Wpis z mikrobloga

(do czytających #kacikpracodawcy – opisuję co prawda dzisiaj kwestie związane z wydaniem mojej książki, ale w drugiej części jest coś dla przyszłych i aktualnych pracodawców, tzn. o pilnowaniu wykonawców i brania osób z polecenia… ech)

Książka poszła do składu, prace nad grafiką i „sklepem” w toku i… chyba mogę odpocząć. \o/
Chwilka na spojrzenie na książkę od tej milszej strony, tzn. spodziewanych zysków.

Bardzo długo wahałem się, jaką dać cenę za książkę. Po rozmowie z dużą liczbą znajomych, którzy przejrzały moją książkę, wyklarowały się dwa podejścia. Te osoby, które się nie budowały i nie zamierzają budować, mówiły, że kupią taką książkę za ok. 29 złotych, czasami padała cena 39 złotych. Osoby, które już się budowały lub były w trakcie twierdziły, że mój materiał jest bezcenny i zwykle padały kwoty od 59 złotych do 89 złotych. Wypośrodkowałem cenę i będę sprzedawał książkę papierową za 49 zł brutto + koszt przesyłki (9 zł). W okresie przedsprzedaży rzecz jasna taniej ;)

Druga możliwość to zakupienie pakietu – książka drukowana, ebook oraz audiobook. Cena: 79 zł brutto + koszt przesyłki.

Te dwie pozycje raczej nie ulegną zmianie. Waham się jednak cały czas co zrobić z samym ebookiem i audiobookiem. Opcja, która mi się podoba, to sprzedaż pakietu: ebook oraz audiobook, za cenę 39 zł brutto, ale zastanawiam się, czy jej nie podnieść…
I czwarta opcja to pakiet „sąsiedzki”, dla tych, którzy chcą kupić więcej. To dwie książki papierowe, ebook i audiobook za 99 zł brutto. Czyli niejako: weź drugą książkę, a dostaniesz ebooka i audiobooka gratis.

Ostatnio pisałem o kosztach. To około 12000 zł netto stałych kosztów. Zaokrąglam do 15000 zł netto, włączając w to działania marketingowe.
Przy cenie książki 49 zł brutto (5% VAT - 46,55 zł netto), muszę sprzedać 322 egzemplarzy, by wyjść na zero.

Na materiałach elektronicznych mam znacznie niższy zysk gdyż VAT wynosi 23%. Przy cenie 39 zł brutto oznacza to tylko 31,7 zł netto zysku. Traktuję sprzedaż ebooków i audiobooków jak dodatkowe źródło dochodu i koncentruję się tylko na książce drukowanej. Z tego powodu promocja w Internecie rzecz jasna będzie, ale skupiać się będę raczej na sprzedaży rzeczywistej – obecność książki w hurtowniach budowlanych, możliwość kupienia książki razem z projektem budowlany itp.
Chcę się także przejechać po okolicznych budowach i zostawić wersję „demo” ;) Możliwości sporo. Czuję, że te 300 egzemplarzy jest spokojnie do osiągnięcia, no, ale jak z każdą inwestycją – dopóki rzeczywiście nie sprzedam tych egzemplarzy to nie mam pewności, że inwestycja (a wydanie własnej książki w moim przypadku to inwestycja, a nie tylko łechtanie ego;) ) się zwróci.

Kiedyś prowadziliśmy małą gastronomię - ot, w ramach dywersyfikacji przychodów, postanowiliśmy z przyjacielem zainwestować w kebaba ;) Normalna restauracja, ze stolikami, gdzie można było zjeść pyszne dania tureckie. Wszystko dokładnie policzyliśmy: prąd, wynajem, bułki, mięso, sałatę, przyjęliśmy jakieś założenia i byliśmy zadowoleni. I co? I guzik - sprzedaż była o wiele niższa niż szacowaliśmy, kłopotów było od groma więc po 2 latach zrezygnowaliśmy - szczególnie, że wychodziliśmy praktycznie na zero (a nawet mieliśmy w niektórych miesiącach stratę). Od tamtej pory bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich inwestycji i zz dużym dystansem traktuję wszystkie szacowane wyliczenia :)

