Wpis z mikrobloga

Z książki "Niebieskie ptaki PRL" Wojciecha Kałużyńskiego:

Spotkania autorskie, na które jako pisarz plebejski Himilsbach czasem jeździł, bywały często mocno niekonwencjonalne. Podczas jednego z nich w krakowskim klubie Rondo Himilsbach, jak wspomina towarzyszący mu kolega po piórze Roman Śliwonik, próbował sam przeczytać jedno ze swoich opowiadań. „Słuchanie nietrzeźwego i czytającego Himilsbacha było przeżyciem tak strasznym, że aż niewyobrażalnym i niezrozumiałym. W imię czego? Bo tylko ja wiedziałem, że Janek pisać umie, ale czytać się nie nauczył. (...) «Panie Himilsbach!!! Panie Himilsbach!». – Z pierwszego rzędu zaczął się wznosić, wibrować, dygotać głosik dziewczyny. «Przecież pan w ogóle nie potrafi pisać! To nie jest literatura, to jest coś strasznego, napisanego nie po polsku, bez sensu, bez myśli, bez kompozycji, to urąga polszczyźnie i nam wszystkim! To...» – Jazgot i drżenie intelektualne głosu dziewczyny na chwilę dramatycznie zawisły, urwały się i w lukę, w chwilową ciszę wszedł ochrypły głos autora. «A co pani w ogóle robi?» – spytał niebezpiecznie spokojnie Himilsbach. «Jestem studentką na wydziale filologicznym. Na uniwersytecie». «To do garów, #!$%@?» – ryknął Himilsbach”...

#himilsbach #ksiazki #anegdoty