Wpis z mikrobloga

Nie jestem jakimś wielkim fanem (chociaż wszystkie filmy widziałem), ale obejrzałem sobie dzisiaj najnowsze #starwars #rogueone i szczerze mówiąc kupiłem tą koncepcję, która odrobinę odbiła od tego przygodowego schematu z robotami rzucającymi sucharami, skakaniem z planety na planetę w poszukiwaniu przygód. Poprzednim filmem byłem szczerze zawiedziony, bo nie reprezentował sobą absolutnie nic - ani nowej koncepcji, ani nowej fabuły, po prostu zero. Nowy film, chociaż wciąż dość bezpieczny, pokazuje, że ktoś delikatnie próbuje wybadać na ile Disney może zaproponować widzom coś świeżego. Mam wrażenie, że w zamyśle miało być na tyle delikatnie, żeby stare dziadki nie zaczęły jojczyć, jakie to nowe pokolenie jest #!$%@?, a jakie SW było dobre za ich czasów. No i chyba nie bardzo wyszło, bo w internecie czytam recenzje, które nowy film Disneya zwyczajnie mieszają z błotem jak gdyby to był jakiś kolejny "The Room". Mam wrażenie, że ta marka umrze artystycznie w ciągu kolejnej dekady, a Disney, żeby zarobić będzie zmuszony będzie do powrotu do "korzeni", czyli tej samej sztampy o bezwzględnie dobrych rycerzach Jedi latających z planety na planetę i walczących z bezwzględnie złymi, nudnymi czarnymi charakterami i #!$%@?ących naiwnie o konieczności powstrzymania zła, które jest złe głównie dlatego, bo używa czerwonych mieczy świetlnych i traktuje widza, żeby nie powiedzieć jak debila, to chociaż jak lekko opóźnione w rozwoju dziecko. Mam nadzieję, że młodsze pokolenie przechyli szalę i seria pójdzie w ciekawszą stronę, a uniwersum pokaże, że potrafi wykrzesać z siebie jeszcze jakąś iskrę i nie zajeździ starego konia na śmierć, ku uciesze fanów "Nowej nadziei", którzy dzisiaj mają już pewnie z 50 lat. #gorzkiezale