Wpis z mikrobloga

#pasta #coolstory
No elo miraski, opowiem wam story. Ogólnie mieszkam w średniej dzielnicy w średnim mieście. Blokowisko jak tysiące innych w Polsce. Mieszanina ludzi względnie normalnych i patologicznych sebixów. Blokowisko w podwórku ma jebitny plac zabaw i parking(zajebiście bezpieczne połączenie xD). Centrum życia dla wszelakiej patologii i miejsce konfliktów między ludźmi drącymi mordę z okien i balkonów a dziecmi drącymi morde na placu zabaw xDDD. Na dzielnicy jest kilka solidnie patologicznych beneficjentów 500+, jedną z nich jest taka Karyna. Karyna pod 40, dwójka dzieci, jedno starsze- Brajan, drugi, siedmioletni gówniak – Kłentinek (xDD), o tak nienachalnej posturze, że jeszcze rok temu wozili go w wózku. Oczywiście normą jest, że gówniak wyzywa swoją matke od #!$%@? itp, ale co patola to patola. Jednak gówniak jest trochę śmieszkiem i uwielbia #!$%@?ć matke na róźne sposoby. Ich okna wychodzą na moje, więc często jestem świadkiem dantejskich wręcz scen. Wczoraj, dobrze po zmroku gdzieś 22:30 Karyna z dworu drze do gówniaka mordę, żeby rzucił jej klucze, bo nie wzięła, a on siedzi zatrzaśnięty w środku. Gówniak rzucił, jednak zapodziały się gdzieś w krzaczorach, Karyna włącza latarkę w fonie i szuka, jednak bez skutku. Woła więc okolicznych Sebixów, żeby jej pomogli. Oni oczywiście, lekko już zrobieni, z piwerkiem w dłoni zaczynają pomagać. 6 latarek i nic dalej, nie mogą znaleźć. Ja oczywiście obserwuje sobie akcje z lekkiej przyczajki stojąc na balkonie. Sebixy oczywiście, nie dają za wygraną i starają się zebrać od gówniaka zeznania, odnośnie przebiegu feralnych wydarzeń.
-Eee, młody, w którą strone rzuciłeś, czoo???
-Tam, dajeko rzuciłem
Drugi Seba, najbardziej zaaferowany poszukiwaniami, ksywka Karzeł(xDD) związana z donośnością jego wzrostu, zaczął chyba obmyślać przypuszczalną parabole lotu kluczy, czym szybko podzielił się z pozostałymi eksploratorami przyblokowych klombów:
-eee, jak dobrze #!$%@?ął, to może nawet do karuzeli dorzucił
Jednak zarówno wg mnie, postronnego obserwatora, jak i reszty ekipy poszukiwawczej stanowczo przecenił możliwości Kłentinka. Jebnięcie kluczami na 30 metrów dla gówniaka, który na wagę wnosi tyle kilogramów, co sznaucer sąsiadki spod piątki, bez enerdowskiego dopingu wydawało mi się niemożliwe. Sytuacja przyciągała spojrzenia kolejnych sąsiadów, którzy tak jak ja z zainteresowaniem przyglądali się biegowi wydarzeń. Pobieżne poszukiwania piaskownicy nie przyniosły skutków. W tej sytuacji zaczęli przeczesywać klomby kwiatowe i przestrzenie pod krzakami. Jeden Seba nawet zaczął się przejmować inwazyjnością ich działalności i strachem przed zniszczeniem tego pachnącego szczochami i najtańszym piwem, przyblokowego ekosystemu, nie omieszkał się tym podzielić.
- #!$%@?, zaraz jakąś ochronę przyrody wezwą i nam sanki dadzą za deptanie trawy
Reszta jednak jakoś się tym nie przejęła. Jednak widocznie rozbawiony sytuacją gówniak oznajmił, ze chce mu się siku xD. Karzeł rzucił błyskotliwie:
- To młody sikaj tam gdzie rzucałeś, to będziemy tam szukac xDDD
Jednak Karyna powstrzymała to szaleństwo i kazała mu się wstrzymać. Narastała jednak frustracja związana z wciąż nierozwiązaną zagadką zrzuconych kluczy. Wyrazem frustracji niech będą słowa jednego z Seb:
-#!$%@?, wszystko tu jest, zgniłe jabłko, okulary, tylko tych #!$%@? kluczy nie ma.
Wraz z rosnącą frustracją zmniejszało się jednak zaufanie do Kłentina.:
-Młody, może ty w ogóle nie rzuciłeś tych kluczy, czo??-spytał rozdrażniony poszukiwaniami Seba
-Nie rzuciłem hehehe, mam je tutaj, i zadzwonił kluczami w ręce.
Seby i Karyna oczywiście #!$%@?, potem jak weszła do mieszkania to tylko słychać było krzyki w mieszkaniu. I tak to się żyje na moim osiedlu.