Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć,

Kurde jestem w takim związku już 5 lat z dziewczyną. Mam 27 lat ona 24.
Kłóciliśmy się wielokrotnie z zakończeniem w stylu
-"no to znajdź sobie inną",
-"widocznie do siebie nie pasujemy",
-"to może czas się rozstać" etc.

Z czasem zacząłem na poważnie myśleć o rozstaniu, ale ona zawsze inicjuje "pogodzenie".
Np. po dwóch dniach do mnie żartobliwie "przeproś :)" i się śmieje jakby nic się nie stało. A ja nie mam zamiaru przepraszać. A potem jest moja wina "bo zawsze ona wyciąga rękę".

A ja nawet liczę na to, że zerwie, a sam nie mam odwagi ani ochoty tego ostatecznie robić.
Nie mam ochoty na płacz, kłótnie itd.
Ale jest mi jej żal kiedy myślę o zerwaniu. Mieszkamy razem w dużym mieście. Ona musiałaby wrócić do matki (która jest trochę "patuską" i jej nie lubię - i żal mi że dziewczyna musiałaby znowu z nią mieszkać). Jesteśmy z tego samego miasta (150km od obecnego "dużego miasta") - przeprowadzka (rok temu) była moją inicjatywą.

Ona od czasu do czasu gada o ślubie a mi po 5 latach prawie nic się w niej nie podoba:
- wygląd (nie chce chodzić na siłkę ani się postarać i przytyła)
- charakter (wszystko mi przekłada w mieszkaniu i mnie często denerwuje, jest uparta )
- praca (jest mało ambitna i mało zarabia - muszę za wszystko płacić jeśli mamy wyjść np. na obiad)
- zainteresowania (praktycznie nie mamy wspólnych. Możemy obejrzeć wspólnie "blockbustery" w kinie, a poza tym to co ja lubię ona uważa za "gówno")
- kot (ja mam alergię na koty ale się męczę już odkąd mieszkamy razem - ok. rok bo ona go nie odda nikomu )

Ja w ogóle sobie nie wyobrażam teraz z nią ślubu, tyle mnie irytuje i denerwuje w niej.
Ale też nie chcę zrywać bo mi jej szkoda, że może jej tak jest dobrze, a tak musiałaby wyprowadzić się do matki. O siebie też się boję, że byłaby to zmiana na gorsze, bo nie mam aktualnie znajomych (jestem aspołeczny po pracy :/ ) i może nikogo sobie nie znajdę.

Nie wiem czy ją kocham, "żar" wygasł. Ale lubię ją, czasami się śmiejemy, gadamy itd. Ale mam wrażenie, że to bardziej "koleżeńskość". Seks raz na miesiąc, i to zwykle oralny (boimy się zajść w ciążę :/ ). Wiem, że to trochę głupie, ale w ciągu 5 lat po każdym seksie w gumce moja dziewczyna zawsze przez 2 miesiące potem miała schizę, że jest w ciąży.

No i chciałem zmienić pracę, może nawet miejsce zamieszkania, a ona mi trochę "blokuje" te plany.

No i kurde fajnie by było mieć kogoś bardziej "pasującego". Ciągle tylko praca, dom, nuda, zastój, rutyna, brak ekscytacji sobą.

No i jestem w kropce.

Czy jestem cipą życiową? (ʘʘ)

Pozdrowienia

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 30
@AnonimoweMirkoWyznania: można powiedzieć że ten związek już dawno zdechł. W zasadzie nic was nie łączy, nie podoba Ci się jej charakter i temperament, nie odpowiada Ci jej uroda, zarzucasz jej brak ambicji, być może słusznie. Sex raz na miesiąc i niegotowość na jego konsekwencje. Zdecydowanie związek do zamknięcia, a im szybciej to skończysz tym lepiej dla Ciebie i dla niej , naprawdę szkoda życia.
@AnonimoweMirkoWyznania: w zalewie tych wszystkich teoretyków, co to piszą i gówno widzieli, powiem Ci stary tak - Odetchnij, zastanów się co dla Ciebie dobre. I zostaw. Nie drzyj kotów, po prostu powiedz, że to nie to. Będzie płakać, będzie błagać, nagle będzie chciała zrobić wszystko i się zmienić. Ty też poczujesz kłucie w sercu. Będziesz tęsknił, nagle będziesz pamiętał tylko te dobre chwile. Ale to tak jak z narkotykami, jest chwilowe