A jeżeli o terminy wydania książki to zaliczyłem w międzyczasie sporą wpadkę – zdecydowałem na podjęcie współpracy z osobą, która miała przygotować grafikę, skład tekstu oraz uatrakcyjnić cały poradnik. Miałem okazję z nią wcześniej współpracować i cóż, postąpiłem niezgodnie z moimi postanowieniami… A przecież nawet w moim poradniku budowlanym zwracam uwagę na to, żeby uważać na współpracę ze znajomymi i osobami z polecenia i że taka współpraca nie może się różnić niczym, od współpracy z kimś obcym.
Niestety za długo dawałem się zwodzić, przekonując siebie, że przecież jak dobrze ustalało nam się wszystkie szczegóły współpracy, to nie będzie problemów, jak mu trochę „odpuszczę”.
I skończyło się tak, że pod koniec marca miała być gotowa próbka składu, a gotowy skład tydzień później. Na początku kwietnia otrzymałem informację, że prace są już w 80% gotowe (hurra), ale zaliczymy małe opóźnienie. Próbki składu jednak dalej nie otrzymałem. Tydzień później (czyli już po szacowanych terminie zakończenia wszystkich prac) otrzymałem informację, że próbkę otrzymam następnego dnia. To nigdy nie nastąpiło i po kilku emailach zrezygnowałem ze współpracy.
Straciłem przez to prawie miesiąc. I gdybym rozmawiał z kimś zupełnie obcym to już po pierwszym przekroczeniu terminu bym wysłał emaila, że nie podoba mi się ta sytuacja, a po drugim, że kończymy współpracę. Z drugiej strony nie żałuję bo dzięki temu uzupełniłem poradnik o kolejne strony, nawiązałem współpracę z fajnymi ludźmi i spokojnie mogę przygotować się do całej sprzedaży. Mimo wszystko…

I tak to jest ze znajomymi. Mój kumpel wziął na kierownika budowy przyjaciela z podstawówki, który wziął dwa razy mniej niż cena rynkowa. Na budowie pojawił się jednak tylko 5 razy i nigdy go nie było, jak był potrzebny – zawsze miał jakieś wymówki. Na próby wyjaśnienia sytuacji mówił, że tanio policzył, więc niech znajomy nie oczekuje za wiele.
U innego znajomego pracuje na budowie członek rodziny. Obiecał, że wyrobi się z robotą w 2 miesiące. Minęło dwa razy więcej czasu, a znajomy musiał wziąć urlop i mu pomagać, aby zdążył się wprowadzić przed Świętami.
I dlatego właśnie prowadząc własną firmę trzeba wszystko trzymać w garści – nie można sobie pozwolić na zwodzenie, czekanie i mydlenie oczu. Czasami nie spotyka się to ze zrozumieniem, jeżeli twój wykonawca jest jednocześnie twoim znajomym i dlatego staram się, aby do tego typu współpracy dochodziło jak najrzadziej…Przykre w sumie...

#budujzchaferem #kacikpracodawcy
  • 2
  • Odpowiedz
@chafer: dlatego należy starać się by nigdy, przenigdy nie współpracować się z rodziną i znajomymi. I znajomymi znajomych. Bo jak czegoś chcesz wymagać, to jest: eee Janusz, no co Ty, zrobi się jutro, po łikendzie, a w ogóle to nie truj dupy tylko powiedz niech zrobi to ktoś inny :)
  • Odpowiedz
@ip_woman: Niestety... Albo: "I co tak się ciśniesz, mówiłem, że zrobię to zrobię!". Taka współpraca grozi utratą znajomego albo popsuciem stosunków rodzinnych :)
  • Odpowiedz