Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć. Mam 20 lat, mieszkam w małej mieścinie (~20k mieszkańców) i posiadam wykształcenie średnie z dyplomem technika informatyka. Na studia nie poszedłem, prawdę mówiąc jedynakiem, żywicielem rodziny jest jedna osoba a ja z prawdopodobnie wrodzonej skromności w ogóle nie rozpoczynałem debaty na ten temat w domu. Po szkole rozpoczął się mój "gap year" - wyjechałem na magazyn do zachodniej Europy. Wiosną tego roku przyjechałem (ja pierdziele, już październik...) no i tutaj przejdę do sedna: jestem w dupie. Kompletnie zero ambicji w kierunku tego, co chciałbym robić w przyszłości. Perspektywy jakieś minimalne są (chciałbym przebywać w branży it), ale totalnie nie wiem co z sobą mam zrobić. Obecnie jestem "na garnuszku" u rodziców, pomagam w obowiązkach - w ten sposób próbuję oderwać się od tej nie do opisania bezczynności. W połowie czerwca myślałem o zaocznym studiowaniu informatyki/telekomunikacji, ale ocknąłem się z ręką w nocniku w połowie września... No i było już za późno.

Byłem w urzędzie pracy, bo przecież nie mogę siedzieć jak jakiś piwniczak bez chociażby tego ubezpieczenia. Wtedy miałem takie mniemanie, że nie chcę pracować na jakimś magazynie za te 1200 zł do ręki, ale teraz mam wątpliwości. Rodzice raczej mi nie doradza w sprawie mojego rozwoju (trochę toksyczne dzieciństwo, staram się o tym nie myśleć). Znajomych prawie żadnych nie mam ( w szkole byłem raczej lubiany, po powrocie z emigracji nie odnowiłem kontaktów, z powodu wstydu, że inni robią coś ciekawego a ja jestem nieudacznik - teraz tego żałuje) prócz jednego, który aktualnie przebywa w Niemczech w celach zarobkowych. Ten kolega namawiał mnie jakiś czas temu, żebym do niego dołączył, ale ja odmówiłem, bo miałem pełno wątpliwości no i teraz pewnie też ma mnie gdzieś, jako iż nie pisze do mnie.

Na chwilę obecną dostrzegam 3 rozwiązania mojej beznadziejnej sytuacji:

1. Wyjechać jeszcze w tym roku za granicę dorabiając sobie. Następnie zjechać na przełomie wakacji 2018 i wystartować w rekrutacji na studia niestacjonarne. Dostając się na uczelnie musiałbym rozważyć sprawę mojego zakwaterowania. Innymi słowy czy miałbym łapać pracę w moim rodzimym mieście za pewnie minimalną krajową i dojeżdżać ~120 kilometrów na studia. Drugą opcją było by wynajęcie mieszkania za oszczędności zza granicy i szukanie jakieś roboty w większym mieście (400k mieszkańców).
2. Szukać teraz pracy w Polsce, przekoczować do przyszłego roku i próbować opcje ze studiami mieszkając u rodziców.
3. Kupić giwerę i strzelić sobie w łeb.

Temat dla mnie jest poważny i na chwilę obecną mam z tyłu głowy tylko takie rozwiązania moich planów. W moich wątpliwościach pojawiały się także tezy, iż może jest mi pisanie zostanie Sebkiem zajmującym się fuszerką, aby wyżywić swoją Karynę i Brajana, lecz nie tak sobie to wszystko wyobrażałem będąc dzieckiem.(,) \

#przemyslenia #kariera #spierdox

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 8
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Myślę, że opcja nr 1 jest dla Ciebie najlepsza. Dodatkowo, jak już będziesz w Niemczech, staraj się używać języka, w miarę możliwości zapisz się na jakiś kurs. Po roku będziesz miał nadal sporo gotówki, i dodatkowo komunikatywną znajomość drugiego języka obcego.
I przede wszystkim spokojnie. Masz 20 lat:) Dopiero 20 lat. Całe życie przed Tobą. Dobrze, że masz poukładane w głowie i wiesz, że nie możesz przespać tego roku. Zrób
  • Odpowiedz