#anonimowemirkowyznania Miałam niezbyt przyjemny obowiązek brać udział w kłótni z moim chłopakiem. Temat niby jak każdy inny ale jednak wymaga zręczności w dobieraniu słów, bo przypadkiem można aktywować wulkan. Najprościej mówiąc poszło nam o seks. Niby jak się jest w długoletnim związku wszystko można sobie powiedzieć. No nie wiem. Ale do rzeczy. Od jakiś 6 miesięcy nie kochaliśmy się prawie w ogóle. Czuć w atmosferze było wibrujące znaki zapytania, obawy. Oj głupia ja. Myślałam ze mu się nie podobam, ze coś jest ze mną nie tak. W końcu powiedział. Brak zainteresowania z jego strony wynika z tego ze poroniłam. Zabolało bo jakby miało nie zaboleć. Przecież takich słów nie chciałoby się w ogóle usłyszeć. Ale skoro góra została ruszona...Mówię mu spokojnie ze nie chce zeby był nieszczęśliwy ze mną, ze jak nie potrafimy tego przeskoczyć to nie naprawimy nic, ze ja ze swojej strony starałam się robiłam wszystko i już jestem w kropce, sugerowałam jemu przerwę, albo spróbowanie z kimś innym. A wzięłam się za siebie gdyż mialam dosyć ze on się interesuje tylko telefonem i chciałam żeby raz spojrzał na mnie ale tak naprawdę a nie tylko rzucić okiem i odburknąć coś żeby mieć spokój. W każdym bądź razie dalej było nic. Wracając do tematu mówi ze docenia i blablabla...dobra. Temat się urywa i cisza. Przychodzi po jakiejś chwili z tłumaczeniem ze on nie chciał żebym poczuła się źle, czy nie atrakcyjna i ze jego zamiarem nie było sprawienie mi przykrości tylko boji się żeby to się znowu nie powtórzyło. To potrafię zrozumieć. Tylko czemu zaraz po takiej rozmowie mamy kolejną kłótnie o to samo? Mam wrażenie ze wszystko psuje. Natarczywa, chcąca wszystko teraz i już. Niby nie dająca się wykazać. A z drugiej strony przez okres paru miesięcy w ogóle nic nie próbowałam zaczynać bo odpychała mnie niechęć na jego twarzy przy zwykłym pocałunku. Wiec od razu wiedziałam, że nie ma co nawet się starać. I czekałam,czekalam i czekalam. Brzmi to żałośnie. Mocno go uderzyłam słowami. Zrozumcie jemu nic nie brakuje, jest cudownym człowiekiem, parterem na całe życie i świetnym kochankiem. Dlatego jestem przekonana ze to moja wina i nie wiem jak z tego wybrnąć. Tym bardziej ze właśnie szukam pracy a on mi zarzuca brak odpowiedzialności i bujanie w obłokach, gdy tak naprawdę robię co mogę. Wciąż słyszę to nie tak i tamto nie tak. Kłótnia za kłótnią i nie widać żeby się coś ruszało chociaż się staram jak mogę. Zwariowałam.Musialam to wyrzucić. Wybaczcie te żałosne #longstory #anonimowosc #gorzkiezale #niebieskiepaski
@AnonimoweMirkoWyznania: primo, nie masz obowiązku brać udziału w kłótni, secundo-tak głupiego wytłumaczenia to dawno nie słyszałam - nie chcę się z Tobą kochać, bo poroniłaś. Super wsparcie bulwo, tak jakby to tylko jemu było przykro z tego powodu.
@AnonimoweMirkoWyznania: (╯︵╰,) Podejrzewam, że takiej zwykłej codziennej bliskości też już miedzy wami nie ma. Emocjonalnie jesteście już daleko od siebie. Czy zawrócicie z tej drogi i odnajdziecie się na nowo, to już zależy od was obojga. Sama nic nie zdziałasz, a im bardziej ty będziesz się starała, tym dalej on będzie się od ciebie odsuwał.
@AnonimoweMirkoWyznania: telefon. To winny. Dotyk, za mało dotyku. To da się uratować. Dotykajcie się więcej, nie jakoś erotycznie. Reszta dalej pójdzie.
