Wpis z mikrobloga

702421 - 406 = 702015

Tour de Silesia 377km

Sobota, punkt 5 autem razem z @Arczi-S wyruszamy na maraton, po drodze spotykamy się jeszcze z znajomymi z stravy- Vitem i Adrianem. Na miejscu jesteśmy chwilę po 6, czyli mamy prawie 1h30min czasu na przygotowanie się, o 7 (nauczony już thriatlonowym doświadczeniem) dociera Mieszko - ostatni z planowanej ekipy. Startujemy chwilę przed ósmą, do pierwszego punktu nie jedziemy może jakimś zabójczym tempem, ale mijamy sporo osób, które dołączają się do nas, w tym momencie byłem pełen podziwu, bo niektórzy jechali na MTB. Grupa robiła się coraz większa, osobiście tego nie lubię chyba że jadę na przedzie, na szczęście trafił się zjazd, a prowadził Adrian z Arczim którzy postanowili podkręcić tempo do około 55km/h i takim sposobem z kilkunastoosobowej grupy zrobiła się gdzieś ośmioro, i w tym składzie dotarliśmy do PK1. Chwila przerwy i ruszamy dalej. Jest już nas tylko 6, dołączył do nas Paweł z Krakowa, tym składem jedziemy aż do mety. Droga do PK2 obyła się bez żadnych ekscesów, mijamy kilku maratończyków, możemy podziwiać skutki nawałnicy która przeszła dzień wcześniej przez Śląsk. Do PK2 docieramy z średnią 31km/h wydaje się nam że to sporo, ale jak się potem dowiemy to jednak jesteśmy leszcze ;D Po raz kolejny chwila przerwy i ruszamy- jako jedni z ostatnich. PK3 znajduje się dopiero za 100km, po drodze mijamy kilku maratończyków, a po jakichś 30km od PK2 łapiemy grupę około 20 osób, jedziemy za nimi +/- 10km. Przed przejazdem kolejowym zrobiło się jakoś dziwnie ciasno/niebezpiecznie (przynajmniej dla mnie) dlatego postanawiam podjechać na czoło peletonu, trochę mnie poniosło i kawałek odjechałem. Po chwili dołączył do mnie Adrian i powiedział żebym lekko zwolnił, bo przecież nie znam trasy, coś w tym było, bo jedyne co mam na kierownicy to licznik i latarkę ;D Na szczęście nie musiałem zwalniać, bo za Adrianem puściła się cała nasza grupa+ 2os z peletonu, reszta która została podobno trochę na nas klęła ;D Na szczęście, albo i nieszczęście łapią nas na światłach w Mikołowie, ale zaraz po wyjeździe z centrum Mikołowa peleton trochę się wydłużył bo zachciało nam się między sobą ścigać, jedni na podjeździe inni na zjazdach.


W Katowicach czeka na nas żona Mieszka z zapasami, więc odłączamy się od peletonu, którego już nigdy nie będzie nam dane dogonić. Po chwili przerwy ruszamy z powrotem. W tym momencie odbijamy od sugerowanej trasy i robimy ją zamiast w lini prostej to po łuku tak aby na koniec wyszło 400km. Do PK3 docieramy 15:43:34 CEST. Ruszamy 20min później, do kolejnego punktu(żywieniowego) jest zaledwie 20km, a to na tym odcinku najbardziej zmokliśmy... Na PŻ zostałem bardzo mile zaskoczony, całą drogę była mowa o makaronie, także za 30zł wyobrażałem sobie bardziej makaron z gara na jakimś parkingu ;D a tu kurczak z ryżem i surówkami (wszedł jak złoto) i to do tego w zajeździe rowerowym :D Godzina przerwy i dalej w trasę. Po chwili łapie nas deszcz/mżawka także morale trochę spadają. Po 40km w deszczu jakieś 5km przed punktem kontrolnym w Wieprzu trochę się rozpogadza jednak nie wystarcza to do całkowitego wyschnięcia. Kolejna "chwila" przerwy. Arczi pisze do @Mortal84 który jedzie dłuższy dystans i dostajemy informacje że te dziki po PK2 mają średnią ustawkową - 36km/h... My natomiast wsiadamy znowu na siodło. Za tym PK zaczynają się góry, My postanawiamy ominąć Kocierz przez Porąbkę na rzecz zdjęcia na zaporze :D Niestety Bóg chyba tego nie chciał, bo Mieszko złapał pana w szytce... próbowaliśmy naprawić ją taśmą szkota jednak nie przyniosło to jakichkolwiek pozytywnych rezultatów ( ͡° ʖ̯ ͡°) Szybka narada i wyszło na to że Mieszko dzwoni do żony po nowe koło, a my w piątkę jedziemy czekać do Maka w Żywcu. Po 2 godzinach dociera do nas Mieszko, szybkie jedzenie w Maku i ruszamy dalej. Jako że była już prawie północ żona Mieszka zaoferowała nam że może przez pare km jechać za nami i oświetlać trasę (ʘʘ)


