Wpis z mikrobloga

Suchajcie co to się właśnie #!$%@?ło, ale zacznę od początku. Budzę się po melanżu na kompletnym #!$%@?(lvl 22 here), nie pamiętam nic z dnia wczorajszego, widzę że obok mnie leży loszka( 8/10 ) czyli nie było źle. Za #!$%@? nie pamiętałem imienia więc próbując nie wzbudzać podejrzeń I proponuje wszamać śniadanie na dzielni. Zagadza się ale pod warunkiem że to będzie wege, oczywiśnie w natłoku myśli w stylu o bosze w co ja sie #!$%@?łem I z uśmiechem na ustach powiedziałem że znam jedną taką miejscówke I właśnie tam się udaliśmy. I tutaj właśnie zaczyna się właściwa część naszej historii, ponieważ będąc już na miejscu podbija do nas jakiś typek, na oko jeden z tych #!$%@? komputerowców 15k, zero mięśnia I aparycji. Na początku krąży dookoła jak jakieś bezmózgie yeti ale wpewnym momencie podbija do nas I bez słowa zaczyna nam #!$%@?ć szamę. Loszka patrzy na mnie jak wryta, myślę no #!$%@? trzeba coś zrobić. Już wstaje I chce #!$%@?ć gościowi kontrolnego, aż tutaj nagle podbija jeden z tych czarnuchów z wątami do jegomościa. Ogólnie to całości niedosłyszałem, ale chodziło o jakiś napad na jego ziomali I że przyszedł mu za to #!$%@?ć. Standardowo chłopaki zaczęły się szarpać, od początku góre nad drugim trzymał czarny. Jednak tamten zaczął nagle wywijać łapami jak w tych chińskich bajkach od kitajców I wyjął z nikąd siekierę, tak #!$%@?ł czarnemu że mu wszystkie fanty z kieszeni powypadały. Przyznam że w tym momencie to już pyłem cały posrany I mam tutaj na myśli posrany w pełnym tego znaczniu, po prostu zesrałem się pod siebie. Zerkam na loszkę, ona łzy w oczach, tak samo obsrana. Jegomość zaczyna do nas podchodzić z siekierą w łapie, w myśli tylko “Nie daj po sobie poznać strachu, dasz radę”. Kiedy był już na wyciągnięcie łapy mam zamiar zaatakowac pierwszy. Jednak on nagle bierze moje gówno w łapę I chowa do kieszeni, to samo z gównem loszki. Dostałem bluescreena, nie wiedziałem co mam robić. Tak patrząc jak jakiś niedorozwój spoglądałem na znikającą sylwetkę tajemniczego typa który prędko pognał w stronę zachodzącego słońca. Nigdy tego dnia nie zapomnę.

“Z pamiętnika Buffalo”

#pasta #pdk #dont #strave