Wpis z mikrobloga

Jak jechałam sobie dziś autobusem to wsiadła na przystanku "Krubin" rodzina patologiczna. Głowa rodziny, jego kobieta życia, jego latorośle, pupil rodziny i koledzy z osiedla.
Przy kupnie biletu były pytania czy mamy jakieś drobne, bo pan przy sobie nie ma. Dostał i jedziemy.
Zaczęła się konwersacja.
Nie było zdania bez przekleństwa przy dzieciach ok. 5-15 lat. Zaczęło to każdego wnerwiać niemiłosiernie, czekałam na odległy wtedy mój przystanek za którym tęskno wyglądałam przez okno.
Kobieta życia bohatera obdarowała wszystkich pasażerów uśmiechem (szkoda kurde, że przypominało to uzębienie Gohy xD) kiedy jej mężczyzna opowiadał na kogo może liczyć na osiedlu.
Naszym wybawicielem był kierowca.
Bohater stał na końcu autobusu, obok niego bachory, jeden się wałęsał na przodzie i kurde zamiast dupą zająć miejsce to się rozgląda za uj wie czym. I wtedy jak nie zahamował mój piękny kierowca, jak się ta patola nie rozwaliła na podłodze (szkoda psa xD). Zaczeli go wyzywać, a on miał to gdzieś. Mój P O T Ę Ż N Y kierowca.
Chciałam zaklaskać, ale se wysiadłam.
#autobusy #bekazpodludzi #patologiazmiasta #krewnimagicala
  • 5