20 minut po północy jesteśmy na przedostatnim punkcie kontrolnym, teraz wchodzimy już tylko po pieczątkę i ruszamy od razu dalej, a i tak to było za wolno bo w nocy było chłodno i jak ruszyliśmy to było czuć mróz.
Od Milówki zaczynają się jakieś odczuwalne podjazdy.

Góry nocą to jest kompletnie inna bajka, raz że nie widać ile podjazdu jeszcze zostało, a dwa akurat była pełnia, w dolinach mgła, a cisza jak makiem zasiał, aż żal że nie dało się zrobić jakiegoś ładnego zdjęcia. Kto jeszcze nie był nocą w górach to serdecznie polecam :D Trochę inaczej jest z samą jazdą, podjazdy to jest przyjemność bo człowiek się męczy i jest ciepło, a na zjazdach to nie dość że temperatura jest niska to jest jeszcze zimniej z powodu zjazdu i do tego dziur za bardzo nie widać.

Druga w nocy- zjeżdżamy z Istebnej do Wisły, droga jest nowa ale nie oświetlona, na szczęście convoy daje rade i zjeżdżamy bez większego problemu.
Pod koniec zjazdu z Adrianem w kompletnych ciemnościach w oddali widzimy jakiś dwóch ładnie mówiąc idiotów którzy nie dość że są cali czarni to do tego bez oświetlenia... Dopiero po kilku sekundach zaczailiśmy że za nami z zza zakrętu wyjechało auto a ci idioci to nasze cienie...
W Wiśle po 50km żona Mieszka wraca do domu, a my ruszamy w stronę Ustronia gdzie robimy kolejną "chwilową" przerwę na stacji gdzie były wygodne fotele i co najważniejsze było ciepło. Oko zaczęło już mi się trochę zamykać mimo wypitej dużej kawy.
Po godzinnym odpoczynku o 4 rano ruszamy do Cieszyna, ruch praktycznie zerowy a jest już jasno także jedynie mróz przeszkadza, ale z nim musimy się męczyć już aż do mety. W Cieszynie tylko szybka pieczątka i "pędzimy" do mety z średnią 20km/h, ten odcinek był chyba najbardziej męczący, 50km w 2 i pół godziny.
7:05 jesteśmy na mecie - można wyłączyć strave ;D

Czas samej jazdy- 15h36min : Czas od startu do mety 23h

Takim oto sposobem te chwilki przerwy dały nam 8godzin ;D

Także podsumowując: Maraton bardzo mi się podobał mimo deszczu zimna i zmęczenia było warto! W przyszłym roku o ile będę w stanie wybieram się znowu, tyle że nie wiem jeszcze na jaki dystans, ale na to mam czas :D


Statystyki:

Dystans: 406 km
Czas: ◷15:36:38
Średnie tempo: 2:18 min/km
Średnia prędkość: 26,00 km/h
Kalorie: 20378 kcal

W tym tygodniu to już 406km!
#rowerowyrownik #ruszkatowice #100km #200km #300km #400km

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

  • 5
pomysł żeby zaliczyć bliżej leżące stolice w okół (Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń, Bratysława i może Budapeszt), ale nie wiem czy w tym sezonie jeszcze byśmy się wyrobili :D


@Limon2g: Ze wszystkimi na pewno nie, ale jedną na spokojnie ;)