Wpis z mikrobloga

Nieco ponad rok temu. Połowa lutego. Wracam z pracy spacerem do domu, zachodząc trochę naokoło. Jestem na skrzyżowaniu Wilanowskiej i Modzelewskiego w Warszawie. Przechodząc przez przejście dla pieszych widzę dość odważnie cofającego samochodem gostka. "#!$%@?", myślę sobie. #!$%@?ł. W drzwi jakiejś toyoty, obklejonej barwami jednej z firm zajmujących się kasami fiskalnymi.

Stanął kawałek dalej, wysiadł, obejrzał zderzak, wsiadł i pojechał. Zauważył, że mu się przyglądam. Nie zauważył, że zrobiłem mu zdjęcie.

Po odjeździe robię jeszcze fotkę drzwi toyoty, na kartce zapisuję swój numer telefonu (z informacją, że widziałem zdarzenie i mam fotki) i wsadzam w drzwi (albo pod klamkę, nie pamiętam), żeby nie przegapił. Jakiś czas później odbieram telefon, kierowca pyta, czy może przekazać moje dane Policji, na co ja oczywiście się zgadzam.

Tydzień później jestem na komisariacie, rozmawiam z policjantem. Opowiadam co się zdarzyło i jak to widziałem. Przesyłam mu mailem fotki.

Dziś dzwoni do mnie dwa razy jakiś nieznany numer. Jak na złość, gdy akurat nie mogę rozmawiać (a oddzwaniać nie mam w zwyczaju). W końcu dostaję SMS treści:

Dzień dobry, dzwoniłem bo dopiero znalazłem kartkę z numerem, a myślałem że Policjant ja zabrał. Chciałem Panu bardzo jeszcze raz bardzo podziękować za pomoc przy uszkodzonej Toyocie na Wilanowskiej. Jeszcze raz dziękuję. Jeśli będę się mógł jakoś zrewanżować, to chętnie pomogę. Bardzo doceniamy Pan zachowanie. Pozdrawiam serdecznie Imię Nazwisko.


Odpisałem, że nie ma sprawy i żeby po prostu sam komuś kiedyś pomógł. Po czym dostałem wiadomość o treści:

Już pomogłem w analogicznej sytuacji, dobro wraca :)


Niech wraca. :)
#stluczka #warszawa #policja