Wpis z mikrobloga

Pewnego razu wybrałem się do sklepu spożywczego u mnie w mieście po pyry. Taki tam mały, hehe spożywczak, gdzie na co dzień gromada małych dzieci raz tu, raz tam kupowała różne produkty z działu słodyczy, czy też staruszki przychodziły po chleb, warzywa lub te słodkie ciasteczka (zbyt słodkie), które -- nie wiedząc czemu kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy to robiło się bazy w polu, czy przesiadywało całymi dniami na trzepaku. Wracając niejako do tematu, w sklepie -- tymże, byli też moi znajomi. Ewa, Marcin i Monika. Ewa - piękna brunetka z bujnymi włosami, szczupła, ubrana w lekką sukienkę, która była delikatnie podwiewana przez wentylatory z mięsnych lodówek. Marcin, przewodniczący koła żeglarzy-pasjonatów, stojąc jakieś 55 cm od Ewy obserwował Monikę - cudowną seksowną blondynkę z dużymi piersiami i długimi nogami na które nie sposób było nie zwrócić uwagi. Nie zastanawiając się zbyt długo, podjąłem decyzję. Ominę ich łukiem, przechodząc przez zewnętrzną część działu z płatkami śniadaniowymi, oddalonym o jakieś 5m od działu warzywnego przy którym stałem. Szybkim krokiem, wyminąłem ogórki i pomidory, i nagle -- przy ziemniakach, jakiś wewnętrzny głos w mojej głowie rzekł "Albert - masz okazję pogadać, żyje się tylko raz a Ty chcesz wrócić do swojego domu, i kontynuować swoją marną egzystencje grając w Lemingi i czytając te gówna o samorozwoju?". Cóż, do dziś dnia nie wiem jak to możliwe, ale posłuchałem "głosu". Prostując swoją sylwetkę, wypinając pierś do przodu wziąłem głęboki wdech i przypominając sobie słowa kołcza Majka "ku*wa musisz chcieć, nie uda Ci sie ku*wa to trudno ku*wa" wlokąc za sobą swoje nogi-waty zbliżyłem się do moich znajomych po czym głośnym donośnym "cześć" przez zaciśnięte zęby stanąłem przed nimi. Oto i oni -- bogowie życia, piękni, młodzi i zadbani, ze śnieżnobiałymi uśmiechami oraz JA -- zawodowy gracz w Lemingi. Po upływie najdłuższych 5 sekund w moim życiu odezwał się Marcin - "A ty kto?". Zmieszany, trochę nie wiedząc co robić, automatycznie odpowiedziałem to co uznałem wtedy za bezpieczne czyli po raz kolejny "cześć". Widząc przestraszone miny moich znajomych, zacisnąłem mocno zwieracze po czym usłyszałem szept Ewy "ej, ku*wa stara, wyłazimy stąd, to jakiś psychol". Po odpływie emocji, dwuznacznej miny kasjerki oraz szybkiej relokacji moich znajomych - ogarnąłem się i wyszedłem ze sklepu, czując jeszcze w żyłach moc adrenaliny. Cóż... Jak nie trudno się domyślić, okazało się, że zapomniałem kupić pyry, po które w pierwotnym założeniu przyszedłem( ͡° ʖ̯ ͡°) #alewtopa
  • 3
  • Odpowiedz