Wpis z mikrobloga

We wrześniu rozstałem się z dziewczyną, a właściwie to ona się wyprowadziła. Byliśmy na wakacjach, wydawało mi się, że jest ok, a tydzień później powiedziała, że zastanawia się czy się nie wyprowadzić. Następnego dnia wróciła do rodzinnego miasta, żeby się zastanowić, a tydzień później byłem już sam. Nie walczyłem, wyszedłem z założenia, że jest dorosła i skoro jest to przemyślana decyzja to nic tego nie zmieni. Z perspektywy czasu żałuję że nic nie zrobiłem. Minęło już prawie 8 miesięcy a ja chyba sobie nie radzę. Dwa lata temu myślałem, że to będzie moja żona, a teraz jestem sam. Śpię na kanapie, bo w naszym wspólnym łóżku jakoś nie mogę, dużo o niej myślę, zastanawiam się co mogłem zrobić lepiej. Starałem się kogoś poznać, ale raz że nigdy nie byłem Paganinim podrywu, a dwa, że nawet mi się nie chce. Mam małą grupę znajomych, w której nikogo nowego nie poznam, Tinder daje dużo możliwości, ale w ogóle tego nie czuję, tracę chęci po kilku wiadomościach. Przed przyjaciółmi udaję że jest dobrze, ale tak naprawdę nie jest. Zastanawiam się nad pójściem do psychoterapeuty, co jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się absurdalnym pomysłem bo zawsze ze wszystkim sobie radziłem. Zbliżają się jej urodziny, wypadałoby żebym zadzwonił, ale trochę sie boję. #zwiazki #przegryw
  • 20
Pojedź do niej i pogadajcie (przez telefon tego nie załatwisz) nie czekaj to jak zwlekać z wizytą do dentysty. Jeśli zrobisz to szybko to może zaleczy braki a jak poczekasz to już rwanie albo kanał.
@Admiinistrator: Po takim czasie? Może ona ma już kogoś... Nie kontaktuj się z nią, pozwól SOBIE o niej zapomnieć. Zawiedziesz się i pogrążysz w smutku i myślach, że to Twoja wina. (A tak nie jest) Skoro odeszła to miała powód, albo coś odwaliłeś. (A jeśli odwaliłeś, tym bardziej się nie odzywaj)

Ja też kiedyś dałbym sobie rękę uciąć za pewną kobietę. Długo nie mogłem się pozbierać. Na szczęście poradziłem sobie, najważniejsze
@Elmair dzieki ;) nic nie odwaliłem, miałem, ciężki okres związany ze zmianą pracy, przebranżowieniem i obniżką zarobków, wtedy zaczęło sie psuć. Z perspektywy czasu to śmieszne, że sie tak frustrowałem bo teraz zarabiam dużo lepiej w dodatku problemów finansowych nigdy nie było. Miałem jakieś dziwne niewytłumaczalne ciśnienie na zapewnienie nam bytu i chyba czułem, że nie sprawdzam się jako mężczyzna. Z domu wyniosłem #!$%@? przekonanie, że facet musi zapewnić byt swoim bliskim.
Zastanawiam się nad pójściem do psychoterapeuty, co jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się absurdalnym pomysłem bo zawsze ze wszystkim sobie radziłem


@Admiinistrator: dziwi mnie, że nikt nic do tego nie napisał. Idź! Rozumiem twoje myślenie, że nad wszystkim panujesz, ale to złudzenie. Plus twoje zachowanie z oszukiwaniem znajomych (a co za tym idzie dwojenie czy nawet trojenie ego) na dobre nigdy nie wychodzi.