Wpis z mikrobloga

Mirki, łzy w oczach i #!$%@? na ignorancję tego społeczeństwa... jadę sobie rano do pracy z mój #niebieskipasek , na środku drogi leży koteł, zero oznak życia. Wysiadam, lecę, biegnę, paczę, żyje. Dzwonimy po ekostrażach, tozach, #!$%@? i co? NIC!!! Żadna z pseudoprozwierzecych organizacji nie wykazała chęci pomocy... Żadna! Niewiele myśląc ładujemy kota do auta i rura do veta. Niestety :( Koteł wychłodzony, 30 stopni :( odwodniony na maksa i stary... Pani vet podjęła decyzję o eutanazji i uldze w cierpieniu... zapłaciliśmy za ostatnią i pewnie jedyną w jego życiu pomoc człowieka i nie mogliśmy zrobić nic więcej... Mircy do teraz mnie żal za dupę trzyma, czy dobrze czy niedobrze... czy to #dobryuczynek ? Najgorsze jest to, ze te wszystkie organizacje gowno za przeproszeniem pomogą, to po co one istnieją?! Zaczynam wierzyć w złodziejską stronę tych fundacjotworów, bo do cholery jak tak można??? Na to wszystko znieczulica na ulicy, tyle aut go wyminęło! Tyle ludzi przeszło obok niego i udawało, że go tam nie ma. Był! I już nie ma... :( gońcie się gnoje! A Ty kotełku żyj szczęśliwie za tęczowym mostem. ❤️ #koty #czujedobrzeczlowiek chyba #ludzietodebile #wroclaw
  • 21
  • Odpowiedz
@Sztefi skala problemu jest dużo większa. I tak nie powstrzymasz całego cierpienia. W firmie przetwórstwa mięsa przychodzi praktykant nieuk 75 IQ, nie umie obsługiwać maszyny do uśmiercania zwierząt i robi im krzywdę. Np zamiast głowy ucina łapę. Świnie jadą na śmierć w klatkach w których nie mogą się nawet obrócić. To się dzieje wszędzie.
  • Odpowiedz
@Sztefi trochę śmieszne, bo moja znajoma kiedyś znalazła na drodze rannego gołębia, zadzwoniła do jakiegoś ośrodka zajmującego się ratowaniem dzikich zwierząt i faktycznie temu małemu #!$%@? pomogli od razu. moim skromnym zdaniem uczynek najlepszy z najlepszych, przynajmniej nikt nie rozjeżdżał tego koteła ()
  • Odpowiedz
Mirki, łzy w oczach i #!$%@? na ignorancję tego społeczeństwa


@Sztefi: Największą tragedią jest to, że w XXI wieku ludzie nadal nie wiedzą, że ignorancja nie ma nic wspólnego z ignorowaniem
  • Odpowiedz
@Sztefi: poruszyłaś kilka problemów jednym wpisem. Po pierwsze to, że wiele organizacji działa głównie po to, żeby założyciele żyli z dotacji ludzi dobrej woli i wyzyskiwania wolontariuszy - nie wszystkie, ale bardzo dużo. Po drugie, że ludzie niespecjalnie przejmują się takimi rzeczami i nie ważne czy leży kot, czy leży człowiek, wolą ominąć, zapomnieć i nie robić sobie problemu. Po trzecie, że jesteśmy jako ludzkość jednak dość wybiórczy w kwestii śmierci
  • Odpowiedz
  • 0
@oiio: dzięki dobry człowieku, trochę lżej na duszy. Co do kur i innych tego typu przypadków, to po prostu wyparcie tematu dla własnego zdrowia psychicznego. Myślę, że tak jak mnie, tak i resztę ludzi przeraża właśnie ta skala, dosłownie w głowie się nie mieści, strach zacząć o tym myśleć. Łatwiej dzielić zwierzęta na te domowe i te hodowlane, wtedy jedne zyskują więcej praw w tym świecie od drugich. Żeby była jasność,
  • Odpowiedz
@Sztefi: Ja jestem chłopakiem pochodzącym ze wsi i mam na rękach krew kur, kaczek i gęsi. Na ubicie krowy czy świni nie starczyło mi już odwagi, bo wydawało mi się mniej humanitarne. A to wszystko jako młody chłopak. I tu powiem szczerze, że potrafię rozumieć gdy takie zwierzęta jak kiedyś żyły sobie jak pączki w maśle przez długi czas i zamiast być rozszarpane przez lisa, czy zdychać w męczarni ze starości
  • Odpowiedz
  • 0
@oiio: wow, lepiej bym tego nie ujęła. Dzięki, serio dzięki, że to wszystko napisałeś. Może ktoś jeszcze, poza mną, zastanowi się chociaż nad wyrzuceniem jedzenia.
  • Odpowiedz
Żadna z pseudoprozwierzecych organizacji nie wykazała chęci pomocy... Żadna!


@Sztefi: zamiast tutaj to pisać, lepiej żebyś to wrzuciła wpierw na fanpejdże tych organizacji, chciałbym poznać ich argumenty, jeśli jakoweś posiadają, jak dla mnie trochę dziwna sytuacja
  • Odpowiedz
Najgorsze jest to, ze te wszystkie organizacje gowno za przeproszeniem pomogą, to po co one istnieją?!


@Sztefi: Kiedyś na Grunwaldzie znalazłam zakrwawionego, płaczącego kota. Strasznie wychudzonego. Jakieś dziecko powiedziało, że ktoś wyrzucił go z okna jednej z kamienic. Biedny płakał pod jej bramą i ewidentnie próbował wrócić do tych sadystów. Zgadnij, kto pomógł... Schronisko. Po półgodzinie od mojego telefonu przyjechał facet z klatką i zabrał zwierzaka.

Z drugiej strony, miałam do
  • Odpowiedz
@pytaks: Ze schroniska mam swojego kota, bardzo fair się wtedy zachowywali. Już kiedyś jednego prosto spod kół samochodu też wiozłam do schroniska i wzięli go bez zająknięcia. Nie wiem tylko co z nim się działo później, mówili, że będą ratować. Później nasłuchałam się, że w schronisku usypiają wszystko co dostają... Nie wiem gdzie leży prawda, schronisko wygląda na dobrze zorganizowane, czyste, a zwierzęta są zadbane jak na te warunki. Przy następnej
  • Odpowiedz
@Sztefi: Następnym razem (oby takiego oczywiście nie było) jedź od razu do pogotowia weterynaryjnego na Ślężnej, raz miałem podobną sytuację, przywiozlem tam kotkę, już w sumie w agonii (ale wiadomo jak jest nadzieja to się walczy) i taka starsza Pani weterynarz podjęła decyzję, że jednak nic już nie da się zrobić, zakończyła cierpienia zwierzaka, a jak zapytałem czy mam coś zapłacić, odmówiła.
  • Odpowiedz