Wpis z mikrobloga

Indianie Kayapo z Amazonii opowiadają fascynującą historię o istocie zwanej 'Bep-Kororoti', która dawno temu w dziwnym stroju przypominającym skafander astronauty przybyła z nieba i nauczała Indian. Kayapo do dziś kultywują pamięć o Bep-Kororotim, który przyniósł im wiedzę na różne tematy i dysponował dziwnymi urządzeniami. Wg Indian pewnego razu w górach Poukato-Ti rozległ się ogromny huk - kamienny dom zstąpił na ziemię i wynurzyła się z niego tajemnicza istota Bep-Kororoti. Kayapo byli zaskoczeni wyglądem owej istoty, ubranej w bardzo dziwny strój pokrywający całe ciało od stóp aż do głowy. W swej ręce trzymał on „kop” – dziwną broń rażącą piorunami. Wszyscy mieszkańcy wioski w przerażeniu skryli się w lesie. Po pewnym czasie mężczyźni z plemienia zebrali się i powrócili do wioski postanawiając chronić kobiety i dzieci i przegonić dziwną istotę z wioski. Nic bardziej mylnego. Oszczepy i strzały łamały się w kontakcie z ubraniem tajemniczego nieznajomego. Bep-Kororoti skierował swoją broń na drzewo i kamień, po czym zniszczył je bez śladu. Po takiej demonstracji siły Indianie zrozumieli, że nie są w stanie nic mu zrobić. Bep-Kororoti odleciał i pojawiwszy się ponownie po 3 dniach zawarł przymierze z Indianami, przemawiając w ich języku a głos jego był niczym grzmot. Plemię obwołało Bep-Kororotiego swym władcą.

Wg Indian Bep-Kororoti był bardzo mądry i sprawiedliwy, nauczył ludzi budować domy, leczyć się, pokazał nowe sposoby polowania oraz uprawy roli. Zbudował specjalny dom-szkołę, w której uczył dzieci. Szkoły te przetrwały do dziś, znajdują się także w sąsiadujących plemionach, gdzie dorośli uczą dzieci łowiectwa i wielu innych rzeczy. Ciekawe, że zgodnie z mitami Indian Bep-Kororoti potrafił zabijać zwierzęta, nie raniąc ich, ale sam nigdy nic nie jadł ani nie pił, a całą zdobycz oddawał Kayapom - identyczne doniesienia znajdziemy w przytaczanej wcześniej przeze mnie opowieści o Oannesie u Sumerów, a podobnie zachowywał się także archanioł Rafał w Biblii. Bep-Kororoti spędził dużo czasu wśród Indian, po czym postanowił opuścić wioskę. Wziął swoją dziwną broń „kop”, wyrąbał nią drogę w lesie i udał się w góry. Tubylcy poszli za nim i ujrzeli, jak Bep-Kororoti wszedł do ogromnego kamiennego domu, który zapłonął ogniem, rozległ się straszliwy huk, a dom uniósł się i poleciał
do nieba. Skutki tego ognia były straszne. Wszystkie drzewa dookoła wypaliło żywym ogniem, a wszystkie zwierzęta uciekły w inne miejsca.

Bep-Kororoti zniknął na zawsze, lecz jego obraz przetrwał w rytuałach Indian Kayapo. Kiedy ma miejsce święto ich niebiańskiego nauczyciela, Indianie przygotowują kostium „kosmicznego przybysza”, starając się go odwzorować. Zdzierają z drzewa szerokie pasma łyka i robią z niego dziwny strój. Zakrywa on całkowicie twarz i nie ma w nim otworów dla oczu, ust i nosa. Całość przypomina jednoczęściowy kombinezon, bardzo podobny do współczesnych strojów astronautów. Wg Indian właśnie tak wyglądał ich niebiański nauczyciel. Indianie wkładają takie kostiumy, biorą w ręce pałkę symbolizującą jego broń „kop” i zaczynają rytualne tańce. Pierwszy raz owe stroje opisał etnolog Karl von den Steinen w 1884 roku, a następnie takie same stroje opisał Teodor Koch-Grunberg w 1909 roku. Pierwszy raz stroje sfotografował Joao Americo Peret w 1952 roku. Starszyzna Kayapo chętnie dzieliła się z pierwszymi Europejczykami historią o Bep-Kororotim a niektórzy z Indian do dziś wyczekują na powrót swojego nauczyciela.