A wzięłam się za siebie gdyż mialam dosyć ze on się interesuje tylko telefonem i chciałam żeby raz spojrzał na mnie ale tak naprawdę a nie tylko rzucić okiem i odburknąć coś żeby mieć spokój. W każdym bądź razie dalej było nic.
to najważniejszy fragment. Spróbuj złapać go na zazdrość,
@AnonimoweMirkoWyznania: Tylko to jest skomplikowany problem. Ty to widzisz w ten sposób, a twój partner w inny. Trudno jest ubrać myśli i koncepcje w sztywne, słowne ramy, dlatego najlepiej znajdźcie sobie mediatora. Kogoś znajomego, komu wszystko będziecie mogli powiedzieć i kto jest na tyle ogarnięty, by wysłuchać obie strony i bezstronnie wytykać błędy w komunikacji. Nie od dziś wiadomo, że od boku widać najlepiej. Ja tak pomagałem znajomej parze jakoś miesiąc
@AnonimoweMirkoWyznania: Rozstanie to krok ostateczny - zanim podejmiecie taką decyzję, na pewno warto poszukać najpierw pomocy u kogoś z zewnątrz Do ww propozycji dołożę jeszcze seksuologa.
Miałam niezbyt przyjemny obowiązek brać udział w kłótni z moim chłopakiem. Temat niby jak każdy inny ale jednak wymaga zręczności w dobieraniu słów, bo przypadkiem można aktywować wulkan. Najprościej mówiąc poszło nam o seks. Niby jak się jest w długoletnim związku wszystko można sobie powiedzieć. No nie wiem. Ale do rzeczy. Od jakiś 6 miesięcy nie kochaliśmy się prawie w ogóle. Czuć w atmosferze było wibrujące znaki zapytania, obawy. Oj głupia ja. Myślałam ze mu się nie podobam, ze coś jest ze mną nie tak. W końcu powiedział. Brak zainteresowania z jego strony wynika z tego ze poroniłam. Zabolało bo jakby miało nie zaboleć. Przecież takich słów nie chciałoby się w ogóle usłyszeć. Ale skoro góra została ruszona...Mówię mu spokojnie ze nie chce zeby był nieszczęśliwy ze mną, ze jak nie potrafimy tego przeskoczyć to nie naprawimy nic, ze ja ze swojej strony starałam się robiłam wszystko i już jestem w kropce, sugerowałam jemu przerwę, albo spróbowanie z kimś innym. A wzięłam się za siebie gdyż mialam dosyć ze on się interesuje tylko telefonem i chciałam żeby raz spojrzał na mnie ale tak naprawdę a nie tylko rzucić okiem i odburknąć coś żeby mieć spokój. W każdym bądź razie dalej było nic. Wracając do tematu mówi ze docenia i blablabla...dobra. Temat się urywa i cisza. Przychodzi po jakiejś chwili z tłumaczeniem ze on nie chciał żebym poczuła się źle, czy nie atrakcyjna i ze jego zamiarem nie było sprawienie mi przykrości tylko boji się żeby to się znowu nie powtórzyło. To potrafię zrozumieć. Tylko czemu zaraz po takiej rozmowie mamy kolejną kłótnie o to samo? Mam wrażenie ze wszystko psuje. Natarczywa, chcąca wszystko teraz i już. Niby nie dająca się wykazać. A z drugiej strony przez okres paru miesięcy w ogóle nic nie próbowałam zaczynać bo odpychała mnie niechęć na jego twarzy przy zwykłym pocałunku. Wiec od razu wiedziałam, że nie ma co nawet się starać. I czekałam,czekalam i czekalam. Brzmi to żałośnie. Mocno go uderzyłam słowami. Zrozumcie jemu nic nie brakuje, jest cudownym człowiekiem, parterem na całe życie i świetnym kochankiem. Dlatego jestem przekonana ze to moja wina i nie wiem jak z tego wybrnąć. Tym bardziej ze właśnie szukam pracy a on mi zarzuca brak odpowiedzialności i bujanie w obłokach, gdy tak naprawdę robię co mogę. Wciąż słyszę to nie tak i tamto nie tak. Kłótnia za kłótnią i nie widać żeby się coś ruszało chociaż się staram jak mogę. Zwariowałam.Musialam to wyrzucić. Wybaczcie te żałosne #longstory #anonimowosc #gorzkiezale #niebieskiepaski
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Zaakceptował: kwasnydeszcz}
@AnonimoweMirkoWyznania: (╯︵╰,)
Podejrzewam, że takiej zwykłej codziennej bliskości też już miedzy wami nie ma. Emocjonalnie jesteście już daleko od siebie. Czy zawrócicie z tej drogi i odnajdziecie się na nowo, to już zależy od was obojga. Sama nic nie zdziałasz, a im bardziej ty będziesz się starała, tym dalej on będzie się od ciebie odsuwał.
to najważniejszy fragment. Spróbuj złapać go na zazdrość,
Bessęsu... 0.75/10