Wpis z mikrobloga

Czytam książkę, historia jest już spisana, kolejne strony się nie zmienią. Jest wydrukowana, litery się w nocy magicznie nie przestawią, koniec całej przygody jest już zapisany.

A ja nie mogę usnąć, bo kibicuję w głowie kilku postaciom. Chcę żeby jednemu się udało, a drugi żeby sobie ten głupi łeb rozwalił. Analizuję, rozmyślam, a jedyne co mnie dzieli od końca i puenty to kolejny dzień w którym zakończę czytanie.

Jak czytam dobrą książkę, to tak naprawdę przeżywam kilkanaście historii, jedną tą zapisaną, a resztę w swojej głowie, często nawet w snach. Tam budują się alternatywne scenariusze, tam czasem pojawia się przemyślenie nad bohaterem pobocznym, którego losów już nie uświadczę, choćbym chciał.

#ksiazki w jakiś sposób przywracają mnie do dzieciństwa i robienia z patyka najgroźniejszej broni we wszechświecie, do zagadek, do "nie wejdę bo się trochę cykam". Do przygody w wyobraźni. Czasami to, że książka nie idzie w kierunku którym sobie wyobraziłem, lub wyśniłem mnie denerwuje, ale to właśnie najfajniejsza konfrontacja.

To jest wręcz niebywałe jak nasz umysł potrafi się zagłębić w zupełnie inny świat, jak potrafimy się identyfikować z postaciami i ile to daje nawet w normalnym życiu.

Ja czytając książkę, czy serię którą nie pochłonę w jeden wieczór, zazwyczaj czytam w sumie kilka książek. Jedną tą na papierze i kilka w swojej głowie. Czasami mi przykro, że to już wszystko, choć wyobraźnia nadal podsuwa dalsze możliwości.

Nie wiem komu dziękować, ale cieszę się, że nie zatraciłem tej dziecięcej radości z grzebania. Sądzę nawet, że chyba to właśnie czytanie to podtrzymało i nie umarło we mnie to wewnętrzne dziecko.

#oswiadczenie