Mamy tu więc ciekawą historię, w której istnieje zarówno relacja opowiadana z pokolenia na pokolenie przez Indian, pełna nawiązań do intrygującej zaawansowanej technologii, a także wizerunek stroju owej istoty, zaskakująco podobny do stroju astronautów. Czy Bep-Kororoti to tylko mit, przyjazna opowiastka, którą Indianie wymyślili pewnej dżdżystej nocy, czy też faktycznie dawno temu Indian nawiedziła istota pozaziemska? Ciężko o jednoznaczną odpowiedź, choć analizując opowieści oraz strój nietrudno pokusić się o stwierdzenie, że faktycznie Bep-Kororoti mógł być kosmitą.

Jeśli kogoś ciekawią takie historie to zapraszam do obserwowania tagu #kosmiczneopowiesci

#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #ufo #swiat #kultura #historia #kosmiczneopowiesci
Pobierz Gorti - Indianie Kayapo z Amazonii opowiadają fascynującą historię o istocie zwanej '...
źródło: comment_5efJQGN6JaB0UmZJ4sVmVQd0ponBDnVh.jpg
  • 72
@Gorti Bóstwo nauczajace ludzi rzeczy to jest sztampa. Patrz Grecja, Egipt, Indie. W tym wypadku mechanizm jest ten sam, tylko kukla wzbudza wątpliwości

Warto też odnieść się do innych źródeł, bo mam mocne przeczucie, że ten mit został podkoloryzowany
A mnie nadal zastanawia, skoro ci amazończycy pobierali lekcje od jakiegoś kosmity z planety Bęc-Kukuryku który strzelał laserami i co tam jeszcze, to czemu szczytem ich technologii były piórka w nosie? Bo z tego co ja widzę to jedyne co wynieśli z wizyty kogoś kto musiał być bardzo zaawansowany nawet jak na nasze czasy (i ponoć tyle ich nauczył) to jakiś ceremonialny kosz na łbie.
@Flutterponut: Podzielam Twój punkt widzenia, ale to można prosto wytłumaczyć - próbowałeś kiedyś orangutana uczyć trójpolówki? :) Jeżeli doszłoby kiedykolwiek do spotkania z innymi formami życia (co jest ultra-mega nieprawdopodobne moim zdaniem, to byłby "cud" gdyby ktoś żył w odpowiedniej odległości od nas i w odpowiednich ramach czasowych), to prawdopodobnie byłaby to podobna sytuacja.
@Gorti: Ale to się ma nijak do księgi Tobiasza, tam Rafał prowadził Tobiasza, w roli przewodnika, stróża. Cała ich droga i historia z wyciągnięciem ryby oraz wykorzystaniem jej wnetrzności do przegonienia demona, mają przesłanie duchowe, a nie dosłowne. Bardziej to co napisałeś pasowałoby do aniołów z apokryficznej księgi Henocha
@Gorti: Jeśli naprawdę ktoś nas odwiedzał to robi to do dziś i jesteśmy pod ciągła obserwacją. Zastanawia mnie tylko dlaczego później nie ma żadnych zapisków o obcych. Wytłumaczenie mam jedno- z racji, że od początku jesteśmy obserwowani to "obcy" widząc, że nasza cywilizacja wogóle się nie rozwija, albo idzie w złym kierunku postanowili zainterweniować i dać nam jakieś wskazówki.
@johny-kalesonny: Gdyby ktoś kto latał z planety na planetę serio chciał ich czegoś nauczyć to przynajmniej by im pokazał takie podstawowe wynalazki jak koło czy pismo które w innych częściach świata i bez pomocy kosmitów znano od stuleci.
Po co mu był potrzebny taki duży skafander? Na powierzchni Ziemi jest znośne ciśnienie i brak promieniowania kosmicznego.
Po drugie to, że używałby pojazdu rakietowego to wątpię. Na pewno skoro przyleciał z innego układu słonecznego to przy użyciu zupełnie innej technologii.