Wpis z mikrobloga

Moja przychodnia jest miejscem, w którym to, czy coś załatwisz, zależy od pani w rejestracji.
Zawsze z receptami na leki na alergię dla dziecka robimy tak, że po prostu dzwonimy, podajemy nazwę leku, nazwisko, a po południu receptę można odebrać.

Chyba, że telefon odbierze inna pani niż zwykle... Wówczas zaczyna się festiwal... myślenia absurdalnego. Pierwsza rzecz - jak to tak przez telefon ja chcę nazwę leku podawać?! Przecież to dane tajne i newralgiczne! Ona nie może przyjąć tak! Ja mam przynieść do rejestracji karteczkę i napisać, do jakiego lekarza ją dostarczyć! A później po południu odebrać receptę. Inaczej się nie da. I to niemożliwe, żeby u nich inaczej było wcześniej, bo ona od nikogo nie bierze nazw leków, bo to TAJNE!

#truestory #logikarozowychpaskow #rozowepaski
  • 12
  • Odpowiedz
@wykopowa_ona wiesz, nazwy leków nie są tajne. Ale swego czasu bylam ta "panią z rejestracji" w przychodni i mieliśmy takie zarządzenie, ze leki sa przepisywanie tylko po zjawieniu sie osobistym i zweryfikowaniu, czy dany pacjent ma w karcie zlecenie tzw "stale" w przyjmowaniu lekow (np. Ludzie którzy mieli od endokrynologa karteczke z pieczatka "euthurox, taka i taka dawka"). Nie wiem czy to zgodne z prawem bylo, ale moze w tej przychodni
  • Odpowiedz
@klebsiella: ale ja nie mam takiej karteczki od lekarza i lekarz jej u nas nie daje - mamy zgłaszać w rejestracji, a oni później weryfikują to z kartą.
Ja mam przynieść ręcznie wypisaną karteczkę bez pieczątek - jedynie z nazwiskiem i nazwą leku. Który z resztą rodzinny zlecił, a nie żaden inny specjalista.
  • Odpowiedz
@wykopowa_ona: No wlasnie. No ale mimo wszystko babcia to dobra kobieta. Nawet placek z mrowek i blota kupila zeby wnusiowi bylo milo. W kazdym razie Ruby jest niesamowita. Jest harcerka, uczy sie, ma duzo obowiazkow dodatkowych i jeszcze brata wychowuje.
  • Odpowiedz