Wpis z mikrobloga

Musiałem ostatnio wypowiedzieć umowę najmu lokatorowi. Przygoda z nim zakończyła się wizytą policji i wypaloną dziurą na dywanie od jakiegoś gazu czy innego gówna, które wrzucili do środka, kiedy on nie chciał im otworzyć drzwi. Ten gość to była jakaś totalna masakra. Nigdy nie mógł zdążyć z opłatami na czas, co chwila otrzymywałem skargi na hałas i jakieś nocne burdy od sąsiadów. Czarę goryczy przepełnił gdy dostałem informację o dziwnym zapachu wydobywającym się z mieszkania. Gość z sąsiedniego mieszkania poinformował mnie, że na klatce "dziwnie pachnie". WTF? Zapytałem go czy to zapach zielska, bo w sumie nie obchodzi mnie czy moi lokatorzy jarają trawkę w mieszkaniu. Miałem wcześniej kilka razy wynajmujących, którzy ostro popalali i byli zupełnie w porządku. Jeden koleś nawet często zapraszał mnie na imprezki. Przestałem jednak w pewnym momencie dostawać zaproszenia, bo zacząłem kręcić z laską, którą poznałem na jednej z takich imprezek, a jak się później okazało on coś do niej czuł i strasznie go to wkurzyło. Była maksymalnie 7/10 i to po pijaku, więc nie wiem o co była ta cała drama. Potem szurnięta wariatka wydzwaniała do mnie po kilkanaście razy w nocy, że aż musiałem zmienić numer. Tak więc z z mojego punktu widzenia, oddałem mu przysługę i w sumie powinien mi dziękować. Pieprzony dupek.
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach