Dzisiaj po raz pierwszy zaatakowała mnie #logikarozowychpaskow. Odprowadzałem koleżankę po zajęciach do domo, tak jak zawsze i wywiązał się taki dialog:
[J] - ja [K] - koleżanka
[K]: Podoba mi się jeden chłopak. [J]: I? [K]: W ogóle nie reaguje na znaki, które mu daję. [J]: To może zamiast dawać znaków podjedź do niego i go zaproś gdzieś czy coś. [K]: Ale jak? [J]: Co jak? [K]: No jak się zapytać? [J]: *lekkie xD* Podchodzisz i pytasz, po prostu, bez owijania w bawełnę. [K]: Słuchaj, może się umówimy? Do kina czy coś w tym stylu. [J]: Może być. Na pewno się tobie nie oprze.
I tu dochodzi do momentu, z którego nic nie rozumiem. Rzuca krótkie: "ty to jednak głupi jesteś" i odchodzi szybkim krokiem XD.
O co chodzi? Najpierw pyta się o radę, a potem odchodzi obrażona. Żadnych wahań nastroju nigdy nie miała ani borderline czy coś w tym stylu.
No kobietach znam się jak mało kto, ale ta sytuacja mnie zaskoczyła. Od godziny rozmyślam o co jej mogło chodzi, ale ni c---a, nic mi do głowy nie przychodzi. XD
Uwierzylbym w zarzutke ale ostatnio co moja kumpela o------a...
Przyjechalem do PL, umowilismy sie do klubu z kumpela, dzien wczesniej sie spotkalismy i dowiedzialem ze ma fajnego kolege od dluzszego czasu ktory jej sie podoba, ale ONA nie moze sie zdecydowac bo podroze itp. itd. Cos tam iskrzylo miedzy nimi, ale trzymala dystans.
Miala byc double date, moja nie wypalila, podjezdzam po nia i jej faceta i pytam sie czego jest sama.
I tu dochodzi do momentu, z którego nic nie rozumiem. Rzuca krótkie: "ty to jednak głupi jesteś" i odchodzi szybkim krokiem XD.
O co chodzi? Najpierw pyta się o radę, a potem odchodzi obrażona.
zarzutka, nie zarzutka, powiem co wiem..
Po pierwsze kobiety nie oczekują rad od facetów, chca tylko by je wysłuchac jak marudzą. takie tam emocjonalne podejście, nie mające nic wspólnego z pragmatycznym męskim podejściem "jest kłopot trzeba rozwiązać". Krótko mówiąc
@henry-jest: Co do pierwszego sie zgodze. Co do drugiego - to jest własnie ksiezniczkowatosc/kompleksy polskich dziewczynek, w USA jak sie podobasz lub chce Cie poznać to sama zagada, we Włoszech i w Irlandii to samo(doswiadczone).
[J] - ja
[K] - koleżanka
[K]: Podoba mi się jeden chłopak.
[J]: I?
[K]: W ogóle nie reaguje na znaki, które mu daję.
[J]: To może zamiast dawać znaków podjedź do niego i go zaproś gdzieś czy coś.
[K]: Ale jak?
[J]: Co jak?
[K]: No jak się zapytać?
[J]: *lekkie xD* Podchodzisz i pytasz, po prostu, bez owijania w bawełnę.
[K]: Słuchaj, może się umówimy? Do kina czy coś w tym stylu.
[J]: Może być. Na pewno się tobie nie oprze.
I tu dochodzi do momentu, z którego nic nie rozumiem. Rzuca krótkie: "ty to jednak głupi jesteś" i odchodzi szybkim krokiem XD.
O co chodzi? Najpierw pyta się o radę, a potem odchodzi obrażona. Żadnych wahań nastroju nigdy nie miała ani borderline czy coś w tym stylu.
No kobietach znam się jak mało kto, ale ta sytuacja mnie zaskoczyła. Od godziny rozmyślam o co jej mogło chodzi, ale ni c---a, nic mi do głowy nie przychodzi. XD
#rozowepaski
Przyjechalem do PL, umowilismy sie do klubu z kumpela, dzien wczesniej sie spotkalismy i dowiedzialem ze ma fajnego kolege od dluzszego czasu ktory jej sie podoba, ale ONA nie moze sie zdecydowac bo podroze itp. itd. Cos tam iskrzylo miedzy nimi, ale trzymala dystans.
Miala byc double date, moja nie wypalila, podjezdzam po nia i jej faceta i pytam sie czego jest sama.
Nie mozna sie po prostu uśmiechnac,zaplusowac i przewijac dalej? Niee k---a muszę pokazac jaki bystry jestem aaa szkoda gadac do widzenia
zarzutka, nie zarzutka, powiem co wiem..
Po pierwsze kobiety nie oczekują rad od facetów, chca tylko by je wysłuchac jak marudzą. takie tam emocjonalne podejście, nie mające nic wspólnego z pragmatycznym męskim podejściem "jest kłopot trzeba rozwiązać". Krótko mówiąc
Co do drugiego - to jest własnie ksiezniczkowatosc/kompleksy polskich dziewczynek, w USA jak sie podobasz lub chce Cie poznać to sama zagada, we Włoszech i w Irlandii to samo(doswiadczone).