Wpis z mikrobloga

**"Takie właśnie jest Los Angeles, miejsce w którym ludzie czczą wszystko, ale nie cenią niczego."

Zdarza nam się zastanawiać, co wpływa na to że film jest świetny, jest ponadczasowy, jak odróżnić film który nam się podobał od filmu który jest prawdziwie wybitny. Zawsze lubię w takich chwilach odpowiadać, że
film wybitny to taki, który zabiera się ze sobą do domu.

La La Land** właśnie taki jest.

I nie mówię tego wyłącznie z powodu nucenia przez całą drogę do domu "City of Stars", jednego z głównych motywów filmu. La La Land zostaje gdzieś tam w pamięci. Obawiam się, że w moim przypadku pozostanie już na zawsze, lękam się że mogę już nigdy w swoim życiu nie przeżyć tak wyśmienitego kinowego przeżycia jak oglądanie tego filmu po raz pierwszy. Boję się że będę go włączał sobie co pół roku i cieszył się każdą chwilą, a w dniu w którym przestanie mi się podobać, będzie to oznaczać że życie straciło sens i palnę sobie w łeb tak jak obiecałem sobie przy Casablance.

ten film czerpie dużo z Casablanki i jest to dowód wyjątkowego kunsztu, ponieważ udanie inspirować się Casablanką to ogromna sztuka, nawet Woody Allen poległ na tym polu

Banały bez konkretów? La La Land przypomina o tym za co kochamy kino. Wchodząc w szczegóły, może pokazywać za co kocha się jazz, czemu lata 20. i lata 50. są ogarnięte tak wyjątkową nostalgią, za co kocha się musicale i za co kocha się banalne filmy romantyczne, ale w swojej istocie pokazuje piękno kina. Kino ma zachwycać, kino ma wzbudzać uśmiech na twarzy, kino ma przekazywać emocje, ma sprawić że zapomni się o całym bożym świecie. I od pierwszej, zapierającej dech w piersiach sceny robi to idealnie.

Najwspanialsze jest to jak do szerokiej widowni ten film jest skierowany. Z pewnością spodoba się ludziom którzy:

- kochają musicale
- kochają dobrze napisane lekkie komedie
- kochają jazz
- myślą że nie lubią jazzu, ale to dlatego że go nigdy tak naprawdę nie słuchali
- uwielbiają filmy, które starają się pokazać związki od bardziej realistycznej strony
- kochają Emmę Stone
- w sumie to nie mieli styczności z Emmą Stoną ale byliby otwarci żeby się w niej zakochać
- kochają Ryana Goslinga
- uważają że Ryan Gosling jest miałkim aktorem grającym autystów bez talentu i potrzebują wyprowadzenia z błędu, bo przecież taniec, gra na fortepianie i śpiew nie wymagają niczego, prawda
- uważają Goslinga i Stone za jedną z najlepszych ekranowych par w historii Hollywood
- narzekają że dzisiejsze filmy są za mało kolorowe
- lubią sobie pośpiewać w trakcie oglądania filmu (tylko błagam nie róbcie tego w kinie jak ja)
- wiedzą co to jest kompozycja klamrowa i postrzegają ją za ideał jeśli chodzi o opowiadanie historii
- uważają że "day for night" powinien wrócić do łask twórców filmowych
- sądzą że w sumie trochę brakuje nam Freda Astaire'a
- tęsknią za CinemaScope
- wzruszają się na filmach
- kochają stare kino
- lubią dobre filmy

A wystarczy spełniać tylko jeden punkt żeby być zadowolonym. La La Land jest uroczy. Jest gorzki. Jest smutny. Jest piękny. Emocjonalny. Posiada taką specyficzną melancholię. Wcale nie jest naiwny jak ktoś mógłby stwierdzić po gatunku. Historia choć zdawać się może oklepana, to jednakowoż nie jest banalna - sam scenariusz chciałbym rozłożyć na części i zobaczyć ile małych detali i szczegółów przegapiłem. Bo można ten film analizować na kilka ładnych sposobów. To też wpływa na jego siłę. Idealnie pokazuje i definiuje nostalgię, tęsknotę za innym życiem, niekończące się pytania "co by było gdyby?". Hołduje musicalom i starym filmom, ale robi to z wyczuciem, z gracją, bez nachalności wnosząc tym samym też coś swojego do kanonu filmowego (patrz przykład Pulp Fiction czy Hateful Eight). Nie wiem czy to ja się radykalizuję, że ostatnimi czasy oglądam tylko albo wybitne, albo beznadziejne filmy, czy faktycznie dostajemy fenomen o który będą pytać nas nasze dzieci. Mam nadzieję że to drugie.

