszystkim co dzieje się w uprawach, nawet bardzo dobre sezony nie niwelowały objawów a kiepskie lata jakoś specjalnie nie nasilały, myślałem że to przez zbyt dużą odpowiedzialność, ale od kiedy ja prowadzę gospodarstwo nic się nie poprawiło.
Kiedyś postanowiłem porozmawiać z matką o tym problemie i wyznała, że już jakiś czas przed ślubem, były z nim problemy (ona dowiedziała się o tym od obcych ludzi, bo rodzina skrzętnie to ukryła), problemy miały wystąpić po upadku z drzewa, nie odwieziono go do szpitala tylko leczyli "domową medycyną". Ojciec nie chciał z nikim rozmawiać, zamknął się w sobie, miał stany lękowe, trudności z zasypianiem. Po ślubie przez jakiś czas było ok, ale problemy zaczęły nawracać, matka mówi że nie potrafi zliczyć ile nocy spędziła na pilnowaniu żeby sobie czegoś nie zrobił, bo mówił się się zabije, że ich zabije, siadywał nocą w szopie, chodził po domu bez celu itp.
Matka woziła go po wszelakich "specjalistach" od lekarzy psychiatrów po cudotwórców i szeptuchy żeby pomogli, nie chciał do psychiatryka, mama zresztą też, bo jak to na wsi wieści szybko się rozchodzą i bali się pośmiewiska i tego piekła co by inne dzieciaki w szkole nam zrobiły gdyby się dowiedziały, a i bez tego lekko nie było. Wszystkie te zabiegi niewiele zdziałały diagnozy brak. W końcu trafił się lekarz z polecenia, ojciec kilka lat się u niego leczył, dostawał na tyle silne leki że w tych najtrudniejszych okresach wydawał się być normalny, ale i tego zaczęło być za mało i żeby spać/wypocząć, pojawiło się uciekanie w alkohol wraz z braniem leków.
Gdy poszliśmy na studia matka na tyle upraszała ojca żeby nie pił jak przyjeżdżamy na weekend, nie był to chyba jeszcze alkoholizm bo potrafił miesiąc (sierpień) spokojnie bez alkoholu wytrzymać i było ok. Jak pił to przez długi czas zaciskałem zęby i nic z tym nie zrobiłem bo wszyscy prosili żebym dał spokój bo będzie wstyd, że syn nie powinien takich rzeczy robić przeciw ojcu. Jedne wakacje zamiast iść do pracy, postanowiłem pomóc w gospodarstwie i miałem na własne oczy zobaczyć co się rzeczywiście w domu wyprawia. Alkohol i awantury, jak się upijał to potrafił zdemolować dom, potem szedł na balkon i krzyczał jakieś dziwne rzeczy, matka ze strachu kryła się w stodole bo krzyczał że ją zabije. Miarka się przebrała zadzwoniłem na policje, zabrali go na izbę, rodzina miała mi bardzo za złe że tak zrobiłem, że jak tak można. Następnego dnia go przywiozłem i gdy myślałem że chyba zrozumiał swoje błędy postanowi poprawę, po tygodniu, nawet nie wytrzymał do wieczora upił się przed południem, przed i po oczywiście sięgał po swoje leki, nawet jak się wszystkie schowało prewencyjnie to miał jeszcze po-chomikowane. Drugi raz zadzwoniłem na policje i izba wytrzeźwień. Stwierdziłem że wstrzymam się z składaniem wniosku do prokuratury bo to już grubsza sprawa.
Matka wymyśliła żeby ślubował w kościele, albo może nie wracać do domu, przez kilka dni jego rodzina przerzucała go miedzy sobą, bo u nich też upijał się i robił awantury, zgodził się na ślubowanie, na niewiele się to zdało, bo po ok 2 lub 3 tygodniach sytuacja się powtórzyła, odstawił taką inbe, za wczas zadzwoniłem po jego rodzinę, bo nie dawali wiary w to co się dzieje, a przy okazji jego 2 bracia to rosłe chłopy, żeby mogli mi pomóc zanim policja przyjedzie, policja tym razem z zaleceniem na odział psychiatryczny, w szpitalu odstawiał taki cyrk że 4 policjantów nie dawało sobie rady, musieli go unieruchamiać pasami. Lekarka zdiagnozowała na szybko zaburzenia schizofreniczne i zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Na drugi dzień dowiedziałem że siłą go na oddziale nie mogą trzymać, od lekarki dowiedziałem że można zgłosić go na przymusowe leczenie, ogarnąłem wniosek o przymusowe leczenie, ale rodzina ojca nie chciała podpisać.
Po kilku dniach na oddziale brat zabrał go do siebie namówił na leczenie odwykowe, myślę ok małymi krokami, może to nie choroba psychiczna, a alkoholowa, po terapii wrócił, dostał nowe leki, okazało się za słabe i szybko musieli mu wypisać silniejsze specyfiki, ale przynajmniej przestał pić, przez 2-3 miesiące było ok normalny człowiek. Jakiś miesiąc temu objawy zaczęły powracać, apatia, brak chęci do życia, jedzenia. Kilka dni temu musiało być już z nim strasznie kiepsko bo sam chciał żeby go " ratować" bo nie daje sobie już rady ze sobą, że nie może wytrzymać, że sobie coś zrobi. Konieczne było skierowanie z SOR i tak trafił dobrowolnie do Babinskiego w Krakowie. Przez kilka dni trzymali go na obserwacyjnym z ludźmi mocno chorymi psychicznie (takimi bez kontaktu), rozmawiałem z lekarzem żeby go przenieśli, bo szybciej zwariuje na tym oddziale niż wyzdrowieje, lekarza to niewiele obchodziło, dopiero znajomy co miał tam kontakt załatwił przeniesienie na inny oddział, ale tam niewiele lepiej, też większość to niespecjalnie normalni. Lekarka która miała prowadzić jego przypadek, poszła na chorobowe i nadal trzymają go na obserwacyjnym. Jak go odwiedziłem to żalił się że ciężko mu tam wytrzymać, ze względu na towarzystwo, nie może spać bo lokatorzy w nocy krzyczą, chodzą, grzebią mu w rzeczach, musi pilnować.
Mirki boje się, po tym co tam widziałem.
Jak w poniedziałek/wtorek jak lekarka wróci czegoś nie zdiagnozują i nie przeniosą na inny odział to chyba będę musiał ojca z stamtąd ewakuować.

Proszę Was o pomoc, gdzie można zasięgnąć profesjonalnej porady psychiatrycznej lub gdzie mogę ojca skierować na terapie. Boje się że jak tam dłużej w takich warunkach posiedzi to może się stać podobnie z człowiekiem jak na filmie Kuracja

Jak uratować ojca?

#psychiatria #lekarz #zaburzenialekowe #zaburzeniapsychiczne #psychiatra
  • 2
@Cicer_Cum_Caule: rzucasz linkiem do zakladu psychoterapii który w tym wypadku kompletnie nie ma sensu.

@szukamradyy: z tego co opisujesz to niestety pachnie to zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym I obecnie jest w fazie depresyjnej. Osoby z tym rozpoznaniem czesto siegaja po alkohol jak regulator emocji. Mozesz sprobowac udac sie prywatnie do Marcina Siwka. Tego znam I polecam bo to swietny specjalista. Poczekalbym jednak na diagnoze ze szpitala. Jesli moje przypiszczenie sie potwierdzi