Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#depresja #psychologia #homoseksualizm #lgbt

Cześć mircy,
jako że wykop skupia ekspertów ze wszystkich dziedzin życia, chciałbym was dzisiaj poprosić o diagnozę stanu psychicznego, bo gdzie indziej szukać pomocy jak nie na portalu wykop.pl. Na pewno znajdzie się tutaj jakiś Zygmunt Freud.

Mam ledwo 23 lata, niedługo kończę studia i wiedzie mi się dobrze, teoretycznie powinienem czuć się szczęśliwy.
Jednak odkąd pamiętam, gdzieś tak od okresu dojrzewania nieustannie czuję się strasznie przygnębiony. Do tej pory myślałem, że to dlatego, że jestem gejem - bardzo chciałem wpasować się w to co społeczeństwo uważa za normalne, bałem się wyśmiewania i odrzucenia ze strony innych, lata walki z samym sobą i ukrywania tego odbiły się bardzo mocno na mojej psychice. Mam problemy z uzewnętrznianiem się, bardzo ciężko jest mi wyrażać uczucia nawet w stosunku do własnej rodziny, czuję się odosobniony - czasami zastanawiam się jakim cudem jestem spokrewniony z tymi ludźmi, bo poza więzami krwi niemalże nic nas nie łączy. Rodzice mają pewne podejrzenia, że jestem gejem, bo nigdy nie miałem dziewczyny i zbywam każdy temat dotyczący mojego życia prywatnego, kiedyś powiedzieli mi wprost, że mają nadzieję, że nie jestem, stworzyło to barierę między nami - kocham ich, ale najchętniej całkowicie bym się od nich odizolował, nie chcę by kiedykolwiek dowiedzieli się o mojej orientacji.

Jednak w końcu udało mi się z tym pogodzić, zaakceptowałem siebie i nawet mimo strachu wyjawiłem to najbliższym przyjaciołom. Wszyscy odebrali to pozytywnie i wbrew moim oczekiwaniom nawet zacieśniło to więzi między nami, była to ogromna ulga i przez jakiś czas czułem się w końcu wolny i szczęśliwy. Jednak potem znowu powrócił ból istnienia, wydaje mi się, że nie jest to jakaś ciężka depresja, o ile to w ogóle depresja, bo są momenty, gdzie potrafię znaleźć chwilę wytchnienia i czuję się naprawdę dobrze, ale przez większość czasu odczuwam pustkę emocjonalną, nie zależy mi na nikim, ani niczym.
Często myślę o samobójstwie i samo rozmarzanie o tym sprawia, że odczuwam pewną ulgę. To nie jest tak, że chce się zabić, ale zupełnie nie zależy mi na życiu, gdybym miał jutro umrzeć nie zasmuciłoby mnie to. Mam wrażenie, że stworzyłem śmierci pewien ołtarzyk - coś na co wyczekuje się z utęsknieniem.

Jedynym promykiem nadziei jest zakochanie się, ale nie jestem stereotypowym gejem i trudno jest mi znaleźć kogoś w tradycyjny sposób, musiałbym używać różnych aplikacji randkowych, na których siedzą naprawdę nieprzyjemni ludzie. Denerwuje mnie ogólny obraz homoseksualistów w społeczeństwie. Nosi mnie jak widzę tych wszystkich social justice warriors (żeby było jasne nie mam poglądów prawicowych, gardzę skrajnościami z obu stron). Marzę o normalnym niezniewieściałym facecie, którego mógłbym przytulić, z którym mógłbym chodzić na siłownię i pograć na konsoli.

Już nie wiem co ze sobą zrobić.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 8
@AnonimoweMirkoWyznania: jak rozumiem rodzicom jeszcze nie powiedziałeś i prawdopodobnie to ciebie tak dławi, że ukrywasz coś dla ciebie wstydliwego (czy przynajmniej wstydliwego w tym konkretnie gronie) przed osobami, z którymi żyjesz pod jednym dachem. Czujesz, że nie jesteś szczery z najbliższymi osobami, które naturalnie dawałyby ci największe wsparcie. Może właśnie ta nieszczerość sprawia, że nie czujesz się częścią tej rodziny? No i nie wiem, może pomogłoby nie nastawianie się na znalezienie
@AnonimoweMirkoWyznania: Jak widzisz nie jesteś jedyny (@MrZajac i plusujący). Ja też przechodziłem podobną ścieżką, co prawda bez myśli samobójczych, ale też bywało ciężko. Nadal trafiają się trudne dni z powodu braku drugiej osoby. Traktuje to jako przejściową sytuację i robię swoje ;) Wiem, że wypadałoby chociaż się pojawić na fellow, ale cały czas to odkładam.