Zarzuty? W zbyt wielu miejscach na przestrzeni ostatniej godziny filmu mówiłem do siebie "to byłby idealny moment żeby skończyć". I może z tego powodu nie jestem reżyserem klasyka od zaraz, tylko mirkiem stulejarzem publikującym swoje recenzje w internecie gdzie nikt ich nie czyta. Damien Chazelle brnie i pokazuje nam historię do samego końca. Emocjonalny rollercoaster który smuci i cieszy, czasami w tym samym czasie. Właśnie przez zakończenie można znaleźć najwięcej porównań do Whiplasha, który wielu ludzi swoją końcową sceną przyprawił o coś z pogranicza tachykardii. I zakończenie które dostajemy jest tak dobre, że człowiek zaczyna się zastanawiać czy na pewno zasłużył na tak dobre zakończenie.
Myślę też, że to nie jest film dla samotnych ludzi, bo może tylko ich wpędzić w depresję. A może przeciwnie? Skłoni do działania, zmusi do odwagi i wykonania pierwszego kroku? Wszak całym przesłaniem filmu jest pogoń za marzeniami, że warto... ech, nie znoszę takich filmów, tak optymistycznych, pokazujących piękno życia i wychodzenie ze stref komfortu. Oby było ich jak najwięcej.

#lalaland #dziesiatamuza #musical #film #kino #oscary2017

Nie żebym był ekspertem od Oscarów, ale ten film zaznacza wszystkie kratki jakie potrzebne są do idealnego Oscarowego filmu i cytując klasyka, Daniel Chazelle musiałby przejechać po pijaku ciężarną zakonnicę na pasach, żeby go nie ogłosić królem 2017. Z drugiej strony wystarczy jedno niepotwierdzone oskarżenie o gwałt dziewczyny która popełniła samobójstwo aby skończyć obiecującą karierę reżysera i wyciszyć oscarowy buzz, o czym dowiedzieliśmy się w połowie zeszłego roku (#pdk). A może Moonlight? Może namieszać

A panom spod tagu #modameska polecam zaopatrzyć się w czarno-białe broguesy bo mam dziwne przeświadczenie że za sprawą tego filmu wrócą do łask. Ogółem cała garderoba Ryana Goslinga była zachwycająca i gdy ten film zdobędzie rozgłos, podejrzewam dużo wpływów lat 30-50. we współczesnej modzie
Joz - **"Takie właśnie jest Los Angeles, miejsce w którym ludzie czczą wszystko, ale ...

źródło: comment_qZ3WqYrHFIlONeiq34ZmspkXIRQkLGXB.jpg

Pobierz
  • 31
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Joz: Przestałem unikać Gosslinga po Drivie. Trzymam kciuki za La La Land. Nawet nie widziałem o tym filmie wcześniej, a teraz jak patrzę to może się okazać dla mnie premierą roku.
  • Odpowiedz
@Joz propsuje, widziałem w sylwestra i mi oraz dziewczynie się mega spodobał. W całym 2016 nie widziałem filmu który by tak przyjemnie wciągnął.
  • Odpowiedz
@Joz: Zapamiętałem tę recenzję i poszedłem z dużymi oczekiwaniami, tym bardziej, że nie mogłem się doczekać La La Land. Teraz od ponad tygodnia towarzyszą mi jego soundtrack, poszczególne sceny oraz klimat i nie zapowiada się na koniec tej relacji. Od pierwszego seansu w kinie widziałem całość jeszcze z 3 razy, w tym niektóre sceny kilkunastokrotnie, pragnąc zbić pionę z operatorami kamer. Niesamowity film.
PS. nie lubię musicali
  • Odpowiedz
@Joz: Wreszcie wczoraj obejrzałem.

Film genialny, najlepszy jaki widziałem od dwóch lat (American Beauty).
I film jest jak dla mnie bardzo optymistyczny. Może trochę smutny, ale daje nadzieję i jest taki hm... życiowy.
Podobne wrażenie co do samej fabuły miałem w sumie z Whiplashem. W sumie nie wiem do końca o co mi chodzi, ale w skrócie - wydaję mi się, że to nie jest trywialna historyjka. Obejrzę jeszcze kilka razy, to może bardziej ogarnę swoje myśli, bo po pierwszym seansie jest ich aż za dużo.
Z perspektywy czasu wydaję się, że niepotrzebnie był tak hype'owany, bo wielu ludzi poszło na niego spodziewając się drugiego Titanica, czy coś, a dostali film niesamowicie przemyślany, świetny, ale jednak dosyć specyficzny i no mógł się nie
  • Odpowiedz