Wpis z mikrobloga

@Mato: o to to co colezanka wyżej napisała

takie dzieci mają często w dorosłym życiu problemy z samoakceptacją, poczuciem własnej wartości, budowaniem bliskich relacji z innymi, tworzeniem wartościowych związków. Często mają lęk właśnie przed zbudowaniem trwałej relacji, chcą jej, ale z drugiej strony boją się stabilizacji/uwiązania do drugiej osoby i często podświadomie robią wszystko, żeby taką relację zniszczyć.


@Falbala: @Mato: no po prostu ten opis pasuje
  • Odpowiedz
@Falbala:
@wiecejnizjednozwierze: zgadzam się, bo sam nie miałem ojca. Dopiero jakoś po 16 latach się spotkalismy, mamy czasami kontakt, ale sam żałuję, że nie był obecny w moim życiu, bo pewnie całkiem inaczej by ono wyglądało. Zostałem wychowany przez dziadków nie wiedząc, co to związek, bo nigdy nie okazywali sobie uczuć. Mama mnie terroryzowała, ale zaszczepiła we mnie chęć do pracy nad sobą i mimo jej problemów psychicznych jakoś pomogła mi w ogarnięciu się. Czyli wszystko sobie potrafię sam zrobić, do tego lubię pomajsterkować i po osiemnastym roku życia odrazu poszedłem do pracy i pne się ciągle od kilku lat na wyższe zarobki.

Problem największy jest w braku uczuć, zostałem odrzucony przez kilka dziewczyn jako nastolatek. Winny byłem oczywiście ja, bo wyłącznie chciałem związku i miłości, ale tak naprawdę jej nie dawałem. Boję się okazywać uczucia do tego stopnia, że nie pozwalam się zbliżyć dziewczynom do mnie bardziej niż jako koleżanki, nie potrafię wyobrazić sobie, że mógłbym być partnerem, a co dopiero ojcem. Przez to polubiłem bycie singlem i otaczanie się przyjaciółmi obu płci, dzięki czemu nie czuje się samotny, a napięcie seksualne rozładowuje głównie u prostytutek i rzadko, bo może dwa razy do roku przez ONS.

Teraz odrobina moich przemyśleń. W tym momencie
  • Odpowiedz
@pakoraban: Wszystkie miały problemy z używkami(wcześnie zaczęły palić,dużo i często piły,niektóre waliły po nosie). Wszystkie przejawiały kompleksy i brak pewności siebie,potrzebe bycia w centrum uwagi i tak dalej...
  • Odpowiedz
@Majtkiprecz: Czy próbowałeś terapii? Bo to chyba jedna z niewielu opcji, żeby to jakoś przepracować. Wiem, że w takiej sytuacji jak Twoja, związek ma jakąkolwiek rację bytu, jedynie jeżeli druga strona sama utrzymuje bezpieczny dystans. Nie ma przesadnego zaangażowania, wszyscy czują się bezpieczni. W momencie kiedy partnerce/partnerowi zaczyna zależeć...i co gorsze zacznie to okazywać, to jest początek końca relacji. Im bardziej się stara, im bardziej jej/mu zależy, tym bardziej druga
  • Odpowiedz