Wpis z mikrobloga

W kwietniu stworzyłem ten wpis o wczesno-wiosennym wypadzie z dzieciakami do Budapesztu.

W ostatni weekend popełniłem z małżonką prawie taki sam wyjazd, ale tym razem bez dzieci. Chcę opisać Wam ten wyjazd. My się w Budapeszcie zakochaliśmy i na pewno nie raz jeszcze wrócimy do niego.

Wyjazd w sobotę o 9 rano (mieszkam w Lesku, w Bieszczadach. Odległość ode mnie do Budapesztu to około 430 kilometrów). Przyjechaliśmy o 15ej i zameldowaliśmy się w mieszkaniu wynajętym poprzez airbnb w dzielnicy Terézváros. Mieszkanie bardzo ładne w starej kamienicy z tzw. "klimatem", który nam się bardzo spodobał.
Po złapaniu oddechu po podroży i lekkim odświeżeniu ruszyliśmy na miasto. Najpierw poszliśmy na obowiązkowy gulasz do restauracji "Menza". Później odwiedziliśmy tzw. Ruin Pub - "Szimpla Kert", bardzo ciekawe doświadczenie. Obok był/jest średniej wielkości miejsce z ulicznym żarciem ("Street Food Karavan Budapest") gdzie zjedliśmy kolację. Doszliśmy nad Dunaj gdzie góruje pięknie oświetlony Zamek i włóczyliśmy się bez celu chłonąc widoki i klimat.
Tego dnia zrobiliśmy 14 kilometrów piechotą.

W niedzielę uskutecznialiśmy metro i znowu skoczyliśmy nad Dunaj gdzie zjedliśmy lunch w "Amber's French Bakery & Cafe" - polecam serdecznie. Po lunchu poszliśmy nieopodal do parku "Nehru part" na polegiwanie na kocu :).
Po krótkim odpoczynku skorzystaliśmy z linii tramwajowej nr 2, która jedzie wzdłuż rzeki (zapewniając przy tym piękne widoki), aż pod "Most Łańcuchowy", którym przedostaliśmy się piechotą na stronę Budy pod Zamek. Na górę zamkową można się dostać na kilka sposobów: na nogach, kolejką "Budavári sikló", autobusem linii 16 lub melexem, z którego skorzystaliśmy (kosztuje 4 EUR od osoby w jedną stronę, podobnie jak kolejka).
Na wzgórzu zamkowym zostaliśmy do godzin po zachodzie słońca, zwiedzając przy tym Basztę Rybacką, Kościół Macieja i oczywiście Zamek Królewski.
Po zejściu skierowaliśmy się na stronę Pesztu za pomocą autobusu (linia 178) przez Most Elżbiety. Stamtąd ruszyliśmy na kolację do restauracji "Fat Mo's" - amerykański klimat z lat 30. z muzyką na żywo. To zrobiło nam wieczór ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Po kolacji poszwendaliśmy się trochę i wróciliśmy do mieszkania w międzyczasie wrzucając trochę monet do parkomatu - parkowanie w Budapeszcie jest w weekendy bezpłatne jednakże musiałem opłacić postój od 8-ej do 10-ej w poniedziałek bo nie było szans aby się tak wcześnie zerwać :). Mimo korzystania z komunikacji miejskiej schodziliśmy 12 kilometrów.

W poniedziałek po spakowaniu pojechaliśmy na "Wzgórze Gellerta" i "Cytadelę". zjeżdżając podjechaliśmy do "Kościoła w skale", ale zwiedzenie go w środku zostawiliśmy sobie na następny raz :).
Na małe zakupy "pamiątkowe" poszliśmy do hali targowej "Vásárcsarnok".
Jeszcze przed wyjazdem postanowiliśmy skorzystać z pięknego słońca i poszliśmy na ostatnią kawę do "Esetleg Bár" i leżąc na leżakach delektowaliśmy się widokiem na Dunaj i Cytadelę.
Ruszyliśmy w drogę powrotną około 13:30 i byliśmy w domu po 19ej.

Mówię wam Mirki - bierzcie i jedźcie bo naprawdę warto!

#budapeszt #podroze #podrozujzwykopem
Pobierz
źródło: comment_LnUfMo458QuKWiccZVnx7BBAeimGiYJ9.jpg
  • 12
Z parkowaniem auta nie ma tam problemu?


@MrShatan: Różnie, jak to w dużych miastach. Ale można mieć szczęście - jak przyjechałem w sobotę to znalazłem miejsce jakieś 30 metrów od drzwi kamienicy. Musiałem auto przestawić następnego dnia bo jakieś roboty planowali (dobrze, że zauważyłem wychodząc bo by mi auto odholowali!!!), ale zaparkowałem w prostopadłej ulicy. To mieszkanie jest tutaj. Parkingi w weekend są za free, w tygodniu płatne, także to